Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjechał potężny tir

MATEUSZ FEDER 722 57 72 [email protected]
Od siedmiu lat Franciszek Kornicki ma w domu w Różankach punkt charytatywny. Choć jest biednym rencistą, często ratuje ludziom życie. Przyjeżdżają do niego nawet z Gorzowa.

Z zawodu jest wiertniczym studni. Siedem lat temu przeszedł na rentę. Wtedy postanowił poświęcić się innym. - Nie chciałem bezczynnie siedzieć w domu - mówi.

Przyjechał potężny tir

W swym domu przy ul. Niepodległości 24 w Różankach otworzył punkt charytatywny. W potężnym garażu można znaleźć dosłownie wszystko - od ubrań poczynając, a na lodówkach i meblach kończąc.
- To wszystko dla biednych i potrzebujących - mówi. Jak to zdobywa? - Jadę na stopa do Gorzowa, bo nie mam samochodu, chodzę po kamienicach, blokach i szukam osób, które pomogą mi zorganizować zbiórkę rzeczy. Później załatwiam transport i przywożę to do Różanek. Kiedyś załatwiłem nawet meble z Holandii. Przyjechał potężny tir z meblościankami - wspomina.
Wszystko to robi dla biednych. Choć sam ma 617 zł renty i co miesiąc musi wykupywać dla siebie 12 rodzajów leków, zapłacić rachunki, no i jakoś żyć. Zapewnia, że jak ktoś do niego przyjdzie i poprosi o pomoc, nigdy nie odmówi. Dostanie tu ubranie i naje się do syta. - Sam nie zjem, a innemu dam - mówi pan Franciszek. Co sobotę przed swoim domem rozdaje 170 bochenków chleba. Nie chce mówić, jak je zdobywa. - Znam wielu życzliwych ludzi - ucina.
Pomaga nie tylko mieszkańcom Różanek. Przyjeżdżają do niego ludzie z okolicznych wiosek. Nie brakuje też biednych z Gorzowa, Strzelec…
Dwa lata temu pan Franciszek kupił na raty metalowy wózek. - Jak ktoś nie ma czym przyjechać do mnie po rzeczy, wiozę je do niego właśnie tym wózkiem - tłumaczy. Niebawem od jednej z gorzowskich firm dostanie pojazd z przyczepką. - Będzie to przerobiony motor. Bardzo mi się przyda - cieszy się.

Słońce po burzy

Mieszkańcy Różanek mówią o nim: człowiek złoto. Zenona Zahaikiewicz ma trójkę dzieci. Mąż nie pracuje. Jedynie ona co miesiąc przynosi do domu - jak sama mówi - nędzny grosz. - Gdyby nie ten człowiek, nie wiem, jak bym żyła. Tu zawsze dostanę chleb - mówi. Dla Grażyny Majewskiej pan Franciszek jest "słońcem po burzy". - Kiedy jest źle, nie mam z czego żyć, to idę po pomoc właśnie do niego - przyznaje.
Pan Franciszek zwraca się do mieszkańców Gorzowa i okolic o pomoc: - Jeżeli ktoś ma jakieś zbędne, a dobre rzeczy, z przyjemnością je przyjmę i przekażę dalej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska