O policyjnych i strażackich wozach przy ul. Kazimierza Wielkiego w Gorzowie dowiedzieliśmy się od Czytelniczki w czwartek 7 czerwca około 20.00. Policja potwierdziła: była akcja, wyglądała dramatycznie, ale finał okazała się szczęśliwy.
Jak nas poinformował sierż. szt. Maciej Kimet z zespołu prasowego lubuskiej policji, wszystko zaczęło się od nagle przerwanej rozmowy telefonicznej. Rozmawiały dwie panie. Gdy jedna przestała się odzywać, drugą to bardzo zaniepokoiło. - Bała się, że coś mogło się stać - mówi sierż. Kimet.
Mocno zaniepokojona kobieta zaalarmowała policję. Mundurowi pojechali pod wskazany adres, a kiedy nikt im nie otwierał, co więcej - zza drzwi nie dochodził najmniejszy szmer - razem ze strażakami postanowili je otworzyć. Co zastali w środku? - Mieszkanie było puste - relacjonuje sierż. szt. Maciej Kimet.
Przeczytaj też: **Fałszywe alarmy o ładunkach wybuchowych w szkołach postawiły służby na nogi**
Historia ma jednak szczęśliwy finał, bo policjanci ustalili w końcu, że właścicielka mieszkania akurat leczy się w jednym z poznańskich szpitali i to stamtąd dzwoniła. A nagle przerwana rozmowa to po prostu rozładowany telefon.
Polecamy też: Europejski Dzień Numeru Alarmowego 112. Ciągle jest bardzo dużo fałszywych zgłoszeń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?