Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez miłość do gołębi, starszy pan z Barlinka może stracić dach nad głową

Jacek Słomka, gs24
- Co, mam zrobić z tymi moimi ptakami? – pyta ze łzami w oczach pan Tadeusz. – Stare i młode pozabijać? - Chyba by mi serce pękło - mówi mężczyzna.
- Co, mam zrobić z tymi moimi ptakami? – pyta ze łzami w oczach pan Tadeusz. – Stare i młode pozabijać? - Chyba by mi serce pękło - mówi mężczyzna. Fot. Jacek Słomka
Administrator budynku, w którym Tadeusz Karasiewicz mieszka razem z żoną, zapowiedział wystąpienie do sądu o opróżnienie lokalu, w którym to małżeństwo mieszka od 1952 roku. Wszystko przez miłość starszego pana do gołębi.

- Te ptaki to całe moje życie - opowiada pan Tadeusz. - Miałem je zawsze. Jednak w roku ubiegłym musiałem się ich pozbyć. Gdybym tego nie uczynił, administrator budynku, Barlineckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, zagroziło mi sądem i eksmisją - skarży się 80-letni mężczyzna. - A wszystko przez to, że nie miałem zgody na hodowlę moich gołąbków - dodaje mężczyzna.

Ja ich nie zabiję!

T. Karasiewicz część swoich ptaków wtedy sprzedał, część rozdał innym hodowcom. Rozebrał też klatkę na budynku gospodarczym. Dokładnie wysprzątał komórkę. Wszystko to potwierdza administrator. Jednak dziewięć gołębi, po pewnym czasie powróciło do domu. Sąsiadom to się nie spodobało. O ponowne ich usunięcie zwrócili się do BTBS.

Także o ostateczne załatwienie sprawy z gołębiami grzmiał z mównicy, podczas sesji Rady Miejskiej Barlinka, radny Paweł Lewczuk.
- Proszę o skuteczne załatwienie tej sprawy. Bo jak na razie, skutek jest żaden. A hodowla wciąż jest uciążliwa dla współmieszkańców - mówił P. Lewczuk.

Sprawę starał się załagodzić burmistrz Zygmunt Siarkiewicz. - Do tej pory doprowadzono do tego, że gołębi przez jakiś czas tam nie było - powiedział. - Część z nich została nawet uśmiercona. Jednak kilkaptaków uciekło nowym właścicielom - twierdził burmistrz. - Tadeusz Karasiewicz powiedział, że drugi raz ich się nie pozbędzie. A, już na pewno ich nie pozabija. Postaramy się jednak, żeby gołębie z ulicy Gorzowskiej zniknęły. Zrobimy to jednak zgodnie z prawem - zapewniał Z. Siarkiewicz.

Takie prawo

Kilka dni po sesji, państwo Karasiewiczowie otrzymali kolejne pismo z Barlineckiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Napisano w nim, że muszą opuścić mieszkanie. Jeżeli tego nie uczynią, sprawa trafi do sądu. Argumentem ma być fakt, że gołębie nie tylko przeszkadzają niektórym lokatorom, ale też na ich hodowlę nikt nie wyraził zgody.

- Niestety takie jest prawo, i nic innego nie możemy zrobić - informoowała prezes BTBS Elżbieta Walczyńska. - Dopóki wszyscy lokatorzy na hodowlę się nie zgodzą, a na to się nie zanosi, nic innego zrobić nie można - dodała.

T. Karasiewicz gołębiami interesował się od najmłodszych lat. W czasie wojny przypłacił to pobiciem przez Niemca. Także później, gdzie tylko mógł, hodował te ptaki. Przez ostatnie 30 lat trzymał je w pobliżu swojego domu, na ul. Gorzowskiej. W roku ubiegłym, jednej z sąsiadek pana Tadeusza zaczęło to przeszkadzać. Dla niego i jego żony zaczęły się w tym momencie kłopoty.

- Mam prawie 80 lat. Jestem schorowanym człowiekiem. Podobnie jak moja żona. Nikt mnie nie zmusi, żebym te ptaki pozabijał. Pękłoby mi serce. Spróbuję je sprzedać, w styczniu na giełdzie w Poznaniu. Poproszę BTBS, żeby do tego czasu dał mi czas. Tylko, co będzie jak znowu któryś gołąb wróci? - pyta zrozpaczony starszy mężczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska