Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protasiewicz: Kryzys zaliczyłem kilka dni temu

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Piotr Protasiewicz ma 36 lat. Żonaty, dwoje dzieci. Jest wychowankiem zielonogórskiego klubu, w którym ścigał się także jego ojciec Paweł.
Piotr Protasiewicz ma 36 lat. Żonaty, dwoje dzieci. Jest wychowankiem zielonogórskiego klubu, w którym ścigał się także jego ojciec Paweł. Tomasz Gawałkiewicz
- Mam nadzieję, że dołożyłem niemałą cegiełkę do tego, by prezes jednak został - ocenił kapitan Falubazu Piotr Protasiewicz, z którym rozmawiamy tuż przed rozpoczęciem sezonu.

- Jak ocenia pan sprzęt po testach w Krsko? Wiem, że brudny...
- Trochę pojeździłem na nowych silnikach. Mam jakieś tam informacje, ale prawdziwym sprawdzianem będą dopiero sparingi i pierwsze mecze ligowe. Pościgałem się trochę z Jonasem Davidssonem i zrobiłem razem z zespołem wstępną selekcję. Wyjazd udany, bo osiągnąłem to, co chciałem. Czekamy na rozwój sytuacji.

- A tłumiki?
- Od początku przygotowań korzystam tylko z nowych. Nie mam zbytnio porównania. Musiałbym znów pojeździć na starych, żeby ocenić. To jedna sprawa. Druga, musimy wszystko sprawdzić w różnych warunkach. W Krsko miałem niezły, szeroki tor. Nie musiałem nagle przymykać gazu czy mocniej wykontrować. Zobaczymy, jak to wszystko zadziała, kiedy tor będzie przyczepny, dziurawy, o innej geometrii, a przy tym znacznie wzrośnie temperatura powietrza. Do końca jeszcze tego wszystkiego nie czuję i nie chcę kibiców wprowadzać w błąd.

Zobacz też: Najlepsze szkoły nauki jazdy z południa województwa lubuskiego - ranking

- Na pierwszy "rzut ucha" jest różnica?
- Jest, ale jeśli po pół roku przerwy wsiądzie się na coś, co jest cichsze to trudno ją zauważyć. Faktycznie wszystko pracuje z innym odgłosem, ale mam zbyt mało doświadczenia, żeby ocenić jak odbierze to ucho kibica. Jak będzie, kiedy wyjedziemy w czwórkę i zaczniemy się ścigać. Na pewno większe wrażenie sprawiały te bardziej warczące tłumiki. Na ile się to zmieni? Zobaczymy.

- Maszyna to jedno, a jak ciało?
- Już w porządku. Kryzys zaliczyłem po pierwszym wyjeździe kilka dni temu.

- Czy czuje pan już napięcie i skoki adrenaliny?
- Jestem spokojny. Może dlatego, że zrobiłem zimą wszystko co zaplanowałem. Klub zapewnia dobre warunki do przygotowań, jest stabilny.

Zobacz też: Sprawdź, jakie auto warto kupić - testy samochodów

- Z tą stabilnością różnie bywało. Chyba trochę pan odetchnął, kiedy prezes Robert Dowhan zdecydował się zostać na stanowisku?
- Jasne. Wspólnie z kolegami przycisnęliśmy go nieco do ściany. Obawialiśmy się przyszłości, bo jedną nogą jesteśmy od pewnego czasu w sezonie. Bardzo go prosiliśmy, żeby został i jeśli zechce, wrócił do tematu po zakończeniu rozgrywek. Mieliśmy oczywiście niepodważalne argumenty. Wierzę, że wypełnię mój kontrakt w Zielonej Górze (do 2015 r. - dop. red.), bo z takim zamiarem się przygotowuję. Przewróciłem do góry nogami swoje życie prywatne. To też były argumenty i mam nadzieję, że dołożyłem niemałą cegiełkę do tego, by prezes jednak został.

- Stelmet sponsorem drużyny, ale także pana indywidualnie. Czy będzie odgrywał taką rolę jak choćby Pentel, który jest z "PePe" niemal od zawsze?
- Pentel to firma, która jest dla mnie prawie jak ojciec. Tu się pewnie nic nie zmieni. A ze Stelmetem związałem się wcześniej, zanim wszedł w sponsoring strategiczny drużyny. Muszę solidnie popracować, zasłużyć sobie wynikami, a może w przyszłości poziom współpracy osiągnie ten porównywalny z Pentelem. To dziś naprawdę trudno przewidzieć.

- Dziękuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska