Choć karty zostały odkryte już w poniedziałek, to Matej Zagar, David Ruud i Rafał Okoniewski oficjalnie podpiszą kontrakty dopiero za tydzień. Cała trójka ma zastąpić tych, do których w minionym sezonie było najwięcej zastrzeżeń.
Kroi na naszym materiale
Rok temu prezes klubu Władysław Komarnicki jednogłośnie został okrzyknięty królem polowania. Rzeczywiście, Tomasz Gollob i Rune Holta to były konkrety. Teraz nad Wartą darowano sobie grubą zwierzynę i wysiłek został skupiony na wymianie drugiej linii.
Pierwszy "do odstrzału" trafił Duńczyk Jesper Monberg, pozostali wykruszyli się sami. Słoweniec Matej Ferjan nawet nie podjął rozmów, a wychowanek Paweł Hlib kilka tygodni temu ogłosił decyzję o zawieszeniu kariery.
W ich miejsce trafił wspomniany na wstępie tercet. Największe nadzieje wiązane są z Zagarem. Słoweniec kilka razy pokazał, że ma potencjał (pamiętacie jak trzy lata temu lał rywali podczas Grand Prix na domowym torze w Krsko?), ale w polskiej lidze często miewał wahania formy.
Za to lubuskim fanom mocno zalazł za skórę. W 2007 r. jego komplet punktów przyczynił się do miażdżącej wygranej Unibaksu Toruń w Zielonej Górze, a w tym sezonie prawie powtórzył wyczyn w Gorzowie, gdy zdobył 16 pkt. i bonus.
Starzy znajomi
- Jego jazda wprawiła mnie wówczas w zdumienie - nie ukrywa Komarnicki. - Dlatego, stanąłem na głowie, żeby trafił do Stali. Nie zdziwię się, jeśli będzie jednym z liderów.
Pozostałe dwie nowe twarze już kiedyś umierały za Gorzów. Okoniewski startował w Gorzowie w latach 1999-2001, a Ruud w sezonach 2006-07. To właśnie transfery pierwszoligowców budzą wśród kibiców mieszane uczucia. Czy słusznie?
- Temat "Okonia" przewijał się u nas od trzech lat. Po śmierci ojca, Rafałowi zawalił się świat. Zawodnik liczy, że u boku Tomka Golloba i pod skrzydłami trenera Stanisława Chomskiego znów będzie jeździł, jak za najlepszych czasów - zdradza Komarnicki.
Jeszcze większą zagadką jest postawa Szweda, który serca gorzowian zdobył dwa lata temu, gdy nieoczekiwanie był liderem żółto-niebieskich.
- Jego mechanik i były zawodnik Ryszard Franczyszyn twierdzi, że David odbudował się już po ciężkiej kontuzji z 2006 r. W finale szwedzkiej ligi pokazał, że nie były to słowa na wyrost.
Komarnicki nie ukrywa, że w 2009 r. drużyna musi zrobić kolejny krok: - Sprawę stawiam jasno. Ci zawodnicy są w stanie zagwarantować pierwszą czwórkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?