Decyzje członków klubu były takie, że ten sam zarząd co w stowarzyszeniu, jest też w spółce, zarządzającej żużlem. A pan jest prezesem obu tych podmiotów. Czy w tym przypadku można więc mówić o sprzeczności interesów? Stowarzyszenie jest w końcu właścicielem spółki akcyjnej.
Jeśli chodzi o spółkę S.A. i stowarzyszenie, to są dwa podmioty zawsze funkcjonujące równolegle. Bo tylko układ, w którym zarządy są takie same czy porównywalne daje pewną stabilizację oraz kontynuację zamierzeń i celów długoterminowych. W związku z tym, że jest jeszcze rada nadzorcza w spółce, komisja rewizyjna w stowarzyszeniu, to przy dużym rozdrobnieniu dochodziłoby do pewnych kolizji czy decyzji, które nie mogłyby być podejmowane we właściwym tempie. Trudno byłoby więc budować długoterminową strategię. A my nie chcemy budować klubu od meczu do meczu, z miesiąca na miesiąc. Potrzebujemy budować taki w dużej perspektywie czasowej. I taki układ w tym pomaga.
Wiemy, że pan, jako ten prezes, jeździ do sponsorów. Pytanie, co pan od nich słyszy? Nie mam na myśli trudnej sytuacji w klubie, bo ona chyba jednak stabilizuje się, a trudną sytuację gospodarczą.
To prawda, że sytuacja gospodarcza jest taka, a nie inna. Ja w swoim biznesie też widzę bardzo duże wyhamowanie [Sadowski działa w branży drzewnej – przyp. autor]. Ale te rozmowy, które prowadzę ze sponsorami, są bardzo ciekawe. Z tego względu, że dzielą się ze mną pewnymi spostrzeżeniami... W każdym razie sponsorzy wiedzą, że moja strategia jest długoterminowa i chcę sporo zrobić w klubie. Sam czuję ich duże wsparcie. Co więcej, w związku z tą całą sytuacją gospodarczą deklaruje im, że będziemy starać się za wszelką cenę nie podnosić cen na różne świadczenia. Żeby wszystko było na tym samym poziomie, co teraz. I to pomimo tego, że jest inflacja. Bo zdajemy sobie sprawę, że nasi sponsorzy, tak jak inni ludzie, pieniędzy w portfelach mają coraz mniej. Niemniej nie zmienia to faktu, że są pewne deklaracje kontynuacji współpracy między nami. A lista sponsorów, których zrzeszamy pod szyldem Business Club Stal jest naprawdę duża. Co więcej, gdy dołożymy do tych spotkań ze sponsorami wszystkie moje wizyty związane z samorządem lokalnym, to okazuje się, że dzień nie jest gumy.
Sytuacja związana z byłym prezesem klubu nadal nie rzutuje na kondycję finansową Stali?
Okoliczności, w których znalazł się klub, związanych z byłym prezesem, panem Markiem Grzybem [sąd w tym tygodniu odrzucił jego zażalenie na tymczasowy areszt, którym jest objęty w związku z tzw. hurtownią faktur – przyp. autor] nie mają żadnego związku z finansami klubu. Jego firma nie była tytularnym sponsorem u nas, a jego problemy nie są naszymi problemami. Finanse w klubie zależą od nas wszystkich w mieście, w tym kibiców. W jakiej liczbie przychodzą na stadion, jak bardzo zainteresowani są naszymi gadżetami. Finanse zależą też od tego, jak samorząd reaguje na konkurs na promocję miasta przez sport. Jest więc wiele czynników. W każdym razie budżet na ten rok był planowany zdecydowanie wcześniej i te rzeczy, które miały się w nim wydarzyć, to wydarzyły się. Głównie ze strony władz miasta. Tym samym budżet jest wypełniany. A w tej chwili jestem na etapie planowania przyszłorocznego. I jestem o ten budżet spokojny.
A gdy pan czyta transferowe plotki, że z obecnego składu Stali odejdzie Bartosz Zmarzlik do Motoru Lublin i na przyszły sezon mogą zostać sami juniorzy oraz Wiktor Jasiński, co pan sobie myśli?
Wiemy, kiedy zaczyna się okienko transferowe, w listopadzie. Choć oczywiście, kluby prowadzą jakieś rozmowy ze swoimi zawodnikami już teraz. Bo mają do tego prawo… Z drugiej strony, docierają do mnie takie informacje, ale na razie wkładam je między bajki. Może te nasze rozgrywki ligowe, przez te sześciodrużynowe play offy, są na tyle nudne, iż trzeba się zajmować czymś innym niż nimi.
To kiedy Stal zacznie ogłaszać przedłużanie umów z zawodnikami, którym po tym sezonie kończą się kontrakty? Musimy mocno uzbroić się w cierpliwość?
Nie, chciałbym uspokoić kibiców. To jest kwestia niedługiego czasu. Nawet ostatnio rozmawiałem na ten temat w dziale marketingu. Przygotowujemy się więc do tego ogłoszenia, ale trzeba zrobić to dobrze. A łatwo popsuć ten temat. Jedne kluby pokazują te przedłużenia umów z wielką pompą. Inne krótko poinformują o tym w mediach społecznościowych. W każdym razie nasz marketing ma przedstawić mi swoje propozycje, bo wiem, że kibice czekają na te informacje.
Ale to musi oznaczać, że klub jest już dogadany przynajmniej z niektórymi zawodnikami.
Prowadzimy rozmowy i one będą kontynuowane. Bo nie są skończone. Choć ja już widzę ich koniec.
Spytam inaczej, prezes Marek Grzyb wielokrotnie mówił, że ten skład Stali, formacji seniorskiej, może być składem na lata. Prezes Waldemar Sadowski ma takie samo, czy inne spojrzenie na to?
Prezes Grzyb wypowiadał te słowa ponad rok temu. Wtedy nie było wojny na Ukrainie i mieliśmy więcej jeźdźców w całej lidze. Teraz ich nie ma [wykluczenie z PGE Ekstraligi zawodników rosyjskich w związku z agresją Rosji – przyp. autor]. Są więc pewnie prezesi, którzy chętnym okiem zaglądają do kadr innych klubów... W każdym razie to była inna perspektywa czasowa i pewnie w tamtym okresie powiedziałbym to samo, co prezes Grzyb. Nie zmienia to faktu, że będę robił wszystko, by tak zostało jak jest, bo to fajna paka. Ale tak jak powiedziałem, rozmowy jeszcze trwają. I nic nie jest przesądzone.
Wiemy, że klub ma podpisaną umowę na Grand Prix z grupą Discovery do 2025. Ale w trakcie walnego zebrania powiedział pan, że w kolejnych latach będą w Gorzowie odbywać się do tego rundy mistrzostw świata juniorów, w 2023 i 2025. Zatem pierwszy sukces na pana konto można już zapisać?
Na pewno jest to sukces, ale i duża odpowiedzialność, bo podpisaliśmy tę umowę w tych realiach makrogospodarczych, które są obecnie. Poprzeczkę więc postawiliśmy sobie naprawdę bardzo wysoko. Nie ma w tej chwili osoby, która powie, jak się skończy wojna na Ukrainie, jaki wpływ będą miały sankcje.
W trakcie zebrania członków Stali powiedział pan, że macie duże ambicje wobec piłki ręcznej. Do tej pory była ona trochę takim niechcianym dzieckiem. To znaczy, że ta dyscyplina ma być ważnym filarem w klubie?
Zacznę od tego, że pewne okoliczności, które klub spotkały w ostatnim czasie spowodowały zmiany personalne. Na razie zarząd w spółce z o.o. w piłce ręcznej jest jednoosobowy, jego prezesem Daniel Miłostan, ale zarząd na pewno powiększy się. Samo stworzenie nowego podmiotu pozwala inaczej patrzeć na tę dyscyplinę. Jest to podmiot prawa handlowego, w którym udziałowcem jest stowarzyszenie Stali. Dostrzegliśmy, że ta piłka była u nas nie tak traktowana jak powinna. Może to za mocne słowo, że była niechcianym dzieckiem, ale każdy z pracowników klubu podchodził do tej sekcji na zasadzie: jak zostawało nam czasu, to się ją zajmiemy. Nie chcę powiedzieć, że teraz ta nowa struktura organizacyjna zmusza nas do działania, ale pozwala nam ona inaczej spojrzeć na tę piłkę. Chcemy ten projekt kontynuować, a dzięki osobnemu podmiotowi będzie łatwiej coś planować. Nawet pod względem finansowym. Nie będzie czegoś takiego, że w jednej kasie jest i żużel, i piłka ręczna, i później dochodzi do jakichś niejasnych sytuacji. Chcemy uniknąć takich rzeczy.
- Martyna Skiba, partnerka Patricka Hansena: Bardzo lubię nasz styl życia
- Poznajcie Izę, nową podprowadzającą Stali. To dla niej będzie jeździć aż z Katowic
- Nowa podprowadzająca Stali: Jestem z Wrocławia, ale od lat kibicuję gorzowianom!
- Piękne podprowadzające Stali Gorzów już nie mogą doczekać się startu PGE Ekstraligi
PRZECZYTAJ TEŻ
Sprawdź, czy zdasz test na trenera piłki nożnej
Polub nas na fb
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?