Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Gorzowa przed sądem (zdjęcia, wideo)

Redakcja
Prezydent Tadeusz Jędrzejczak i pozostali oskarżeni przez dwie dwie godziny słuchali aktu oskarżenia.
Prezydent Tadeusz Jędrzejczak i pozostali oskarżeni przez dwie dwie godziny słuchali aktu oskarżenia. fot. Aleksander Majdański
19 osób zasiadło na ławie oskarżonych. To proces Tadeusza Jędrzejczaka i... innych

[galeria_glowna]

"Jestem zakwalifikowany do przeszczepu serca". "Mam arytmię i będę miał wszczepiony rozrusznik". "Mam uszkodzone serce. Byłem leczony elektrowstrząsami"... Te słowa nie padły na szpitalnej izbie przyjęć. Tak mówili w poniedziałek oskarżeni w aferze budowlanej.

Tego prawie nikt się nie spodziewał, a jednak na pierwszą rozprawę stawili się wszyscy oskarżeni. Proces mógł ruszyć bez przeszkód. A jeszcze pół godziny przed wokandą korytarz Sądu Okręgowego świecił pustkami. W gotowości byli za to sądowi policjanci. Stali przy bramce, która wykrywa metale, nawet na korytarzu prowadzącym do sali 207, największej w sądzie. Przed 9.00 korytarz się zaludnił: obrońcy pojawiali się na zmianę z oskarżonymi. Ci ostatni - skupieni, może lekko przestraszeni. Z uśmiechem wszedł do gmachu prezydent Jędrzejczak. Ani na krok nie odstępowali go fotoreporterzy.

Chorują na serce

Oskarżeni, w większości pod krawatem, w garniturach. Ktoś jeden w swetrze, ktoś inny w dżinsach i adidasach. Tylko czterech oskarżonych zmieściło się na ławach dla nich przeznaczonych, po lewej stronie sędziego Dariusza Hendlera. Bo miejsca te zajęli obrońcy. Pozostali oskarżeni usiedli na ławach dla publiczności. Tu miejsca było mnóstwo. Na sprawę nie przyszedł żaden "zwykły" gorzowianin.

Sędzia Hendler zaczął punktualnie. Długo sprawdzał dane oskarżonych. Pierwszy z wymienionych Mirosław Cz. był tak zestresowany, że sędzia zapytał go, jak się czuje.

- Denerwuję się. Skończyłem 62 lata, przed sądem jestem pierwszy raz - przyznał. Na zdrowie narzekało więcej oskarżonych. - Jestem zakwalifikowany do przeszczepu serca, mam arytmię i będę miał wszczepiony rozrusznik, mam uszkodzone serce, byłem leczony elektrowstrząsami - mówili niektórzy oskarżeni. Prezydent na nic się nie skarżył. Kiedy do sędziego z dowodem osobistym szedł szef PBI Zygmunt M., Jędrzejczak odprowadził go wzrokiem w tę i z powrotem. To m.in. zeznania Zygmunta M. obciążają prezydenta.

Drżały im ręce

Przez całą rozprawę w sali panowała niemal idealna cisza. Największa, gdy szczeciński prokurator Marek Szary przez dwie godziny odczytywał akt oskarżenia. Mówił o łapówkach, fikcyjnych robotach i zawyżaniu wartości robót, przez co z kasy miasta wyciekały miliony, a także o poświadczeniu nieprawdy, działaniu na szkodę miasta i gorzowskich firm budowlanych.

Każdy z oskarżonych najuważniej słuchał zarzutów dotyczących jego samego. Prezydent Jędrzejczak - swobodnie oparty ręką o oparcie ławy. Były wojewoda Andrzej K. wpatrzony w sędziego. Naczelnik wydziału inwestycji Władysław Ż. najpierw z głową opartą o ścianę, później patrząc na coś leżącego przed nim. Spuszczoną głowę miał Radosław M., syn szefa PBI.

Od razu po odczytaniu aktu oskarżenia zaczęło się składanie wyjaśnień. Jako pierwszego sędzia poprosił Zbigniewa M., szefa firmy Marciniak SA. Oskarżonemu ręce trzęsły się tak, że nie był w stanie włączyć mikrofonu. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Według prokuratury wraz z szefem PBI Zygmuntem M. zapłacił on przedsiębiorcy z Żywca po 400 tys. zł za krzewy, które miały ozdobić jedną z tras w Gorzowie, ale do miasta nigdy nie dojechały. Obaj oskarżeni mieli to zrobić na polecenie prezydenta. - Wizytę przedsiębiorcy poprzedził telefon od prezydenta. Prosił, żebym podpisał fakturę, z którą przyjdzie przedsiębiorca. Prezydent mówił, że to dla dobra miasta - to zeznania Zbigniewa M. ze śledztwa odczytane przez sędziego. Już po rozprawie Jędrzejczak powiedział nam: - Nie mówiłem, że to dla dobra miasta.

Jutro kolejna rozprawa

W poniedziałek sędzia odczytał też wyjaśnienia dwóch innych szefów Marciniak SA., Marka Z. i Janusza Sz. Są oskarżeni o to, że na konto Budinwestu przelali 1,3 mln zł jako wynagrodzenie za prowadzenie przez tę firmę nadzoru inwestorskiego nad budową Castoramy, którą stawiała Marciniak SA. Według prokuratury praca ta warta była tylko 100 tys. Później Marciniak SA wygrała przetarg na budowę Słowianki. W komisji przetargowej był Janusz K., jeden z szefów Budinwestu. Szefowie Marciniak SA nie przyznali się do winy. Następna rozprawa już w środę.

Henryka Bednarska
0 95 722 57 72
[email protected]

Popatrz jak Tadeusz Jędrzejczak wchodzi do sądu, zobacz początek procesu w tzw. aferze budowlanej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska