Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przylep tonie w śmieciach

Rafał Krzymiński 68 324 88 44 [email protected]
Jarosław Biernacki, komendant gminnej straży i Emilia Gaik z wydziału ochrony środowiska przeszukują dziekie wysypisko
Jarosław Biernacki, komendant gminnej straży i Emilia Gaik z wydziału ochrony środowiska przeszukują dziekie wysypisko Mariusz Kapała
Przylep jest potwornie brudny - zaalarmowała nas Czytelniczka. Razem ze strażą gminną pojechaliśmy na patrol. I wytropiliśmy brudasa, który w biały dzień zasypywał odpady na polu! - Komendant J.Biernacki: Sprawa trafi do sądu.

Złapaliśmy "brudasa"

- Gmina tonie w śmieciach - powiadomiła nas Czytelniczka. - Te lądują w lesie lub są spalane w piecu. Wystarczy przejechać się po Przylepie. Smród jest okropny. W styczniu widziałam, jak pracownik ZGKiM zabierał kosze na śmieci. Ludzie przestali płacić za wywóz. A gminna straż nie reaguje. Mogliby w końcu wyjść w teren i coś z tym faktem zrobić.

Zaniepokoił nas ten sygnał od Czytelnika.

- Dlaczego nie walczycie ze śmieciami? - zapytaliśmy Jarosława Biernackiego, komendanta straży gminnej.

- Walczymy - usłyszeliśmy w odpowiedzi. - Zapraszam na patrol.

Czwartek - 2 luty, godz. 11.00. No to jedziemy. Czwartek- 2 luty, godz. 11.00. Za kierowcą zasiadł Ryszard Łazarczyk. Zabieramy ze sobą Emilię Gaik z wydziału ochrony środowiska urzędu gminy. Na dworze siarczysty mróz, ale sprawa jest tego warta. Mijamy Zawadę i kierujemy się na Jany. W rowie leżało trochę śmieci, ale nie one przykuły naszą uwagę, a spychacz pracujący na polu. Po chwili przekonaliśmy się skąd się tam wziął.

- O to piękna wizytówka naszej gminy - denerwuje się Emilia Gaik. - Tydzień temu odkryliśmy to gigantyczne wysypisko. To sprawka jednego z większych zielonogórskich komisów samochodowych. Rozmawialiśmy już z jego właścicielem. Chyba nie wziął sobie do serca naszych rad.

No niezupełnie. Chyba jakiś skutek przyniosła ta pogadanka. Bo na droga prowadzącej na pole już nie było odpadów. Problem w tym, że przerzucono je w inne miejsce. A pracownik spychacza starał się zasypać śmieci. Nie uszło mu to płazem, bo złapaliśmy go na gorącym uczynku.

- Co pan tu robi? - pyta komendant.

- Zasypuję gruz - odpowiada szczerze operator koparki. - Nie miejcie do mnie pretensji. To nie moja firma.

- Proszę przerwać te prace - poucza komendant. - Te śmieci powinny trafić na wysypisko śmieci w Raculi. Bo zgodnie z prawem muszą być utylizowane.
Strażnicy wylegitymowali kierowcę i spisali numer rejestracyjny maszyny. I troszkę sobie przy tym ponarzekali. Rzadko się bowiem zdarza, że w biały dzień dochodzi do takich "akcji" na dzikim wysypisku. Zazwyczaj "brudasy" działają pod osłoną nocą.

- To poważna sprawa - wtrąca Biernacki. - Chyba nie skończy się na mandacie od 50 do 500 zł. A takie możemy nałożyć. Tym razem skierujemy sprawę do sądu.

W 2011 strażnicy zlikwidowali kilkanaście zaśmieconych miejsc. Najwięcej w okolicach Janów, Zawady, Zatonia i Jeleniowa. Między Jarogniewicami, a Kiełpinem zlokalizowano i posprzątano 11 tys. worków. Na drodze Zawada - Cigacice z pięciu wysypisk odtworzyło się jedno.

- To trochę syzyfowa praca - przekonuje inspektor Gaik. - W jednym miejscu posprzątamy, a w innym jest brudno. Nie mówiąc już o tym, że ludzie wysypują odpady, bo przyzwyczailiśmy ich do tego, że się tym zajmiemy.

Śmieci ci u nas dostatek!

11.15 - W Drodze na Jany. Po drodze w rowie znajomy widok. - Świeżynka - jeden ze strażników. Zatrzymujemy się na leśnej drodze. Widać wyraźnie, że ktoś tu rozbiera samochody, bo części tu nie brakuje.
11.45 Znajdujemy się między Zawadą a Sulechowem. W tym miejscy kiedyś była plantacja truskawek. A do niedawna szlabany, które postawił właściciel ziemi. Miały zagradzać drogę do gospodarstwa. Ktoś je przerwał, tylko po to, aby naśmiecić.
12.12 Jesteśmy w Przylepie. Teren byłych zakładów mięsnych. Wygląda jakby ktoś zrzucił na niego bombę. A śmieci jest tam cała masa.
Ta sama miejscowość. Tony odpadów. Ręce opadają, a nas usta cisną się tylko słowa wstyd i głupota.

I na koniec podjeżdżamy w miejsce wskazane przez naszego fotoreportera Mariusza Kapałę. Strażnicy zakładają rękawiczki i przeszukują wysypisko. Takie grzebanie w odpadach to rutynowa metoda. Zawsze można znaleźć "dowody zbrodni": w postaci dokumentów, czy zwykłych notatek i tym samym odnaleźć sprawcę całego bałaganu. Tym razem udało nam się wypatrzyć dziecięce buciki i psie zabawki. - Śmieci należą do rodzin z małymi dziećmi - mówi jeden ze strażników.

Wracamy. Troszkę rozczarowani! Czyli mamy za nic ekologię - nasuwa nam się taki smutny wniosek.

- Jest troszkę lepiej - mówi Ryszard Łazarczyk. - Problem w tym, że nie możemy być wszędzie. Straż gminna ma do dyspozycji tylko jeden patrol, który jeździ na dwie zmiany. A pod jej opieką jest 17 miejscowości. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać cudów.

Puenta?

- Warto wskazać nam zaśmiecone miejsc - podsumowuje komendant. - Nie bójmy się tego, że ktoś nazwie nas donosicielem. Przecież działamy w słusznej sprawie.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska