Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy w Strzelcach boją się dyrektorki

Krzysztof Korsak 0 95 722 57 72 [email protected]
Pracownicy narzekąją na atmosferę w Powiatowym Urzędzie Pracy w Strzelcach.
Pracownicy narzekąją na atmosferę w Powiatowym Urzędzie Pracy w Strzelcach. fot. Krzysztof Korsak
- Nie można zwalniać pracowników, sugerując się opiniami innych lub "złym poczuciem humoru" - poskarżyła nam się Aneta Olewińska z pośredniaka.

Ma się tym zająć komisja rewizyjna rady powiatu. A. Olewińska napisała skargę do starosty (podobnie jeszcze dwie osoby). - Jestem jedną z trzech osób zwolnionych bez podania przyczyny. Atmosfera w urzędzie jest okropna. Pracownicy boją się o pracę - opowiada nam pani Aneta.

W Powiatowym Urzędzie Pracy zatrudniono ją przeszło rok temu. Awansowano, wysyłano na szkolenia, chwalono za pracę i... zwolniono z dnia na dzień bez podania przyczyny. - Wydaje się publiczne pieniądze na przygotowanie pracowników, a później ich wyrzuca - oburza się A. Olewińska.

Podobnie potraktowano panią Magdę (nazwisko do wiadomości redakcji). W opinii po stażu napisano jej, że ma problemy ze współpracownikami, z przełożonymi, z klientami, po czym... dano umowę o pracę. Zwolniono ją po dziewięciu dniach. I dopiero wtedy dowiedziała się o opinii ze stażu (nie zgodziła się z nią).

- To jest jakiś absurd. Dają komuś złą opinię, a później zatrudniają - nie dowierza. Przy zwolnieniu nie podano przyczyny. - Pani dyrektor odpowiedziała mi, że ma takie prawo i że to nie mój interes. Żadnego podania ręki, żadnego dziękuję. Poczułam się tak, jakbym zrobiła jej krzywdę, że tam pracowałam - opowiada.

Pani Aneta miała umowę o pracę, a pani Magda umowę o zastępstwo. - W obu wypadkach nie trzeba podawać przyczyny zwolnienia - tłumaczy Jolanta Jankowska, prawnik Państwowej Inspekcji Pracy z oddziału w Zielonej Górze.

Obie panie sugerują, że w urzędzie dużo do powiedzenia miał były już pracownik PUP. Pani Aneta opowiada, że był zatrudniony, dostawał pieniądze, a przychodził do pracy dwa-trzy razy w tygodniu. Pani Magda dodaje, że nikt nie mógł zwrócić mu uwagi, bo był wzywany do pani dyrektor na rozmowę dyscyplinarną.

Chcieliśmy, aby dyrektor Marlena Płotecka odniosła się do tych zarzutów. Ta zaprosiła naszego reportera na rozmowę do gabinetu. Obok siedziało sześć osób. Pani dyrektor nie dała dojść reporterowi do głosu i przez dziesięć minut wymieniała ostatnie sukcesy urzędu. Kiedy skończyła, poprosiliśmy ją o odniesienie się do tej sytuacji.

Na to pani dyrektor przeczytała z kartki krótką notkę: "Sprawa jest jeszcze nierozstrzygnięta. To nie jest sprawa publiczna, aby miała być rozpatrywana na łamach prasy. Moje stanowisko przedstawiłam Radzie Powiatu, która rozstrzygnie sprawę. Dziękuję". I wyprosiła reportera z pokoju.

Dwóch urzędników, z którymi udało nam się porozmawiać, potwierdziło fatalną atmosferę w urzędzie. - Pomóżcie, bo to, co się u nas dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie - płakała do słuchawki jedna z pracownic, prosząc o zachowanie anonimowości.

Dotarliśmy także do wspomnianego byłego pracownika PUP (w urzędzie nie pracuje od kilku dni). - To tylko plotki - powiedział z uśmiechem. Skargi trafiły do Edwarda Tyranowicza, starosty powiatu strzelecko-drezdeneckiego. - Ja jestem tylko pośrednikiem między skarżącymi a Radą Powiatu. Tylko radni mogą rozstrzygnąć tę sprawę - wyjaśnia.

Miała się tym zająć w zeszłym tygodniu trzyosobowa komisja rewizyjna rady. - Wystąpiłem o odsunięcie od sprawy członka komisji Tadeusza Kuczyńskiego, bo pracuje w Powiatowym Urzędzie Pracy. Rada wybierze jeszcze raz komisję na najbliższej sesji. Wtedy poznamy argumenty pani dyrektor i podejmiemy decyzję - tłumaczy szef komisji Grzegorz Jankowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska