Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PRAWIE JAK SOPOT

DARIUSZ CHAJEWSKI [email protected]
Dziś o "swoim" jeziorze mieszkańcy Brodów mówią, że jest ściekiem. Chcieliby, żeby stało się ozdobą. Pałac, park, jezioro... Ich zdaniem z tego można już żyć.

Józef Leńczuk odwiedza park rozciągający się wokół pałacu w Brodach codziennie. To jego ulubione miejsce spacerów z psem.
- Miejsce naprawdę jest piękne - opowiada. - Szkoda tylko, że trzeba na słowo wierzyć, że jest tu jezioro, wcale go nie widać. Niedawno wędkarze trochę trzcin wycięli, to w jednym miejscu można dojść do brzegu.
Krystyna Szuba przyznaje, że Niemcy byli mądrzy, dobrze wybrali miejsce, gdzie należy pałac zbudować.
- To nie przypadek, że z tarasu schodziło się wprost nad wodę - opowiada. - Na starych obrazach widziałam, że pływały tutaj łódki, panie w kapeluszach przechadzały się nad wodą...

Koniec ścieżki

Pań w kapeluszach jeszcze nie widać, ale łódki i spacerowicze mogą się pojawić już wkrótce. Władze gminy dogadały się właśnie z leśnikami, że na jeziorze pałacowym pojawi się pomost, który można nawet nazwać molem. Będzie on stanowił naturalne przedłużenie wiodącej przez okoliczne lasy i park leśnej ścieżki edukacyjnej.
- Będzie to pomost mierzący jakieś 20 metrów - deklaruje nadleśniczy z Lubska Bogdan Olejniczak. - Chcielibyśmy, żeby młodzież mogła poznawać florę wodną, mamy zamiar umieścić tu punkt badania czystości wody. Będzie to oczywiście pomost ogólnodostępny.
Jak opowiadają najstarsi mieszkańcy, przed II wojną światową, a nawet jeszcze ileś lat po niej, na jeziorze w Brodach były dwa pomosty - jeden obok pałacu, drugi mniej więcej w połowie długości akwenu. Jezioro stanowiło prawdziwą atrakcję parku krajobrazowego, który rozciągał się wokół pałacu. Wokół niego prowadziła aleja spacerowa, a na drugim brzegu - naprzeciwko pałacu - zbudowano bażanciarnię.

Bardzo zamulone

Tak naprawdę dziś z jeziora cieszą się tylko wędkarze, którzy sklecili przedzierające się przez trzciny pomościki. Zgadzają się ze zdaniem przyrodników, że atak trzcin to efekt zanieczyszczenia jeziora.
- Brudne, a na dodatek bardzo zamulone - mówi o akwenie wędkarz Szczepan Łusiak. - To dlatego, że okoliczne stawy hodowlane spuszczają wodę. Wtedy wszystko idzie przez nasze jezioro.
Jednak jak zapewnia Łusiak, ryba jest tutaj dobra - karpie, szczupaki, sandacze...
Annie Jagielskiej najbardziej podobają się rosnące nad jeziorem drzewa. Przed laty ktoś wyciął na nich daty i inicjały. I serca. Trwają już dziesiątki lat, jak eksponaty w muzeum.
- To mogłaby być prawdziwa ozdoba Brodów - uważa kobieta. - A słyszałam, że kiedyś były tutaj kąpieliska. Dziś też dzieciaki się kąpią, ale łatwo jakieś choróbsko złapać, bo to jest ściek.
Czy w jeziorze będzie można się kiedyś kąpać? Gminne władze są przekonane, że tak, skoro ruszy oczyszczalnia ścieków. Dziś do jeziora spływa "burzówka" z całych Brodów i część ścieków komunalnych.

Przyszłość w pałacu

PAŁAC W PARKU

Park został założony ok. 1680 roku jako francuski, poszerzony w kierunku północnym w połowie XVIII w. Po zniszczeniu w dobie wojny siedmioletniej został odbudowany już w stylu angielskim. Drzewostan parku odznacza się bardzo dużą różnorodnością gatunkową.

- Chcielibyśmy ożywić miejscowość i tak naprawdę pałac, park to nasza jedyna szansa - dodaje wójt Czesław Odyniec. - Brody powstały wokół pałacu i mogą dobrze prosperować, chociażby za sprawą ruchu turystycznego.
Turyści już przyjeżdżają, mimo że gmach pałacu, sztandarowy lubuski zabytek, coraz mniej przypomina perłę architektury. W lepszym stanie są obiekty oficyny, w których gospodarzy dzierżawca. Jak twierdzi Odyniec, widać jednak światełko w tunelu. W pałac chce zainwestować firma, która ma na całym świecie kliniki zajmujące się chirurgią plastyczną. Firma jest zainteresowana całym zespołem parkowo - pałacowym, legitymuje się wstępną zgodą konserwatora zabytków. Na razie skutecznie odstrasza ją jednak cena, którą dyktuje konsorcjum banków trzymających pałac w garści. Ich zdaniem jest on wart ok. 3 mln zł. To cena długów, które "porobili" poprzedni właściciele pałacu. Trwają negocjacje.
- Niedawno byłam w Rydzynie w okolicy Leszna - opowiada Jagielska. - To taka sama miejscowość jak nasza, taka wokół pałacu. Tam ludzie naprawdę nieźle żyją, mają w pałacu pracę. Ja tam też do jakichś panów bym poszła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska