Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez przypadek znaleźli bezcenny artefakt w Lubuskiem. Za te kółeczka można było kupić wieś

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Trudno dostrzec w tej bezkształtnej bryle kolczugę. Tym większa chwała znalazcom
Trudno dostrzec w tej bezkształtnej bryle kolczugę. Tym większa chwała znalazcom Dariusz Chajewski
Mamy kolejne znalezisko dokonane przez przypadkowego znalazcę. Chociaż nie tak do końca przypadkowego. Unikatowy artefakt na brzegu Odry w Krośnie Odrzańskim odnaleźli członkowie miejscowego Stowarzyszenia 515. Spodziewali się, że coś może tutaj być...

Oto grupa przyjaciół, miłośników Krosna, wybrała się na patrol wzdłuż rzeki. Określenie „patrol” jest w pełni uzasadnione, gdyż nad Odrą prowadzone są właśnie prace ziemne związane z zabezpieczeniem przeciwpowodziowym miasta, a wiadomo, ze jak tutaj kopią to zawsze coś wyjdzie…

Myślał, że to łańcuszek do donicy

- Naszą uwagę zwróciła grupa drzew i drewnianych fragmentów jakiejś konstrukcji – mówi Łukasz Dudzic, który jako pierwszy dostrzegł dziwny kształt. Na początku myślałem, że to taki łańcuszek, na jakich nad drzwiami wiesza się donice. Jednak zdałem sobie sprawę, że tych ogniw jest zbyt wiele. Zrobiliśmy zdjęcia i wysłaliśmy najpierw do znajomych, którzy lepiej się znają na podobnych znaleziskach, a później powiadomiliśmy właściwe służby.

Trudno dostrzec w tej bezkształtnej bryle kolczugę. Tym większa chwała znalazcom
Trudno dostrzec w tej bezkształtnej bryle kolczugę. Tym większa chwała znalazcom Dariusz Chajewski

Określenie, że archeologów „zatkało” z wrażenia jest może na wyrost, ale przyjęli wieść z lekkim niedowierzaniem. Oto na zdjęciach był najwyraźniej fragment kolczugi, a wielkość i kształt ogniw sugerowały, że pochodzi z XII lub XIII wieku.

Takich artefaktów znaleziono może dwa, trzy w Polsce. Natychmiast na miejsce odkrycia ruszyli fachowcy, w poszukiwaniach wykorzystano wykrywacze metalu. Plonem poszukiwań były kolejne fragmenty kolczugi.

- Mamy do czynienia z rodzajem pancerza, którego używano we wczesnym średniowieczu – mówi Arkadiusz Michalak, dyrektor Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza w podzielonogórskiej Świdnicy. - Żelazo było cennym wówczas surowcem i takich kolczug nie wyrzucano, ale wykorzystywano wtórnie, przekuwano na biżuterię. Stąd to rzadkość. Taka kolczuga była bajońsko droga. Cóż, wyobraźmy sobie, że do jej wykonania, pomijając cenę materiału, potrzeba jakieś trzydzieści, czterdzieści tysięcy ogniw.

[sc]Międzyrzecki Rejon Umocniony[/sc]Wyobraźnię poszukiwaczy skarbów rozpala Bursztynowa Komnata, która zaginęła pod koniec drugiej wojny. Jeden ze śladów prowadzi w okolice Bledzewa. Konkretnie do podziemi poniemieckich bunkrów.Bursztynowa Komnata miała być symbolem prusko-rosyjskiej przyjaźni. W 1716 r. Fryderyk Wilhelm podarował ją Piotrowi I Wielkiemu. Car miał powód do radości. Arcydzieło sztuki jubilerskiej składało się z bogato zdobionych bursztynowych paneli pokrywających ściany pokoju o wymiarach 10,5 na 11,5 m. Od 1743 r. wyposażenie gabinetu rozbudowano, dodając do niego m.in. kandelabry, lustra i meble, zaś w 1755 r. caryca Elżbieta przeniosła komnatę z Petersburga do Carskiego Sioła pod Petersburgiem. Podczas drugiej wojny Niemcy zrabowali komnatę i wywieźli ją do Kaliningradu, czyli ówczesnego Królewca. 9 kwietnia 1945 r. miasto zostało zdobyte przez Armię Czerwoną, jednak Rosjanie nie natrafili na ślad bezcennego zabytku. Po zakończeniu wojny Bursztynowa Komnata była poszukiwana przez historyków sztuki, łowców skarbów, a nawet wywiady NRD i ZSRR. Pojawiło się wiele hipotez na temat jej ukrycia. Jeden ze śladów prowadzi do podziemi Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, gdzie jeszcze podczas wojny hitlerowcy przygotowali tzw. komory depozytowe na dzieła sztuki i cenne archiwalia. Niemcy wykorzystali do tego komory znajdujące się w dwóch różnych miejscach labiryntu podziemnych korytarzy łączących bunkry MRU.

Złoty pociąg "jechał" też przez Lubuskie. Gdzie się zatrzyma...

Wieś za kolczugę

Kolczuga świadczy o tym, że jej posiadacz był zamożnym człowiekiem, gdyż to metalowe wdzianko o kroju tuniki kosztowało tyle, co spora wieś. Jak już dziś mówią archeolodzy szata ta składa się z ogniw sztancowanych z arkusza blachy łączonych z ogniwami nitowanymi przy pomocy specjalnych szczypiec. Kolczuga była nakładana na rodzaj grubej szaty nazywanej przyszywalnicą. Jej fragmenty również znaleziono.

- Teraz artefakt trafi do konserwacji, która może potrwać nawet rok – dodaje Michalak. – Chcielibyśmy aby można było obejrzeć poszczególne jej ogniwa. Zostanie zrobiona również ekspertyza metalograficzna. Z kolei jeżeli uda nam się wyizolować kawałek sznurka być może będzie możliwe dokładniejsze datowanie znaleziska przy pomocy C 14.

Satysfakcji nie kryje lubuska wojewódzka konserwator zabytków Barbara Bielinis-Kopeć i to nie tylko za sprawą cennego znaleziska, ale zachowania ludzi, którzy je znaleźli. To już staje się regułą, że zawiadamiani są fachowcy i władze samorządowe. Tak powinno być.

- Nie wyobrażamy sobie, abyśmy mogli inaczej się zachować – dodaje Dudzic. – Archeolodzy będą się teraz głowić nad detalami, datami. Ja natomiast zastanawiam się nad jednym… Co też stało się z właścicielem tej kolczugi. Czy to rycerz, który zginął w jakiejś bitwie, a może tylko jakiś pachołek zgubił pakunek z cenną zbroją, a może woj strzegł mostu… Jestem ciekaw, co powiedzą fachowcy…

Wideo: Pod Rzepinem znaleziono historyczną broń

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska