Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przybyło nas

KATARZYNA BOREK
Kto teraz chce oddać malucha do miejskiej placówki, musi go zapisać na listę oczekujących. Bez gwarancji przyjęcia. - Ostatni raz było tak z 15 lat temu - mówi dyrektorka Wisienki.

W mieście są trzy żłobki: Kubuś Puchatek przy ul. Braniborskiej, Promyczek przy Wandy i Wisienka przy Wiśniowej. - Zwykle we wrześniu były jeszcze wolne miejsca, ale teraz te 90 które mieliśmy do dyspozycji są już dawno zajęte - opowiada dyrektor Wisienki Magdalena Motylska. Dawno nie pamięta już takiego obłożenia, które jest również w Promyczku. - Ze względu na korzystne położenie w centrum miasta zawsze byliśmy oblegani, ale w tym roku zainteresowanie jest rzeczywiście ogromne - mówi szefowa placówki przy ul. Wandy Renata Szylderowicz.

Przybyło nas

Panie pracujące w żłobkach zastanawiają się, skąd takie obłożenie: czy jest silniejsza konkurencja na rynku pracy, która zmusza mamy do wcześniejszych powrotów, czy też rodzice przestali dowierzać prywatnym opiekunkom? Wytłumaczenie może być jednak proste - rodzicami zostają roczniki z wyżu demograficznego. Na pewno rodzi się więcej dzieci. Jeszcze niedawno jak maluchowi z Wisienki rodziło się rodzeństwo, to mama była z nim zapraszana, aby wszystkie dzieci zobaczyły jak wygląda noworodek. I potem dzieci pisały do świętego Mikołaja, że też chcą braciszka i siostrzyczkę. A w tym roku już kilkoro mam spodziewa się drugiego dziecka.
- W maju i w czerwcu urodziło się u nas 120 dzieci. W lipcu tylko o jedno mniej - mówi rzeczniczka Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze Adrianna Wilczyńska.

Ale miejsc nie

Kiedyś we wrześniu w miejskich żłobkach zawsze były wolne miejsca. Może z powodu tego boomu teraz jednak w żadnym z trzech miejskich żłobków nie ma szans na przyjęcie dziecka z marszu. - Mieliśmy 90 miejsc, a i tak przyjęliśmy 106 maluchów - tłumaczy kierowniczka Kubusia Puchatka Lucyna Anczura.
Co mają jednak zrobić rodzice, którzy np. kilka dni temu znaleźli pracę i muszą oddać dziecko do żłobka? Zostaje im jedynie przejście się do żłobka, rozmowa z jego dyrektorką i wpisanie dziecka na listę oczekujących na przyjęcie. - Codziennie przychodzi do nas jedna, dwie osoby, aby zapisać dziecko. Pierwszeństwo mają maluchy z listy rezerwowej - podkreśla R. Szylderowicz.
Takie listy są również w pozostałych żłobkach. Warto się na nie wpisać, bo jest szansa, że któryś z maluchów już chodzących do żłobka nie zaaklimatyzuje się w nim, będzie chorował, zmienią się plany życiowe rodziców. Liczyć można jedynie na łut szczęścia, bo miasto nie przewiduje ani zwiększenia puli miejsc, ani otwarcia kolejnej placówki. - We wrześniu zawsze jest więcej chętnych do żłobków, a po paru tygodniach sytuacja się normuje. Liczymy, że w tym roku będzie tak samo - mówi rzecznik prezydent Aleksander Dziącko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska