Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjazd Falubazu wywołał wielkie emocje. W oczach wielu kibiców widać było prawdziwy obłęd

Aleksandra Łuczyńska 68 363 44 60 [email protected]
Przyjazd Falubazu do Żar wywołał prawdziwe emocje wśród kibiców, którzy tylko czekają na okazję, żeby zdobyć kolejny autograf i zrobić sobie zdjęcie z ulubieńcami.
Przyjazd Falubazu do Żar wywołał prawdziwe emocje wśród kibiców, którzy tylko czekają na okazję, żeby zdobyć kolejny autograf i zrobić sobie zdjęcie z ulubieńcami. fot. Aleksandra Łuczyńska
W oczach prawdziwy obłęd, w jednej ręce plakat, w drugiej aparat fotograficzny. Żaden szanujący się fan Falubazu nie przepuści okazji, żeby zdobyć kolejny autograf i zrobić sobie z żużlowcami zdjęcie.

- Magia? To za mało powiedziane, to jest prawdziwy fenomen. Bez względu na to, jak jeżdżą, kibiców zawsze będą mieli, na tym polega prawdziwa pasja. Jak się jedzie na mecz to człowiek ma sześć godzin z głowy, bo dojazd w obie strony też sporo czasu zajmuje, ale zawsze warto. Powiem szczerze, że wolę te parę godzin przeznaczyć na żużel, niż posiedzieć w spokoju przez godzinę z żoną. Nie, ona się nie obrazi, że tak mówię, bo wyrozumiała jest - zapewnia ze śmiechem Mirosław Zakaszewski z Żar, który nie mógł odmówić sobie przyjemności przyjścia na kolejne już spotkanie drużyny Falubazu z żarskimi kibicami. Jest środa, godzina 18.00, w sportowym pubie Max robi się coraz tłoczniej, na sali mnóstwo osób, prawie każda z żółto - zielonym szalikiem. Młodsi, starsi, wśród kibiców sporo kobiet, wszyscy cierpliwie czekają na przyjazd ekipy Falubazu. W końcu się zjawiają. Kacper Rogowski, Grzegorz Zengota, Patryk Dudek, Piotr Protasiewicz i trenerzy: Piotr Żyto i Andrzej Huszcza oraz prezes klubu - Robert Dowhan wchodzą na salę pojedynczo, przy gromkich brawach i okrzykach publiczności. Ten ostatni nie może się nadziwić, że w Żarach jest taka rzesza zagorzałych fanów czarnego sportu: - Po każdych zawodach w Zielonej Górze widzimy, co się dzieje na drodze do Żar. Długie sznurki samochodów z tutejszymi rejestracjami, wszyscy w oknach mają szaliki. To jest coś niesamowitego - mówił.

W czasie spotkania kibice zasypali drużynę gradem pytań, mniej czy bardziej trudnych. G. Zengota tłumaczył, że jeszcze nie wie, w jakich barwach będzie jeździł w kolejnym sezonie. Przyznał, że ma propozycje z innych klubów i raczej przesądzone jest jego odejście z zielonogórskiej drużyny.
Kibice pytali swoich ulubieńców także o receptę na Janusza Kołodzieja, o przebudowę toru na stadionie w Zielonej Górze oraz problemy z sektorem K, na który ciężko się dostać, nawet na dwie godziny przed meczem. Skarżono się też na brak informacji o spotkaniach organizowanych z myślą o kibicach właśnie. - Bo gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to byłoby nas tutaj dwa razy więcej - zapewniano.
Zawodnicy z trenerami i prezes cierpliwie odpowiadali na wszystkie pytania. Najciekawsze padło z ust Dariusza Łyby: - Mam dziewięcioletniego syna, który aż rwie się do tego, żeby zostać zawodnikiem żużla, co, jako tato mogę zrobić, żeby mu pomóc?
- Niech jeździ, niech już próbuje. My przyjmujemy dopiero po ukończeniu 14 roku życia, do tego czasu może się powoli szkolić - poradził Huszcza, trener juniorów.

D. Łyba, jeden z najwierniejszych kibiców Falubazu z Żar przyznaje, że chciałby, żeby jego syn - Daniel, został w przyszłości żużlowcem: - On jest zafascynowany tym sportem, razem ze swoim kolegą - Hubertem, cały czas jeżdżą rowerami. Rysują sobie linie startu, w tych rowerach to już nawet linki od hamulców pourywali, żeby było tak jak w motocyklach żużlowych - opowiada ze śmiechem. - Miłość do tego sportu to już rodzinna tradycja, pochodzę z Zielonej Góry i ojciec zabierał mnie na mecze, chociaż w czasie studiów nie poszedłem na żaden, bo nie było czasu. Potem pasja odżyła, to taki fanatyzm, ale całkowicie pozytywny. Żużel jest lepszy od piłki nożnej, czy Formuły 1, jest więcej adrenaliny, emocji, nie da się tego opisać - dodaje.
- To rzeczywiście niepowtarzalny sport. Raz na wozie, raz pod wozem, ale każdy kibic musi być wierny swojemu klubowi - podkreślił Filip Kowhanko.

Po pytaniach przyszedł czas na autografy i wspólne zdjęcie, tutaj już nie było tak spokojnie. Z obłędem w oczach i aparatami ruszyli szturmem do stolika, przy którym siedzieli zawodnicy. - Mam już mnóstwo autografów i zdjęć, ale jak jest okazja, żeby podejść do nich tak blisko to nie można sobie tego odmówić. Tak jak żadnego meczu - przyznała uradowana Klaudia.
Podobne spotkanie zielonogórskiej drużyny z kibicami odbyło się w piątek w Kargowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska