Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejechali ponad 8 tys. km rowerami. Gorzowianie wrócili z wyprawy po Amazonce [WIDEO]

Redakcja
Gorzowscy bracia na pamiątkę w wyprawy po Amazonce przywieźli sobie maczetę.
Gorzowscy bracia na pamiątkę w wyprawy po Amazonce przywieźli sobie maczetę. Artur Szymczak
Bracia z Gorzowa: Hubert Kisiński i Dawid Andres właśnie wrócili z wyprawy po Ameryce Południowej. Ponad 2 tys. km przejechali rowerami w górach, a "rowerami amazońskimi" przemierzyli 6 tys. km po Amazonce.

- Na koniec wyprawy ponad miesiąc czasu płynęliśmy dzień w dzień. Dostaliśmy wtedy strasznie po kościach, mentalnie i fizycznie. Do tego stopnia, że do dzisiaj nie doszliśmy do siebie - mówił tuż po powrocie Dawid Andres. Do tej ciężkiej i trudnej wyprawy przygotowywał się przez 2 lata. - Nic mnie nie zaskoczyło, nawet piraci - dodaje.

- Pół roku ciężkiej wyprawy, ale jakoś daliśmy radę. To była jedna wielka przygoda! - z uśmiechem na ustach wspomina Hubert Kisiński. Swoją przygodę bracia rozpoczęli nad Pacyfikiem, w peruwiańskiej miejscowości Camana, położonej wysoko w Andach. Stamtąd ruszyli w kierunku Amazonki. Gdy dotarli do Atalaya przesiedli się na "rowery amazońskie" i rozpoczęli podróż rzeką. - "Rowery amazońskie" przywiózł nam do Atalaya mój przyjaciel Dominik Dąbrowski i tam zaczęliśmy etap wodny - mówi Dawid Andres. Wodny rower przypomina katamaran. To rower na pontonach ze śrubą połączoną z pedałami.

Tak wyglądała podróż rowerami wodnymi po Amazonce
Tak wyglądała podróż rowerami wodnymi po Amazonce Dawid Andres

Przeczytaj także: Rowerem po Amazonce. Skok do Atlantyku na koniec wyprawy!

Płynąc po Amazonce podziwiali ogromną rzekę i wspaniałą naturę. Zwrócili też uwagę na dużą skalę wycinki drzew z lasu tropikalnego. Bracia obalili również mit krążący o piraniach. - Piranie nie zjadają ludzi. To my je jedliśmy - podkreśla ze śmiechem Dawid Andres. Podróżnicy na swoim szlaku spotkali też polską rodzinę. - Wyjechali z kraju, bo nie wytrzymali politycznie. Mówili nam, że tam mogą sobie wybudować dom bez pozwolenia. Są artystami i tworzą swoje dzieła - dodaje Hubert Kisiński.

Wyprawa była kosztowna. Telefon satelitarny i opłaty z tym związane oraz wyżywienie, to wymagało sporych pieniędzy. - Wcześniej mi się wydawało, że na Amazonce będziemy mieli jedzenie za darmo, w szczególności w Peru. Ale praktycznie za wszystko musieliśmy płacić. W Brazylii jest tak drogo, jak w Polsce - mówi Dawid Andres.

Podczas podróży bywały też mniej sympatyczne spotkania. Na szczęście kończyły się szczęśliwie. W drodze pomiędzy Satipo a Atalaya (to wyjątkowo niebezpieczny regionie Peru zamieszkanym przez plemię Ashaninka) braci napadli piraci. Skończyło się z humorem. Najpierw "gangsterzy" poprzewracali się, a potem nie mogli się zdecydować z czego chcą ograbić swoje ofiary. Skończyło się na stracie 200 soli (to nieco ponad 200 zł). Ale zdarzyły się inne kradzieże, w tym aparatu fotograficznego, którego Dawidowi Andresowi jest żal najbardziej.

Brazylia jakoś nie pociągnęła szczególnie rowerzystów. Ale jednogłośnie polecają Peru. - To piękny kraj. Ale trzeba pojechać tam, gdzie nie ma turystów, bo tamtejsi ludzie są naprawdę wspaniali. Gdy jest się jedynym turystą, to ludzie pukają do drzwi i pytają, w której restauracji chce się zjeść oraz na co ma się ochotę - z zachwytem dopowiada Dawid Andres.

Gorzowianie dopiero wrócili. Teraz chcą odpocząć, ale już w głowach snują plany na przyszłość. - Ja na razie nie myślę o żadnej wyprawie. Ewentualnie o miesięcznej, ale nie półrocznej - mówi Dawid Andres. Jego brat z chęcią powtórzyłby ten wyczyn. - Ale musiałbym mieć jakiś cel. Może „zaatakujemy” następną rzekę, może Nil - ze śmiechem dodaje Hubert Kisiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska