Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez półtora roku rabowali na potęgę pasażerów kolei. Robili to m.in. w pociągu z Zielonej Góry

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Czasami drogi stróżów bezpieczeństwa i pasażerów się rozchodziły. Strażnicy współpracowali z bandytami
Czasami drogi stróżów bezpieczeństwa i pasażerów się rozchodziły. Strażnicy współpracowali z bandytami Mariusz Kapała/archiwum
Rozboje i kradzieże w dalekobieżnych pociągach - to główne zarzuty wobec szajki, która grasowała w jadących przez Polskę wagonach. Prokuratura udokumentowała 53 takie zdarzenia. Ile naprawdę ich było, tego nikt nie jest w stanie ustalić.

Krzysztof jechał nocnym pociągiem ze Szczecina do Warszawy. Siedział w przedziale na miejscu przy drzwiach. Na małym stoliku postawił sobie kupioną na dworcu wodę. Wypchany portfel miał w bocznej kieszeni spodni. Tak, żeby go zawsze czuć. Z przedziału wyszedł tylko raz, w okolicy Szamotuł, żeby nieco rozprostować kości i skorzystać z toalety. Poprosił siedzącego przy oknie mężczyznę, żeby zwrócił uwagę na bagaż, który zostawił na półce. Kiedy wrócił po kilku minutach, wziął łyk wody i zasnął.

Obudził się w Poznaniu, kiedy do przedziału weszli kolejni pasażerowie. Machinalnie sięgnął, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Nie było. Kieszeń w spodniach była przecięta, nie było w niej portfela. Przy oknie sadowili się już nowi pasażerowie. Po uprzejmym mężczyźnie nie było już śladu. Tak, jak po portfelu.

- Podejrzani najpierw typowali podróżnego, a potem kradli mu pieniądze znajdujące się najczęściej w garderobie lub w bagażu albo spożywali z podróżnym alkohol, by go upić, a następnie okraść. Kolejną metodą sprawców było dodawanie do alkoholu lub napojów bezalkoholowych środków mających szybko doprowadzić do nieprzytomności - tak modus operandi sprawców opisali prokuratorzy z Podkarpackiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie.

To oni oskarżają 24 osoby o to, że przez półtora roku okradali pasażerów. To nie tylko złodzieje i ich herszt.

- Oskarżeni niejednokrotnie zastraszali i grozili też funkcjonariuszom Straży Ochrony Kolei, załodze konduktorskiej danego pociągu lub ochroniarzom kolei w razie uniemożliwiania im dokonania przestępstw - mówi Rafał Teluk, szef podkarpackiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej.

- Wręczali też pieniądze w różnych kwotach ustalonym ochroniarzom kolei, konduktorom, kierownikom pociągów, aby ci wskazali podróżnych, którzy posiadają przy sobie znaczną ilość gotówki lub by umożliwili im dokonanie przestępstw.

W pociągu z Przemyśla do Świnoujścia nie było tłoku. Andrzej i Katarzyna rozłożyli więc, ile się dało fotele i zasnęli. Przebudzili się dopiero, kiedy czyjaś ręka sięgała po torebkę Katarzyny. Mimo szybkiej reakcji nie udało się jednak złapać złodzieja. Konduktor, który akurat przechodził, tylko wzruszył ramionami.

- Sprawdźcie w toalecie - powiedział i poszedł dalej.

W śmietniku znaleźli torebkę, bez aparatu fotograficznego i z pustym portfelem. Nie było gotówki. Po przyjeździe do celu kradzież zgłosili na policji. Ilu innych to zrobiło?

- Potencjalni pokrzywdzeni typowani byli przez członków grupy przestępczej głównie wśród podróżujących cudzoziemców, co pozwalało przypuszczać, że przestępstwa nie zostaną zgłoszone organom ścigania. Łupem sprawców padały głównie pieniądze - informuje Prokuratura Krajowa.

Oskarżeni działali w pociągach relacji Świnoujście-Przemyśl (pociąg Przemyślanin), Świnoujście-Warszawa (pociąg Uznam), Zielona Góra-Warszawa (pociąg Zielonogórzanin), Szczecin-Przemyśl (pociąg Osterwa), Berlin-Przemyśl (pociąg Pogórze), Świnoujście-Warszawa Wschodnia (pociąg Podlasiak), Wrocław-Słupsk (pociąg Szkuner).

- Jechałem z bratem nocnym pociągiem z Wrocławia do Słupska - opowiada Mateusz.

- On przy oknie przedziału, ja obok. Coś tam robiłem w laptopie, po czym odłożyłem go na półkę. Zapadliśmy w drzemkę, ale taką lekką, jak to w pociągu, w półczuwaniu, bo mało wygodnie było. Coś tam jeszcze rozmawialiśmy, ale nagle musieliśmy mocno zasnąć, bo obudziliśmy się dopiero w Białogardzie. „Gdzie laptop?” - spytał brat.

Na półce go nie było. Wybiegliśmy z przedziału, ludzie wychodzili i wchodzili. W oko wpadł nam postawny mężczyzna z wielkim plecakiem idący szybko po peronie do wyjścia. Złapaliśmy konduktora. Kiedy usłyszał, o co chodzi, zaczął być opryskliwy. „Sami jesteście sobie winni” - stwierdził, ale napisał mi zaświadczenie dla policji o zgłoszeniu kradzieży.

Oczywiście policja spisała nasze zeznania, ale sprawę umorzyła z powodu niewykrycia sprawców. Potem przeczytaliśmy w prasie, że na tej trasie, właśnie gdzieś koło Białogardu, często zdarzają się kradzieże, a złodzieje potrafią w przedziale rozpylić środek nasenny. I podejrzewaliśmy z bratem, że tak było i w naszym przypadku, bo wcześniej nie zasypialiśmy w pociągach aż tak, żeby nie słyszeć, że ktoś wchodzi do przedziału. Od tego czasu jeździmy tylko w wagonach bezprzedziałowych.

W czasie przeszukań u członków rozbitej szajki znalezione i zabezpieczone zostały przedmioty świadczące o prowadzonym przez oskarżonych procederze, w tym: telefony komórkowe, nożyczki chirurgiczne, środki farmaceutyczne, składany nóż, latarka kieszonkowa, klucze do otwierania przedziałów, a także ponad 21 tys. zł, ponad tysiąc euro, pieniądze w walutach - ukraińskiej i białoruskiej oraz dwie kolekcjonerskie monety.

Gang współpracował bardzo ściśle. Każdy miał w nim wyznaczoną rolę.

- Konduktorzy na przykład wskazywali podróżnych posiadających przy sobie znaczną ilość pieniędzy w różnych walutach lub cudzoziemców - obywateli Ukrainy, Białorusi, Gruzji, a także uprzedzali o planowanej interwencji czy obecności funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei lub policji - opowiada prokurator Teluk.

Co ważne, śledczym udało się rozbić jedność grupy. Większość oskarżonych wprawdzie nie przyznała się do popełnienia przestępstw, niektórzy jednak złożyli obszerne i szczegółowe wyjaśnienia. Teraz staną przed sądem.

Szef grupy Robert B. nie ma co liczyć na łagodny wyrok, bo jest recydywistą i chociaż za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą grozi do dziesięciu lat więzienia, on może dostać więcej.

A inni? Za kradzieże, kradzieże zuchwałe i rozboje grożą kary odpowiednio: do pięciu, ośmiu i 12 lat pozbawienia wolności. Funkcjonariuszom publicznym za branie łapówek grozi do ośmiu lat więzienia, a za pomoc w ukrywaniu majątku pochodzącego z przestępstw - do pięciu lat.

Współpraca: Anna Czerny-Marecka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przez półtora roku rabowali na potęgę pasażerów kolei. Robili to m.in. w pociągu z Zielonej Góry - Głos Koszaliński

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska