To najstarszy plebiscyt organizowany przez ,,Gazetę Lubuską”. Zaczęliśmy w 1957 roku. Wygrał wówczas strzelec zielonogórskiej Gwardii Józef Sadurski. Numeracja może trochę mylić, wszak powinna to być 63. edycja, jednak nasza akcja na początku lat 60. miała przerwę, stąd wybieramy po raz 57.
Zobacz również: Tak wyglądał finał plebiscytu Gazety Lubuskiej SPORTOWIEC ROKU 2018:
Zielonogórscy taksówkarze, fani żużla, po cichutku zbierali kupony i dosłownie na kilka minut przed finałem, a akcja kończyła się pewnego dnia o północy, przynieśli wielki wór do redakcji.
Era kuponów
Do czasu reformy administracyjnej, powstania 49 województw w tym zielonogórskiego i gorzowskiego mieliśmy jeden plebiscyt, potem przez wiele lat dwa. Po kolejnej reformie i powstaniu województwa lubuskiego znów jeden wspólny. Przez lata zamieszczaliśmy w gazecie kupony. Czytelnicy wpisywali na nich dziesięciu, ich zdaniem najlepszych sportowców. Za pierwsze miejsce przyznawano dziesięć punktów, za drugie dziewięć i tak dalej. Dziesiąty zawodnik dostawał punkt. Po wypełnieniu wysyłano je, albo osobiście przynoszono do redakcji. U nas jedna z koleżanek mozolnie doliczała punkty. Techniki były różne. Jedni wysyłali po jednym kuponie, inni zbierali, grupowali je i wysyłali albo przynosili kiedy zebrało się ich kilkaset. Byli jeszcze tacy, którzy zbierali je przez cały czas trwania akcji i dopiero na kilka godzin przed końcem przynosili je do redakcji. Warto dodać, że czymś takim była załamana koleżanka licząca kupony. Zdarzały się też zabawne sytuacje. Tak jak ta kiedy zielonogórscy taksówkarze, fani żużla, po cichutku zbierali kupony i dosłownie na kilka minut przed finałem, a akcja kończyła się pewnego dnia o północy, przynieśli wielki wór do redakcji. Do niego dołączyli pismo z podpisem ochroniarza, że dostarczyli je o 23.50. Na wszystkich kuponach na pierwszym miejscu był Andrzej Huszcza, który do tego momentu był gdzieś na 11-12 miejscu. Po tej akcji wygrał plebiscyt!
Inni szybko opanowali technikę forowania swoich i dołowania rywali. To sprawdzało się jednak tylko przy większej licznie kuponów. Wystarczyło na przykład na stu kuponach na pierwszym miejscu wpisać swego faworyta, jego rywala w ogóle nie umieszczać, a na lokatach 2-9 odnotować takich sportowców, którzy raczej nie mieli szans.
Najpopularniejszy nie zawsze najlepszy
Po wielu latach głosowania tym systemem odbieraliśmy wiele uwag, że nie jest to wybór najlepszych, ale najpopularniejszych. Tak w istocie było. Jeśli ktoś był fanem żużla, to umieszczał na trzech pierwszych miejscach żużlowców, a bywało, że dopiero na czwartym mistrza olimpijskiego. Inni szybko opanowali technikę forowania swoich i dołowania rywali. To sprawdzało się jednak tylko przy większej licznie kuponów. Wystarczyło na przykład na stu kuponach na pierwszym miejscu wpisać swego faworyta, jego rywala w ogóle nie umieszczać, a na lokatach 2-9 odnotować takich sportowców, którzy raczej nie mieli szans. Niewiele to miało wspólnego z wyborem najlepszych, ale nie było niezgodne z regulaminem. Mieliśmy więc czasem medalistę olimpijskiego na trzeciej pozycji, a przed nim dwóch znanych ligowców. To zaczęło uwierać nam, ale też rozsądnym Czytelnikom, których przecież jest znakomita większość. Problemem też zaczęła być lista kandydatów. Przez wiele lat, żeby się na niej znaleźć, wystarczyła lokata na podium mistrzostw Polski seniorów albo bycie zawodnikiem zespołu ligowego na szczeblu centralnym. Kiedy zaczęły się mnożyć dyscypliny, pojawili się różne federacje, ale też wiele dyscyplin ligowych zostało otwartych i nie było już czymś wielkim zagrać w drugiej lidze, zaczęliśmy mieć problem. Pewnego roku kiedy zestawiliśmy kandydatów, lista miała 150 pozycji. Groziło nam więc pójście na ilość, a nie jakość.
