Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pszczoła wie, że umiera

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Stanisław Kamiński pszczoły ma w genach. To rodzinna tradycja. Dziś opiekuje się 70 pszczelimi rodzinami. Syn pana Stanisława ma kolejnych siedem uli. Rodzina Kamińskich z produkcji miodu znana jest w całej okolicy.
Stanisław Kamiński pszczoły ma w genach. To rodzinna tradycja. Dziś opiekuje się 70 pszczelimi rodzinami. Syn pana Stanisława ma kolejnych siedem uli. Rodzina Kamińskich z produkcji miodu znana jest w całej okolicy. Michał Szczęch
- Dziś porozmawiajmy o tym, że o pszczoły dbać powinni wszyscy - apeluje Stanisław Kamiński, właściciel 70 pszczelich rodzin w Dąbiu. - Porozmawiajmy też o zbiorowej odpowiedzialności za pszczoły…

- Gdy wylęga się młoda robotnica...
- ... powinna być zdrowa i piękna. Powinna zaraz iść do pracy.

- A ona bez skrzydeł, bez nóg...
- Kaleka, która nic nie może zrobić. Wychodzi na pasieczysko i ginie.

- Pszczoła wie, kiedy jest chora?
- Wie, że umiera. Walczy ze wszystkich sił, podnosi się, upada, pełza po ziemi. Gdy pszczoła zachoruje, za wszelką cenę chce wydostać się z ula. Ucieka jak najdalej, by nie zarazić swoich sióstr. Ma poczucie zbiorowej odpowiedzialności.

- Tej odpowiedzialności, której nam, ludziom, tak często brakuje. Chociażby właśnie w sprawie pszczół…
- Od nas wszystkich zależy, czy pszczoły będą zdrowe, czy wyginą. Same sobie nie poradzą. Jest tak, że wszyscy tylko mówią, że trzeba coś zrobić, a niewiele robią. Na domiar złego warroza przybiera na sile.

- Czym jest warroza?
- To czarne żuczki, coś jak biedronka, tylko mniejsze.

- Co warroza robi pszczole?
- To tak, jakby na człowieka usiadło kilka szczurów i go gryzło. Matka warrozy przysysa się do czerwiu, w którym rozwija się młoda pszczoła. Po 10-11 dniach czerw jest zasklepiany. W tym czasie matka warrozy składa jaja. Wychodzą z nich samice i samce. Dochodzi do kolejnych zapłodnień. Na jednej larwie pszczoły może wyrosnąć nawet sześć zapłodnionych matek warrozy. Składają kolejne jaja. Zaraza rozprzestrzenia się w szaleńczym tempie. Jeżeli pszczelarz warrozy nie zauważy, po trzech miesiącach jest po pasiece, bo pszczoły rodzą się kalekie, nie mogą pracować i giną.

- I nie ma lekarstwa?
- Są tabletki. Odymiamy nimi ule. Dym zabija warrozę. Tych tabletek związki pszczelarskie wydają nam jednak za mało. Dają po pięć na każdą pszczelą rodzinę. I mówią "Trzy zużyjesz, jak będziesz dymił w tym roku. I na wiosnę dwie". Zaobserwowałem, że w tym roku odymić trzeba przynajmniej pięciokrotnie, koledzy robią nawet siedmiokrotnie. I na drugi rok, po oblocie pszczół, trzeba zrobić jeszcze trzy razy. Więc potrzeba 10 tabletek, a nie pięć! Na własną rękę człowiek nie dokupi, bo w aptekach tabletek brakuje...

- Pan walczy z warrozą. Skąd zatem martwe pszczoły?
- Na pasieczysku zostawiłem siedem rodzin pszczelich, resztę wywiozłem na rzepak, a później na akację. U pszczół, które zostały na pasieczysku, nie było warrozy. Pszczoły, które były na wędrówce, przywiozły zarazę. Musiały złapać po drodze.

- Czy to znaczy, że niektórzy pszczelarze nie przestrzegają warunków leczenia?
- To jest tak, że pszczoła leci przykładowo na rzepak. Po drodze zagląda do innych pasiek. Gdy pasieka ma warrozę, jest słaba, nie broni się. A pszczoły zabierają wtedy miód, bo taką mają naturę. Z miodem zabierają zarazę. Ja nie chcę nikogo oskarżać, ale muszą być gdzieś zaniedbane ule, w których rozwija się choroba. Bo skoro ja dbam o moje ule, leczę moje pszczoły, to co to się dzieje, że warroza tak bardzo atakuje?

- Władze nie interesują się pszczołami?
- Nie interesują się. Gdzie są osoby od ochrony środowiska? Żaden u mnie nie był. Gdzie pracownicy gmin, urzędów miast, gdzie marszałek i wojewoda? Oni nawet nie mają pojęcia, ilu pszczelarzy jest w ich okolicy i ile stoi uli. A jeśli pszczoły nie są odpowiednio leczone, jeśli wymierają, to nie jest to strata tylko dla pszczelarza.

- Kto jeszcze traci?
- Wszyscy. Z pracy pszczół my, hodowcy, mamy tylko 10 procent. Z reszty korzystają leśnicy, rolnicy, właściciele sadów, łąk, ogródków... I ludzie zachowują się, jakby o tym nie wiedzieli. Kiedyś była współpraca z rolnikami. Pszczoły zapylały i w tym czasie nie było oprysków. Teraz pszczoły giną przez opryski, bo rolnicy pszczołami się nie przejmują. Nie rozumieją, że dzięki nim mają plony? Koń zachoruje, jest weterynarz. Gęsi chorują, jest weterynarz. Krowom chodniki specjalne się rozkłada, żeby przechodziły i zdrowiały. I bardzo dobrze. Ale czemu nikt o pszczołach w ten sposób nie myśli? Nawet dla żab robią przejścia, jak autostrady budują...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska