Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces księżobójcy: Kapłan zobaczył cząstkę Sajgonu

Krzysztof Kołodziejczyk
Dziś zeznawali pierwsi świadkowie w sprawie zabójstw na plebaniach w Ciosańcu i Serbach.

Oskarżony odmówił udziału w rozprawie

Mało brakowało, a to ksiądz Remigiusz K. byłby ofiarą mordercy. Oskarżony przez prokuraturę Marcin M. w swoich wyjaśnieniach opowiadał, że plądrując plebanie, czekał właśnie na niego, a kiedy zabijał był przekonany, że morduje kapłana. Na pierwszej rozprawie wszystko odwołał.

Dziś oprócz księdza zeznawali m.in., Walenty W. mąż zamordowanej gospodyni, Piotr S. mieszkaniec wsi, który widział i rozmawiał z kręcącym się pod plebanią młodym człowiekiem oraz Grzegorz P., pracownik lombardu w Głogowie u którego Marcin M. miał próbować zastawić skradzione z plebanii przedmioty.

Na początku rozprawy oskarżony poprosił, żeby sąd przesłuchiwał świadków bez jego udziału - Nie życzy sobie obecności na sali i chciałby już wrócić do aresztu. - mówił jego adwokat Tadeusz Dobiecki. Prośba dotyczyła również kolejnych rozpraw. Sąd się zgodził, ale tylko co do dzisiejszej - Oskarżony ma do tego prawo a jego obecność nie jest konieczna. - mówiła sędzia Aldona Trznadel.

Równocześnie zaznaczyła, że to decyzja jednorazowa i o obecności oskarżonego będzie rozstrzygać za każdym razem osobno - Jeśli będzie pan musiał być obecny na rozprawie zostanie pan doprowadzony - mówiła.

Walus przyklęknął przy żonie i zapłakał

Jako pierwszy zeznawał ksiądz, który znalazł martwą gosposię. Szczegółowo opowiadał o tym jak po powrocie z kolędy otwierając drzwi do kolejnych pomieszczeń, krok po kroku odkrywał ślady tragedii.

- Otworzyłem drzwi do kuchni i coś mnie zaintrygowało. W mieszkaniu było zimno a na podłodze stała torba, którą Krystyna zawsze kładła na stół. W dużym pomieszczeniu wszystkie drzwi były otwarte na oścież. Zapaliłem światło. W kolejnych drzwiach była wyrąbana dziura. Następne pomieszczenia i kolejne wyrąbane drzwi.

- Kiedy wszedłem do pokoju telewizyjnego zobaczyłem cząstkę Sajgonu, takie trzęsienie ziemi. Porozwalane szafy, wszystkie rzeczy powywalane na podłogę. W byłej salce katechetycznej, kolejne ślady plądrowania. - opowiadał ksiądz. Nigdzie ani śladu gosposi. - Zadzwoniłem do jej męża, żeby zapytać czy była na plebani. Potwierdził. Coś mnie tknęło i poszedłem do łazienki. W przedsionku na ścianie zauważyłem ślady krwi.

W samej łazience leżała pani Krystyna, wszystko było we krwi. Zadzwoniłem do męża i powiedziałem, że jest zabita. Odpowiedział, że zaraz będzie. Kiedy przyjechał Waluś przyklęknął przy swojej żonie i zapłakał. Tak mnie wtedy serce zabolało. Nie wiedziałem co mam robić. Zaniemówiłem - zeznawał kapłan.

Rękawiczki włóczkowe na piersi

Trochę inaczej zapamiętał tamten wieczór Walenty W., maż gospodyni - Tego dnia po południu piliśmy z żoną kawę. Później poszedłem do pomieszczenie gospodarczego. Wróciłem ok. 18, żony już nie było, poszła na plebanię.

Zjadłem kolację, położyłem się, oglądałem telewizję. Około godz. 21 zadzwonił ksiądz Remigiusz z pytaniem, czy żona wyszła na plebanię, odpowiedziałem, że tak. Wtedy on powiedział "Waluś było włamanie na plebanii". Wziąłem rower i pojechałem. Nasza rozmowa telefoniczna ograniczała się tylko do tej informacji. Ksiądz czekał na zewnątrz, pod plebanią. "Waluś straszna się rzecz stała.

Krystynę zamordowano" powiedział kiedy weszliśmy i wskazał ręką na łazienkę. Drzwi były lekko uchylone, gdy je otworzyłem zauważyłem leżącą żonę, przyklęknąłem. Leżała w kałuży krwi. Na piersi miała ułożone swoje włóczkowe rękawiczki. Ksiądz powiedział, żebyśmy wyszli, żeby nie zacierać śladów.

Marcin M. "jak zerwany koń"?

Piotr S. mieszka tuż przy plebanii w Ciosańcu. Tego dnia kiedy przycinał winogrona widział kręcącego się mężczyznę - Łaził koło garażu na plebani, później odszedł, po jakimś czasie pojawił się znowu.

- Zapytałem czego tu szuka, odpowiedział, że domu z numerem 1. Nie wiedziałem jego twarzy, bo na głowie miał kaptur i cały czas miał spuszczona głowę. Rozpoznałem go dopiero później na wizji (lokalnej - dop. red.)

- Po czym pan go rozpoznał - dopytywał sąd
- Po chodzie
- Co było w nim takiego charakterystycznego?
- "Chodził jak zerwany koń", taki pochylony. - mówił Piotr S.

Sąd pytał również świadków, czy kiedy widzieli Marcin M. był sam. Oskarżony początkowo przyznał się do zabójstw, ale już w sądzie zmienił swoją dotychczasową wersję. Twierdzi, ze krył wspólników. Świadkowie odpowiadali, ze nie widzieli z nim innych osób.

Jutro przesłuchania kolejnych osób.

Zabił z nienawiści do kapłanów?

Proces "Serby-Ciosaniec" ruszył przed miesiącem w Sądzie Okręgowym w Zielonej Górze. Prokuratura oskarża Marcina M. o zabójstwo i twierdzi, że działał z motywacją zasługującą na szczególne potępienie - z nienawiści do kapłanów wyznania rzymsko-katolickiego i chęci zemsty. W wyjaśnieniach składanych w prokuraturze mężczyzna mówił, że jeden z księży chciał go kiedyś wykorzystać seksualnie.

Według ustaleń śledczych Marcin M. najpierw zabił gospodynię na plebanii w Ciosańcu. Dzień później w podgłogowskich Serbach najpierw drewnianym świecznikiem zatłukł 69-letniego księdza a później młotkiem jego gospodynię. Z plebanii w Ciosańcu zabrał m.in. ok. 1300 zł, radiomagnetofon i aparat. W Serbach ukradł ok. 50 tys. zł i samochód księdza. Policja złapała go dwa tygodnie później w Niemczech.

Linia obrony opiera się przede wszystkim na podważaniu poczytalności Marcina M. Choć psychiatrzy, którzy go badali stwierdzili, że może być sądzony, to zdaniem jego adwokata mogli nie dysponować wtedy materiałem lekarskimi z pobytu jego klienta w zakładzie karnym w latach 2003-2006, który już wtedy zgłaszał problemy psychiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska