Od chwili, gdy Mateusz Morawiecki wszedł do rządu, rywalizuje jednocześnie na trzech frontach. Pierwszy jest najbardziej oczywisty - to jego polityczni przeciwnicy, opozycja, przede wszystkim kierowana przez Grzegorza Schetynę Platforma Obywatelska.
Kolejne dwa są mniej widoczne, bo przebiegają wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Jeden znajduje się w rządzie, drugi w partii. O ile na pierwszym radzi sobie lepiej niż dobrze (szybki awans na premiera), o tyle na tym drugim ciągle zgrzyta. Im bardziej Morawiecki próbuje udowodnić, że jest prawdziwym PiS-owcem, takim z krwi i kości, tym bardziej traci, a nie zyskuje.
Do tej pory ta rywalizacja miała charakter pozycyjny. Ani Morawiecki nie przypuszczał generalnego szturmu, by złamać szyki na którymkolwiek z frontów, ani podobnego ataku nie szykowano na niego. Jednak w tym roku to się zmieni. Wybory - europejskie, ale przede wszystkim parlamentarne - to moment, gdy nie będzie już miejsca na taktyczne manewry pozwalające poszerzyć swój stan posiadania o kilkanaście promili poparcia czy na wzmocnienie własnych szańców wiceministrem z narodowymi poglądami. To będzie zerojedynkowe rozstrzygnięcie. Albo PiS (a przy okazji Morawiecki) utrzymuje władzę, albo ją traci - i wystawia się na brutalne rozliczenie ze strony przeciwników politycznych.
Żeby triumfować jesienią, Morawiecki musi wcześniej wygrać w trzech bitwach: o gospodarkę, o wiarygodność, o przyszłość.
Polityczną analizę dotyczącą trzech bitew premiera Mateusza Morawieckiego opublikujemy w sobotnio-niedzielnym (12-13 stycznia) papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?