Tego listu nikt nie podpisał. Jest ostry. ,,Niedawno stało się coś tak okropnego, że przechodzi wszelkie granice!! Wymagacie od nas noszenia na plecach numerów. Ludzie zaczynają się buntować i wrzeć - mówią, że nie będą tego nosić. Odżywa w ich sumieniach coś potwornego, o czym przez tyle lat chcielibyśmy zapomnieć i że jest to naruszenie spokoju sumienia. (...) Wytatuujcie te numery na stałe na naszym ciele’’.
I śmiesznie, i straszno
Jest po 22.00. Z Bordnetze wychodzi popołudniowa zmiana. Jedna z kobiet tłumaczy, że numery mają tylko pracownicy ze starej hali, którzy robią na tzw. karuzeli. Czyli montują wiązki kablowe do samochodów na taśmie w takiej formie. - Numer na plecach nie jest przypisany do osoby, ale do stanowiska. Są od 1 do 38. To ułatwia kontrolę - tłumaczy. Jej numery nie przeszkadzają. Jest jedną z dwóch, które tak twierdzą.
Innym to przeszkadza. - Na szczęście nie noszę. Czułaby się, hmm, oznakowana - mówi. Jej koleżanka dorzuca, że gdyby musiała nosić, strasznie by jej to nie pasowało. Dwie kolejne kobiety przyznają, że numery najpierw wywoływały u nich śmiech. Bo same ich nie mają. - Później ktoś porównał to z obozem koncentracyjnym - mówi niższa. I już śmiesznie nie było.
Związek jest na nie
Protest tych, co noszą numery, dotarł do zakładowej Solidarności. - Panie mogą czuć się skrępowane. Wychodzą do toalety, na przerwę do stołówki, pewnie razi je to, że się wyróżniają. Te, które noszą numery, są zbulwersowane - stwierdza szef związku Marek Tymanowski. Ocenia, że z numery na plecach ma nie więcej niż 10 proc. załogi. - Na innej karuzeli pracownicy mają z przodu zwyczajne identyfikatory. Nie wiem, dlaczego na tamtej jest inaczej - mówi. Związek już rozmawiał z zarządem firmy o tym problemie i ,,złożył negatywną opinię’’. W efekcie powołano grupę, która ma rozwiązać problem. Są w niej m.in. trzy pracownice wyznaczone przez związek.
O numerach chcieliśmy porozmawiać z zarządem firmy. Zamierzaliśmy zapytać, czemu służą: czy kontroli jakości - ale przecież wiadomo, kto na jakim stanowisku pracuje, czy określeniu, gdzie kto w danym momencie się znajduje. Jednak dyrektor Franciszek Urbanowicz nie zgodził się na rozmowę: - Pracuje komisja. Dopóki nie zakończy pracy, nie będę rozmawiał.
Czytaj też: Hutnicy są oburzeni: dyrekcja oszczędza na naszym święcie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?