Internet odmienił wszystko
Te wątpliwości nałożyły się na nowy czas. Kupony zaczęły odchodzić do lamusa, a zastąpiło go głosowanie internetowe i SMS-owe. Także zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie rozdzielić głosowania na najpopularniejszych, od wyboru najlepszych. I tak pojawiła się ,,rewolucja”. Postanowiliśmy głosowanie na najpopularniejszych oddać Czytelnikom. Niech oni kierują się nadal sympatią do dyscypliny i zawodników, niech wybierają tych, których lubią. Z kolei do ekspertów (dziennikarzy, samorządowców związanych ze sportem, trenerów) oddaliśmy decyzję wyboru najlepszych. Oni już nie mogą się kierować sympatiami, a muszą wyłącznie brać pod uwagę osiągnięcia kandydatów. Podnieśliśmy też wymagania. Teraz by trafić na listę gwiazd z których wybrani będą laureaci trzeba mieć medal mistrzostw świata lub Europy, znaleźć się na podium Pucharu Świata, natomiast przedstawiciele zespołów ligowych muszą występować w najwyższej klasie rozgrywek.
Wybieramy też w powiatach
Przez lata plebiscyt był zamknięty. Kandydatów proponowali nasi dziennikarze, oczywiście w o oparciu o swoją wiedzę i dokonania sportowców. W ten sposób brali w nim udział tylko zawodnicy, którzy byli znani w regionie i kraju. Nie byliśmy w stanie dostrzec i promować tych zawodników, którzy osiągają sukcesy w swoich miastach i miasteczkach, ale nie mogą trafić, albo mają trudności by trafić na łamy gazet czy pojawić się w audycjach radiowych. Stąd pojawił się pomysł, by najpierw głosować w lubuskich powiatach, a potem zwycięzcy walczyliby na etapie wojewódzkim. Do sportowców dołączono trenerów, juniorów i juniorki, a także drużyny. Kolejnym etapem było sprawienie, że plebiscyt stał się otwarty. To znaczy każdy może zgłosić każdego. Naturalnie kandydatury podlegają weryfikacji. Ten pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Dzięki plebiscytowi powiatowemu na naszych łamach pojawili się młodzi, obiecujący zawodnicy, dla których udział w plebiscycie i możliwość stanięcia podczas balu obok wielkich mistrzów jest wielkim przeżyciem i bodźcem do jeszcze większej pracy po to by za kilka lat stać na ich miejscu.
Sobotni bal odsłoni tajemnice
I tak dobrnęliśmy do finału 57 plebiscytu. W sobotę, 22 lutego, dowiemy się, kto został najlepszym lubuskim sportowcem, a potem będzie wielki bal. Te wspaniałe imprezy obfitowały w różne fajne wydarzenia, sportowcy pokazali kto najdłużej wytrzymuje na parkiecie, który prezes ma słabą głowę i już po 22.00 trzeba po niego wzywać taksówkę, który z polityków powiedział coś ciekawego. Ale to już temat na inne opowiadanie.
- Tak pięć lat temu bawili się najlepsi nasi sportowcy ZDJĘCIA
- Wielka Gala Sportu już dzisiaj. A tak było rok temu! Zobacz
- Gala Sportu Lubuskiego. Tak było rok temu [WIDEO, ZDJĘCIA]
- Tomasz Pasek: Jestem szczęśliwy, że mnie doceniono [WIDEO]
- Bartosz Zmarzlik: Zawsze cało, zdrowo i do domu [WIDEO]
- Prezes Falubazu: Patryk miał pecha. Za rok się odkujemy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?