Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przecież robimy to dla górników...

(abi)
Jerzy Frątczak jest emerytowanym górnikiem i społecznikiem. Czuje się niedoceniony przez zwierzchników
Jerzy Frątczak jest emerytowanym górnikiem i społecznikiem. Czuje się niedoceniony przez zwierzchników Anna Białęcka
Głogowianin Jerzy Frątczak to społecznik. Przez wiele lat był prezesem koła wędkarskiego przy polkowickiej kopalni. - Przykro mi, że przełożeni nigdy tego nie doceniali - mówi.

Pan Jerzy jest od kilku lat na emeryturze. Pracował najpierw w głogowskiej hucie, później w kopalni. - Z huty musiałem odejść, bo mnie zwolniono w 1981 roku - wspomina. - Dostałem wtedy wilczy bilet za "nieprzestrzeganie dekretu o stanie wojennym". A tak faktycznie za strajk. Byłem wtedy przewodniczącym Solidarności na wydziale mechanicznym.

Rok później głogowianin dostał pracę w kopalni Sieroszowice, która została połączona później w jeden z zakład z kopalnią Polkowice. - W kopalni byłem założycielem i prezesem koła PZW przez 26 lat - wspomina. - Zawsze byliśmy w gronie najlepszych w naszym okręgu. Organizowaliśmy różne imprezy dla górników i ich rodzin. Może dlatego tak bardzo mi przykro, że przez ten czas ani razu nie zostałem zaproszony na żadną akademię czy karczmę piwną. Mój ówczesny kierownik wiele razy występował do dyrekcji o uhonorowanie mnie odznaczeniami górniczymi lub państwowymi za pracę społeczną. Pokazywał mi kopie tych pism. Ale bezskutecznie. Byłem jak czarna owca.

J. Frątczak kilka miesięcy temu zrezygnował z pełnienia funkcji prezesa w wędkarskim kole. Nadal jednak się udziela. - Nie mogłem i nadal nie mogę znieść tego, jak fatalne podejście do naszej działalności ma kierownictwo kopalni - mówi. - Zawsze musimy prosić się o jakieś wsparcie czy dotację. Na przykład na organizację Dnia Dziecka dostaniemy zaledwie czterysta złotych. A przecież to impreza dla dzieci górników. Zawsze tak jest, że reprezentujemy kopalnię, a to nie jest doceniane. Nigdy nie możemy na wiele liczyć.

W dyrekcji kopalni sprawa postrzegana jest jednak nieco inaczej. - Koło Polskiego Związku Wędkarskiego, jest jedną z wielu organizacji działających przy tej kopalni - wyjaśnia Anna Osadczuk z biura prasowego KGHM. - A finanse na wsparcie ich działalności są ograniczone. Ponadto problemem jest także to, że pan Frątczak zazwyczaj nie przygotowuje dla dyrekcji rocznego planu imprez i ewentualnych oczekiwań, zwraca się o wsparcie dopiero przed imprezą. To koło PZW jest organizacją zrzeszająca nie tylko górników, ale także wiele osób z zewnątrz. Kopalnia bez problemu pokrywa koszty udziału członków koła w zawodach, ale tylko tych, którzy pracują w kopalni.

J. Frątczak ripostuje, że z planami zawsze zdążał na czas. - Tak się jakoś dziwnie składa, że nasze koło może liczyć na wsparcie z zakładu pracy w wysokości kilkuset złotych rocznie, no najwyżej tysiąc, a koło PZW z sąsiedniej kopalni dostaje rocznie około 5 tys. zł na swoją działalność, i to bez problemu - zapewnia emeryt. - Tam ludzie mogą czuć satysfakcję z działalności społecznej na rzecz swojego zakładu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska