Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie znęcania się w domu dziecka w Łęknicy

Aleksandra Łuczyńska
Według Rafalą Beygera, byłego wychowanka domu dziecka, w placówce do dziś pracują wychowawcy, którzy znęcali się nad dziećmi.
Według Rafalą Beygera, byłego wychowanka domu dziecka, w placówce do dziś pracują wychowawcy, którzy znęcali się nad dziećmi. fot. Aleksandra Łuczyńska
Przez kilka miesięcy trwało postępowanie wyjaśniające w sprawie znęcania się psychicznego i fizycznego nad wychowankami łęknickiej placówki.

Przypomnijmy. Sprawa ujrzała światło dzienne w lutym tego roku. Wtedy to była wychowawczyni domu dziecka w Łęknicy napisała do żarskiego starosty list, w którym opisała ze szczegółami makabryczne zdarzenia, do jakich miało dochodzić w placówce w latach 2006 - 2008.

Małgorzata Bodnariuk, autorka listu, o rzekomym znęcaniu się psychicznym i fizycznym nad wychowankami placówki, powiadomiła także żarską prokuraturę.

- Bicie, poniżanie, szantaże, zastraszenie i brak reakcji ze strony innych osób, powołanych tam do opieki. Dla zdyscyplinowania dzieci miały klęczeć na kolanach, trzymając w górze miskę z wodą. Kiedy ją wypijały, żeby sobie ulżyć, dolewano do niej domestos - relacjonowała w rozmowie z nami.
Jednym ze świadków opisywanych przez M. Bodnariuk wydarzeń miał być były wychowanek domu dziecka - Rafał Beyger, który potwierdził, że w placówce nie działo się dobrze. O tym, że dzieci bito i upokarzano jeszcze w Łęknicy, byłą wychowawczynię informowały także inne dzieci przebywające w domu dziecka, z którymi kobieta utrzymywała stały kontakt.

Żarska prokuratura zajęła się sprawą. Przez kilka miesięcy prowadzono postępowanie wyjaśniające. Efekt? Sprawę umorzono. Kazimierz Rubaszewski, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej tłumaczy - Powodem umorzenia jest brak dowodów. W ciągu kilku miesięcy przesłuchano wszystkich pracowników domu dziecka oraz dzieci. Nie potwierdzono żadnego z zarzutów.

M. Bodnariuk nie ukrywa, że umorzenie sprawy jest dla niej niedorzeczne: - Każde dziecko z tej placówki, które wychowywało się tam w okresie, gdy zaistniały te zdarzenia, powinno poddać Polskę do sądu za szkody moralne i fizyczne. I nie tylko za to, że musiało tam żyć, ale też za to że ta sprawa ma taki swój finał teraz. To jest zrzucanie odpowiedzialności za nieudolność władz, pracowników i instytucji na dzieci, które miały być tam wychowywane - komentuje.
- To jest absurdalne - dodaje R. Beyger. - Prowadzi się tyle kampanii na temat przemocy, a taka sprawa kończy się umorzeniem. Chciałbym, żeby sprawiedliwości stało się zadość, a stanie się tak tylko wówczas, gdy wychowawcy, którzy znęcali się nad dziećmi, nie będą mogli więcej pracować w domu dziecka. Razem z panią Małgorzatą pukaliśmy do tylu drzwi i, jak się okazało, nic to nie dało. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Co w tej chwili dzieje się w domu dziecka? Nie wiem, bo moi koledzy już nie chcą ze mną rozmawiać - dodaje.

- Nie będę komentować postanowień prokuratury - tyle na ten temat powiedziała nam Karina Aksamit, dyrektorka domu dziecka w Żarach, wcześniej w Łęknicy. O komentarz do spawy próbowaliśmy także poprosić starostę, Marka Cieślaka, nie udało nam się jednak z nim skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska