Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przewodniczący rady miejskiej w Żaganiu zdobywa alpejskie szczyty

Renata Wcisło
Na najwyższym alpejskim szczycie Austrii - Grossgrocknerze. Zdzisław Mirski stoi drugi z prawej. Nad członkami wyprawy powiewa flaga Żagania.
Na najwyższym alpejskim szczycie Austrii - Grossgrocknerze. Zdzisław Mirski stoi drugi z prawej. Nad członkami wyprawy powiewa flaga Żagania. fot. Archiwum Zdzisława Mirskiego
Kiedy zszedł z pierwszego w swoim życiu trzytysięcznika, rozpłakał się. W górach zdarza mu się to częściej.

Kocha je, czynią z niego lepszego człowieka. Za dwa lata, w swoje 60. urodziny wejść na Kilimandżaro - to marzenie Zdzisława Mirskiego.

Góry zmieniają podejście człowieka do rzeczywistości. Jeśli się je kocha.
- Jestem w tym wieku, że zdobywanie szczytów to dla mnie także próba pokonywania samego siebie - przyznaje Z. Mirski, nauczyciel geografii, były dyrektor żagańskiego gimnazjum nr 2, plastyk.

Dzieciństwo w górach

Tatry. Miał 16 lat, kiedy wydeptał tu już wszystkie szlaki. W dzieciństwie jeździł w nie często z rodzicami. Tu poznał swoją przyszłą żonę, góralkę z Zakopanego. Potem się wspinał, próbował swoich sił w jaskiniach. Sportowe podejście do gór? Osiąganie wyników we wspinaczce czy pod ziemią? Może byłby z niego wyczynowiec, ale… urodziła się mu pierwsza córka.

- Odpowiedzialność albo szaleństwo - przed takim wyborem postawiła go żona. Zaczął się okres przyzwoity. Z małżonką i dziećmi nad morzem… Ale jeździli i w góry. Tyle że bez wariactwa. Rodzinnie.

Kiedy po upadku komunizmu zostały otwarte zachodnie granice, Z. Mirski spakował rodzinę.
- I heja! Przez Europę! Aż nad Jezioro Bodeńskie - opowiada.

To nie była jedyna zagraniczna podróż z dziećmi. Namiot, własny wikt - wszystko tanim kosztem. Właśnie w latach 90. po raz pierwszy zobaczył Wysokie Taury (najwyższy masyw Alp Austriackich - przyp. red.) i już wiedział: jeszcze tu wróci.
Mijały lata, córki dorastały. Przełomem dla Z. Mirskiego było spotkanie Wiesława Bąkowskiego z Żagania. Wreszcie trafił na idealnego partnera w góry. Mówi o nim:
- Odpowiedzialny, woli się wycofać niż ryzykować. Jest dla mnie hamulcem. A mam czasem szaleńcze zapędy…

Nie odpuszcza tak łatwo

Na pierwszą wspólną wyprawę wybrali się trzy lata temu: rodzina Wieśka i on.
Kierunek: Alpy, Grossgrockner (3798 m n.p.m.), najwyższy szczyt Austrii. Ale doszli tylko do Małego Grossgrocknera. Pogoda załamała się, musieli zawrócić.

W tym roku znów postanowili się zmierzyć z niezdobytym szczytem. Wytrwale czekali w alpejskim schronisku na poprawę aury. Wreszcie, 25 lipca, wyruszyli w górę. Mróz: -5 stopni. Silny wiatr. Ale udało się. Grossgrockner został zdobyty.
Po zejściu spakowali sprzęt i… pojechali zdobywać kolejny szczyt.

Tym razem najwyższy w Europie - Mont Blanc (4811 m n.p.m.). Na szlak wyruszyli z Chamonix, popularnej francuskiej miejscowości u podnóża "Dachu Europy".
- Ale popełniliśmy jeden błąd. Podchodziliśmy z ciężkimi plecakami i jeszcze kolejka górska, którą można zwykle wyjechać na pewną wysokość, była nieczynna - opowiada Z. Mirski.

- Doszliśmy do Kuluaru Rollingstonsów. Ten odcinek większość alpinistów pokonuje biegiem. Jest niebezpieczny, lecą kamienie. Tuż przed nami zginęli tu Polacy. To było dla nas ogromne obciążenie psychiczne.

Zawrócili. Zmęczeni, uciekali przed pogarszającą się pogodą: - Ta fatalna często jest przyczyną górskich tragedii - podkreśla Z. Mirski.

Jeszcze wrócą na Mont Blanc

Z. Mirski i jego przyjaciele nie dają za wygraną. Szykują się znów do zdobycia Mont Blanc. W planach mają też Grossvenediger (3665 m n.p.m.) - drugi pod względem wysokości szczyt Austrii. A za dwa lata przewodniczący rady miejskiej skończy 60 lat. Spełnieniem najbardziej skrytych marzeń byłoby spędzić dzień urodzin na Kilimandżaro. Ta najwyższa góra Afryki ma 5895 m n.p.m.

Ale to nie wszystko. Jest jeszcze jedno pragnienie - Elbrus (5642 m n.p.m. ), położony na Kaukazie najwyższy szczyt Rosji.

- Czy tam kiedyś pojedziemy? To zależy od Wieśka, któremu czasem podpowiem coś głupiego… - zaznacza Z. Mirski. I macha ręką: - Wstyd się przyznać, że w tym wieku ma się takie szalone pomysły.

Gdzie się pchasz?

Ale góry to dla niego przede wszystkim tęsknota. Intymność. Tatry. Tu najczęściej hartuje ducha i dba o kondycję fizyczną. Chodzi w nie ze znajomymi, rodziną, córkami, którym zaszczepił miłość do gór. Za rok wybiera się w Tatry Słowackie, z żoną, która nie raz przywoływała go już do porządku i mówiła: - Gdzie się pchasz?!
A jednak często z nim potem szła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska