Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie o kanibalizm w Szczecinie rozpoczęty ze zwrotem akcji. 19 lat po domniemanym przestępstwie. Drastyczne szczegóły

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Proces w sprawie o kanibalizm w Szczecinie
Proces w sprawie o kanibalizm w Szczecinie
- Odcinał mu głowę, a potem kawałek ciała, który upiekł i musieliśmy to zjeść - mówił w śledztwie jeden z oskarżonych w procesie, jakiego jeszcze polski wymiar sprawiedliwości nie widział. W pierwszym dniu procesu Rafał O. zmienił zdanie i nie przyznał się do winy.

Sprawa jest nietypowa, bo nie tylko nie odnaleziono ciała, ale nie wiadomo, kim była ofiara. Dlatego po prawie dwóch dekadach od zdarzenia Sąd Okręgowy w Szczecinie czeka wyjątkowo trudne zadanie. Musi zdecydować, czy doszło do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i z pobudek zasługujących na szczególne potępienie czy cała sprawa to wymysł zniszczonych alkoholem osób.

Nie udało się ustalić, nawet kiedy doszło do domniemanej zbrodni

Według prokuratury na pewno w 2002 r. między lipcem a październikiem. W nieistniejącym już barze „U Józka” w miejscowości Łasko (pow. choszczeński) spotkało się wtedy pięciu mężczyzn. Mieli po 20-30 lat. Sprawa wyszła na jaw cztery lata temu, gdy policja otrzymała list podpisany przez Zbigniewa B., który miał brać udział w zbrodni.\

Problem w tym, że w chwili wysłania listu nie żył już od miesięcy, ale policjanci nabrali przekonania, że list nie jest fikcją. I ruszyło śledztwo. Czwórce pozostałych mężczyzn założono podsłuchy na telefony. Po dyskretnej obserwacji zostali zatrzymani.

ZOBACZ TEŻ:

Czterech oskarżonych

Główny oskarżony to Robert M. ps. Student, spawacz, ojciec czwórki dzieci. Od czterech lat jest w areszcie. Do tej pory nie był karany. To on miał znać ofiarę. Nie przyznaje się do winy.

Udziałowi w zbrodni zaprzecza też Sylwester B., ślusarz z Zielonej Góry, szwagier trzeciego z oskarżonych Janusza Sz. (nie przyszedł w poniedziałek do sądu i nie wiadomo dlaczego).

Czwarty oskarżony to Rafał O., kawaler, rencista. To on ma być asem w rękawie prokuratury. W śledztwie przyznał, że widział, jak dochodzi do zbrodni i dość szczegółowo ją opisał. Ale w poniedziałek zmienił zdanie. Zaprzeczył, że brał w niej udział.

Dlatego sąd odczytał mu wyjaśniania złożone po zatrzymaniu, w 2017 r. Nie zaprzeczył im, ale stwierdził, że nie będzie się do nich ustosunkowywał. Według niego w 2002 r. „Student” zaprosił ich na wódkę i rybkę do „U Józka”. Tam Robert M. miał spotkać młodego mężczyznę, z którym miał sprzeczkę.

- Mówił, że przez niego nie dostał jakichś pieniędzy. Uderzył go dwa razy z twarz z otwartej dłoni. Potem szamotanina przeniosła się przed bar. Robert kazał temu mężczyźnie wsiąść do samochodu - opowiadał Rafał O.

"Wiesz co masz zrobić"

Samochód (tarpan) należał do Zbigniewa B. Auta nie udało się po latach odnaleźć. W szóstkę pojechali nad jezioro Osiek w pobliżu Ługów. Tam Robert M. rozpalił ognisko. Do Zbigniewa B. miał powiedzieć: „Wiesz co masz zrobić”.

- Zbigniew wtedy pobił mężczyznę, usiadł na nim, poderżnął mu gardło. Miał nóż wielkości ramienia i odcinał mu nim głowę. To nie był jeden cios. On ją odcinał. Ja płakałem jak dziecko. Potem odciął kawałek mięsa z boku ciała i kazał nam upiec je na ognisku i zjeść. Gdy mówiłem im, by się opamiętali, oni mi grozili. Nawet nie wiem, jaki to był smak tego mięsa, byłem tak zdenerwowany - twierdzi Rafał O.

Według biegłych nie jest chory psychicznie, choć ma zaburzenia pamięci. Niedawno powiedział dziennikarzom, że zabójstwa nie było, a przyznał się do niego, bo zmusili go policjanci. Sąd będzie badał jeszcze ten wątek. 

Makabryczne szczegóły sprawy

Po konsumpcji zwłoki mieli okryć folią, obciążyć kamieniem i utopić w jeziorze. Zielonego pontonu, którym wypłynęli, nigdy nie odnaleziono. Przeszukania jeziora zlecone przez prokuraturę też nic nie dały. Nikt też nie zgłosił zaginięcia młodego mężczyzny.

Następnego dnia po zbrodni Robert M. miał rozdzielić współoskarżonym pozostałe mięso i ubrania ofiary. Rafał O. poczęstował mięsem Stanisława R., współlokatora.

Przekonywał, że to mięso z królika. R. nie dał się nabrać, bo hodował króliki i znał ich smak. O tym, że było to ludzkie mięso, miał się dowiedzieć kilka miesięcy później od oskarżonego Janusza Sz.

Kolejna rozprawa za tydzień. Wyjaśnienia będą składać świadkowie.

ZOBACZ WIĘCEJ:

Bądź na bieżąco i obserwuj:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska