Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przysiółek pod Międzyrzeczem po każdej ulewie jest odcięty od świata

Dariusz Brożek
- Tą drogą można przejechać tylko traktorem albo samochodem terenowym. Normalne auta toną w błocie - mówią Adam Nowaczyk i Tomasz Szymkowiak.
- Tą drogą można przejechać tylko traktorem albo samochodem terenowym. Normalne auta toną w błocie - mówią Adam Nowaczyk i Tomasz Szymkowiak. fot. Dariusz Brożek
Do dawnej owczarni prowadzą z Międzyrzecza trzy drogi. Teraz można tam dojechać tylko jedną. I to samochodem o wysokim zawieszeniu. Najlepiej terenowym.

Mój rozmówca nie kryje zdenerwowania. - Niech pan przyjedzie do dawnej owczarni przed poligonem. Ale niech pan jedzie od strony stacji uzdatniania wody, bo od Łąkowej czy Świerczewskiego utopi pan samochód w błocie - słyszę w redakcyjnym telefonie.

Jadę zgodnie ze wskazówkami Czytelnika. Za przejazdem kolejowym skręcam w polną drogą. Ponoć najlepszą. Miska olejowa mojego samochodu profiluje coraz głębsze dziury. Przed niewielkim zagajnikiem skręcam w prawo. Błąd. Trzeba było ominąć lasek z drugiej strony. Dziury coraz większe, zalane w dodatku deszczówką.

Po kilkudziesięciu metrach zakopuje auto w błocie. Saperki nie mam. W zagajniku zbieram więc chrust. Podkładam go pod opony, a na koniec upycham kilkanaście garści suchej trawy. Spod kół tryskają fontanny błota, silnik wyje, ale jakoś ruszam. Po kilku minutach zatrzymuję się przed gospodarstwem Adama Nowaczyka. Przed bramą stoi jego opel. Jeszcze bardziej ubłocony od mojego peugeota.

- Ledwo co go kupiłem, a już muszę wymienić tylnie amortyzatory i łożyska. Zapłacę z sześćset złotych. To przez te drogi. Lub raczej bezdroża - mówi.

Po deszczu mają ferie

Z dawną owczarnią sąsiadują cztery gospodarstwa rozrzucone wzdłuż gruntowej drogi przecinającej lasy, łąki i pola. - Z okien mamy ładną panoramę miasta. To zaledwie cztery kilometry do centrum. Po ulewie jednak tam nie dojedziemy. Nawet traktorem trudno przedrzeć się przez te bagno - skarży się Lucyna Nowaczyk.

W kolejnym gospodarstwie mieszka Tomasz Szymkowiak. W swoim fordzie zawsze wozi linkę holowniczą. - Co najmniej raz w tygodniu wyciągam z błota, któregoś z sąsiadów. Albo oni ratują mnie z opresji - mówi.

Jego żona Małgorzata pracuje w Lidlu. Najkrótszą drogą jednak tam nie dojedzie. Teraz to grzęzawisko. Na piechotę też nie dojdzie, bo butów i ubrania szkoda.

- Najgorzej jest jesienią i wiosną. Bywa, że przez kilka dni nie możemy się stąd wydostać. Dlatego zakupy robimy przezornie na cały tydzień. A jak zacznie lać, to nie dojedzie do nas listonosz, ani karetka, a dzieci nie chodzą do szkoły. Jesteśmy skazani na siebie i sąsiadów - narzekają.

Tylko wyrównają

Sołtys pobliskiego Kuźnika Kazimierz Pokolenko zaznacza, że gruntowe drogi w sołectwie są równane nawet kilka razy w roku. - Złożyłem już wniosek o to, żeby znowu je wyprofilować - mówi.

Mieszkańców osady nie zadowalają prowizoryczne prace. - I co z tego, że co jakiś czas przejedzie tędy równiarka, skoro po już tygodniu drogi wyglądają jeszcze gorzej. Niech je porządnie wykorytują i utwardzą, to wystarczy na kilka lat - postulują.

Drogi należą do gminy, dlatego mieszkańcy osady liczą na włodarzy Międzyrzecza. Ich nadzieje na solidny remont rozwiewa jednak Anna Chudzińska z magistratu.

- To są drogi wewnętrzne, a nie publiczne. Jak będzie sprzyjająca pogoda, w maju lub w czerwcu, zostaną wyrównane. W budżecie nie zaplanowano pieniędzy na ich kompleksową modernizację - mówi urzędniczka.

Nasi rozmówcy są załamani. Nie kryją rozgoryczenia. - Mamy tak blisko do miasta. I jednocześnie tak daleko - komentuje A. Nowaczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska