Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pszczelarz z Dąbia: Czekają zapewne aż umrę i wówczas sprawa sama się rozwiąże. Po ich myśli

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
- Dla mnie to jedna wielka komedia pomyłek, ale jestem przekonany, że było to celowe działanie, aby sprawie ukręcić łeb - dodaje Stanisław Kamiński
- Dla mnie to jedna wielka komedia pomyłek, ale jestem przekonany, że było to celowe działanie, aby sprawie ukręcić łeb - dodaje Stanisław Kamiński Mariusz Kapała
Piękny pogodny dzień, podkrośnieńskie Dąbie, 20 lipca 2013 roku. Słońce, bzyczenie pszczół… No właśnie, pszczoły nie bzyczały. Tak zaczyna się siedmioletnia batalia Stanisława Kamińskiego o sprawiedliwość. Teraz sprawa trafiła do świebodzińskiej prokuratury i pszczelarz zarzuca policjantom, prokuratorom i sędziom zaniedbania w jego sprawie.

- Sam nakryłem sprawcę. Rolnik robił opryski w biały dzień, starym, prymitywnym opryskiwaczem - opowiada pan Stanisław Kamiński, pszczelarz z Dąbia, który pasiekę prowadzi od kilkudziesięciu lat. - Chodziłem, prosiłem, niemal klęczałem przed nim. Ten miał mnie, delikatnie mówiąc, w nosie. Co mu tam jakiś staruch będzie mówił, co ma robić. Tymczasem złamał nie jeden, a kilka przepisów. Wezwałem policję, gdyż to ona w dniu wolnym od pracy była zobowiązana do przeprowadzenia postępowania. Jednak okazało się, że policjant, który przyjechał na miejsce, był znajomym rolnika.

To była katastrofa

W jednej chwili pszczelarz stracił 80 pszczelich rodzin. Ówczesna strata finansowa została oszacowana na ok. 80 tys. zł.
Pszczelarz zgłosił sprawę policjantom, prokuraturze, inspekcji ochrony roślin... Wszędzie wprawdzie coś tam robiono, ale w sumie za każdym razem kończyło się wzruszeniem ramion, a niekorzystny wyrok zapadł przed sądem. Pszczelarz mówi wręcz o sitwie, o zmowie. Dopiero apelacja przyniosła efekty i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.

- Robię to nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich pszczelarzy - mówił pan Stanisław kilka lat temu. - I radzę innym, żeby walczyli.

Finał w zasadzie był ten sam. Jak sam opowiada, szukał sprawiedliwości w prokuraturach i sądach w Krośnie Odrzańskim, Zielonej Górze, Poznaniu, Wschowie, wizyty w Warszawie. W rzeczywistości walczył w dwóch sprawach - o wytrucie pszczół i o niedopełnienie obowiązków przez policjantów.

Pasieka Stanisława Kamińskiego (zdjęcia z 2014 roku)
Pasieka Stanisława Kamińskiego (zdjęcia z 2014 roku) Mariusz Kapała

Komedia pomyłek

- Dla mnie to jedna wielka komedia pomyłek, ale jestem przekonany, że było to celowe działanie, aby sprawie ukręcić łeb - dodaje Kamiński. - Do policji należało przejrzeć pasiekę, stwierdzić jej stan i jakie straty poniosłem. Nie pojawili się nawet. Policja powinna powołać komisję, gdyż użyta chemia ulega szybkiemu rozkładowi. Nie powołała. W efekcie nie było dowodów.

Osiemdziesięciokilkuletni pszczelarz nie rozumie, jak to możliwe, że nikt nie chce dojść do prawdy.

Zarzuca brak kompetencji policjantom, większości zajmujących się sprawą prawników, rzeczoznawców. Bywało, że był nawet traktowany, jakby to on był winny. Gdy otrzymał informację, że sprawą ponownie zajmie się prokuratura, tym razem w Świebodzinie, jest przekonany, że właśnie sprawiedliwość będzie po jego stronie.
- A już byłem przekonany, że wszyscy czekają tylko na moją śmierć, aby sprawa rozwiązała się sama… - kończy gorzko. - Mam nadzieję, że teraz, w świebodzińskiej prokuraturze, będzie inaczej.

Wszystko było w porządku

Zdaniem policjantów nie ma żadnych konsekwencji wobec funkcjonariuszy, gdyż nie było żadnej winy. 11 grudnia 2013 r. do Komendy Powiatowej Policji w Krośnie Odrzańskim wpłynęła za pośrednictwem gorzowskiej komendy wojewódzkiej skarga, dotycząca prawidłowości prowadzenia czynności służbowych, celem przeprowadzenia postępowania. Przeprowadzone czynności nie potwierdziły stawianych zarzutów, a skarga uznana została za niepotwierdzoną.

- Skarżący zarzucał wówczas policjantom, że jego zgłoszenie zostało przeprowadzone niewłaściwie, funkcjonariusze zastosowali wobec osób wykonujących opryski jedynie pouczenie, a przeprowadzone postępowanie w sprawie o wykroczenie zakończone zostało umorzeniem z powodu niepotwierdzenia popełnienia wykroczenia - informuje Marcin Maludy, rzecznik lubuskich policjantów.

Zarzut niepotwierdzony

Zgodnie z ustaleniami w postępowaniu w sprawie o wykroczenie nie stwierdzono, aby osoby prowadzące opryski sadu dopuściły się naruszenia prawa, w związku z czym w dniu 27.11.2013 r. postępowanie zakończono wnioskiem o odstąpienie od kierowania wniosku o ukaranie do sądu. O czym poinformowano wnoszącego skargę. Ponadto akta sprawy o wykroczenia, a także postępowania skargowego zostały przesłane komendy wojewódzkiej, aby sprawdzić, jak ze skargą pana Stanisława postąpili krośnieńscy policjanci. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego Komendant Wojewódzki Policji podtrzymał stanowisko komendanta powiatowego w Krośnie Odrzańskim i uznał zarzut za niepotwierdzony.

Powtórka z „rozrywki”

Dlaczego zatem pszczelarz z Dąbia otrzymał informacje o tym, że sprawa wraca, tym razem do świebodzińskiej prokuratury?
- Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie rzeczywiście prowadzi obecnie czynności w sprawie z zawiadomienia Stanisława Kamińskiego - mówi Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. - 23 stycznia tego roku złożył on w Komendzie Powiatowej Policji w Krośnie Odrzańskim do protokołu zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków służbowych przez policjantów w Krośnie Odrzańskim, prokuratorów w Krośnie Odrzańskim, we Wschowie, sędziów Sądu Rejonowego w Krośnie Odrzańskim i sędziów Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, tj. w sprawie podejrzenia popełnienia czynu z art. 231 par 1 kk.
Na wniosek prokuratora w Krośnie Odrzańskim zawiadomienie pokrzywdzonego i całą sprawę, celem uniknięcia podejrzeń o brak bezstronności, decyzją zielonogórskiego prokuratora okręgowego w Zielonej Górze przekazano do prowadzenia do świebodzińskiej prokuratury.

Jak bumerang

Nie jest to debiut prokuratorów ze Świebodzina.

Już w 2016 roku prowadzili postępowanie z zawiadomienia Stanisława Kamińskiego o przekroczenie uprawnień służbowych przez prokuratorów we Wschowie i policjantów w Krośnie Odrzańskim.

Decyzją 29 kwietnia 2016 roku prokurator w Świebodzinie wydał decyzję o odmowie wszczęcia dochodzenia i na skutek złożonego przez Stanisława Kamińskiego zażalenia - Sąd Rejonowy w Świebodzinie utrzymał w mocy decyzję prokuratora o odmowie wszczęcia dochodzenia.

- Sprawy, o których wyżej wspominam, dotyczą więc kwestii związanych z zawiadomieniami składanymi przez Stanisława Kamińskiego na policjantów, prokuratorów i sędziów w związku - jak twierdził pokrzywdzony - z przestępstwami, jakich mieli oni dopuścić się podczas rozpoznawania sprawy związanej z zatruciem jego pszczół w 2013 roku przez rolnika - kończy prokurator Fąfera.

Życie pszczół nie jest słodkie

Został pozwany za ugryzienie przez pszczołę

Zobacz, jak możesz pomóc pszczołom

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska