Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Astry Nowa Sól: Nie mamy wielkich gwiazd i wysokiego budżetu. Gramy sercem i ambicją

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Siatkarze Astry Nowa Sól są beniaminkiem Tauron 1. Ligi.
Siatkarze Astry Nowa Sól są beniaminkiem Tauron 1. Ligi. Facebook/Astra Nowa Sól
- Nie mamy w drużynie wielkich gwiazd. Gramy jednak sercem i ambicją – mówił w rozmowie z „Gazetą Lubuską” Przemysław Jeton, prezes siatkarzy I-ligowej Astry Nowa Sól, który opowiedział nam m.in. o grze „Koliberków” w pierwszej rundzie rozgrywek.

Zanim przeanalizujemy pierwszą część sezonu, musimy zapytać o nieoczekiwaną zmianę na stanowisku trenera. 30 grudnia zarząd klubu zwolnił Norberta Śrona. Skąd ta nagła decyzja?

- Nie była to łatwa decyzja, ale od jakiegoś czasu zauważyliśmy, że coś w zespole dzieje się niedobrego. Nie była to ta sama drużyna, która przez pierwszą część sezonu była waleczna. Później relacje na linii trener-zawodnicy uległy zmianie. Daliśmy sobie trochę czasu, ale nic się nie polepszyło, i to się przekładało na jakość gry, stąd taka decyzja. Trenerowi chciałbym podziękować, bo zespół pod jego wodzą awansował do pierwszej ligi. Musimy jednak poszukać nowego bodźca, by grać jeszcze lepiej w drugiej rundzie.

Czy były konflikty w drużynie?

- Nie chcę wchodzić w szczegóły. Nie nazwałbym tego większym konfliktem, ale było kilka sytuacji, które powodowały napięcia w zespole i to się przekładało na całokształt i wyniki.

Co teraz? Kto poprowadzi Astrę w drugiej rundzie?

- Zostaje Andrzej Krzyśko, który przez dwa sezony był przy trenerze Śronie. Do końca sezonu pozostanie pierwszym trenerem, natomiast niewykluczone, że ktoś dołączy do sztabu szkoleniowego, by dać trenerowi wsparcie.

Dziewiętnaście punktów i jedenaste miejsce w tabeli – to chyba niezły bilans po pierwszej rundzie, jak na beniaminka rozgrywek?

- Naszą postawę należałoby ocenić na plus, bo ze sporą niepewnością przystępowaliśmy do rozgrywek. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Można było zdobyć więcej punktów, szczególnie w meczach wyjazdowych. To był nasz słaby punkt. U siebie urywaliśmy punkty faworytom, wygrywaliśmy. W domu mieliśmy wsparcie naszej publiczności, i to dodawało nam pazura.

Nie da się jednak ukryć, że słabiej wyglądaliście na parkietach przeciwników. Wygraliście tylko jeden mecz z juniorami ze Spały. Z czego wynikała ta wasza wyjazdowa niemoc?

- Też się nad tym zastanawiamy w klubie i nie potrafimy na to pytanie odpowiedzieć. My jesteśmy taką drużyną, która musi „szarpać”, grać agresywnie, nie mamy wielkich gwiazd i wysokiego budżetu Gramy sercem i ambicją i te elementy charakteryzowały nas przez całą pierwszą rundę. Czasami brakowało nam tej iskry. Po meczach wyjazdowych siatkarze sami przyznawali, że nie czuli tego „naładowania”, co w Nowej Soli.

Czy w drużynie wykreował się lider? Czy raczej odpowiedzialność za wynik rozkładała się między kilku graczy?

- Różnie z tym bywało. Początek sezonu pokazywał, że ta ekipa, która wywalczyła awans do pierwszej ligi, daje radę. Tacy gracze, jak Tomek Pizuński, Mateusz Ruciński czy Marcin Brzeziński stanowili o obliczu drużyny i to oni ciągnęli grę. Tomek otrzymywał kilka razy nagrodę zawodnika meczu. Później jednak dopadł ich dołek, ale po to buduje się szeroki skład, by inni też walczyli i brali odpowiedzialność za wynik. Myślę, że nie było jednego lidera, siłą jest zespół. Ogólnie uważam, że graliśmy lepiej w pierwszych meczach pierwszej rundy, później przyszedł lekki kryzys.

Wzmocniliście się kilkoma zawodnikami z zewnątrz. Jesteście zadowoleni z transferów?

- Żaden z transferów nie był nieudany. Każdy z siatkarzy, który dołączył do drużyny pokazuje dużą chęć i zaangażowanie i dokłada swoją cegiełkę do meczu czy nawet treningu.

A czy można spodziewać się kolejnych ruchów transferowych?

- Pod koniec roku doszedł do nas środkowy Krzysztof Kuwaczka. To nasz były zawodnik, który grał dwa lata temu w Nowej Soli. Trochę przypadków i spraw rodzinnych sprawiło, że wrócił do nas. To ważne, bo mieliśmy na tej pozycji braki, gdyż Kamil Drzazga przez pewien czas miał problemy z plecami. Przypomnę również, że przed sezonem z uwagi na sprawy rodzinne z gry zrezygnował inny środkowy Mateusz Nożewski, więc musieliśmy szukać korzystnych rozwiązań. A czy będą jeszcze jakieś ruchy kadrowe? Owszem, będą, wymusiła to na nas sytuacja. Nasz rozgrywający, Mateusz Ruciński, prawdopodobnie zerwał więzadła krzyżowe podczas jednego z ostatnich meczów i nie zobaczymy go do końca sezonu. Zostaje nam na tej pozycji Mateusz Wołowicz, i więcej rozgrywających nie mamy. Trudno o tej porze, w trakcie rozgrywek znaleźć dobrego gracza na tę pozycję, ale robimy wszystko, co w naszej mocy, by się udało. Mamy czas do 31 stycznia, wtedy kończy się okienko transferowe.

Jak pan ocenia grę w pierwszej lidze pod kątem organizacyjnym? Coś was zaskoczyło?

- Byłem zaskoczony tym, w jaki sposób z niektórymi zespołami, z którymi nie powinniśmy mieć żadnych szans, nawiązywaliśmy walkę i graliśmy jak równy z równym. Przykładowo, przegraliśmy minimalnie z liderem tabeli – MKS-em Będzin, choć rywal jest zespołem zbudowanym za grube pieniądze. Okazuje się, że z każdym można wygrać, wszystko zależy od nas samych. Minusem jest chyba klimat. W drugiej lidze, nawet przed samym meczem, było więcej życzliwości, czy to podczas rozmów z trenerami czy działaczami. W pierwszej lidze nie ma mowy o przedmeczowej kawie, jest tylko sam mecz. Brakuje trochę takiej rodzinnej atmosfery. Każdy chce wygrać za wszelką cenę. Przykładowo, chcieliśmy przełożyć ostatni nasz mecz z Lechią Tomaszów Mazowiecki, bo mieliśmy prawdziwy szpital w drużynie. Nie było jednak na to żadnych szans. Uczulano nas jednak na to przed rozgrywkami, że nie ma co liczyć na jakiekolwiek sentymenty.

Celem Astry jest utrzymanie, ale macie wciąż realne szanse na awans do czołowej ósemki i udział w play off.

- Mamy za sobą kilka meczów, po których mogliśmy sobie pluć w brodę. Przykładowo, przegraliśmy spotkanie we Wrześni, gdzie jechaliśmy po pewne punkty. Wystarczyło wygrać jedno spotkanie więcej i już bylibyśmy wyżej w tabeli, w której jest duży ścisk. Wciąż jednak pamiętajmy o tym, że naszym celem jest utrzymanie w pierwszej lidze, więc trzeba być zadowolonym z tego, co jest.

Polskie siatkarki pokonały w Zielonej Górze Ukrainę i awansowały do mistrzostw Europy U21.

Zacięty mecz z Ukrainą. Polskie siatkarki wygrały w Zielonej...

WIDEO: Skrót Gali Sportu Lubuskiego 2022

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska