Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puchar Polski już bez GKP Gorzów Wlkp.

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Marzenia o zmierzeniu się z kolejnym rywalem z ekstraklasy gorzowianie muszą odłożyć do następnego sezonu. W 1/16 finału piłkrskiego Pucharu Polski przegrali we wtorek na swoim boisku minimalnie, ale zasłużenie z Cracovią Kraków.

Przed meczem kibice z zainteresowaniem słuchali komunikatów o składach obydwu zespołów. Krakowianie - choć po sześciu ekstraklasowych porażkach z rzędu mieli nóż na gardle - przyjechali do Gorzowa bez Rafała Matusiaka, Dariusza Pawlusińskiego, Marka Wasiluka, Mariusza Sachy, Piotra Polczaka i Michała Golińskiego. W bramce gospodarzy po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się Jacek Skrzyński, zaś Artur Andruszczak wrócił do drużyny... na prawą pomoc. I spisywał się całkiem przyzwoicie, nie chcąc być gorszym od Arkadiusza Radomskiego, swego kolegi z najlepszej w Europie reprezentacji juniorów do 16 lat.

- Większość z nas myśli o występach w ekstraklasie, więc pojedynek z Cracovią traktujemy jako szansę pokazania się piłkarskiej Polsce - deklarował przed spotkaniem pomocnik GKP Adrian Łuszkiewicz. Wspólnie z kolegami zrobił wiele, by dorównać ,,Pasom'', ale zdecydowanie więcej piłkarskich atutów było po stronie przyjezdnych. W pierwszej połowie goście wypracowali sobie pięć dogodnych sytuacji strzeleckich.

W 23 i 25 min Skrzyński nie dał się jednak zaskoczyć uderzającym z dystansu Bartoszowi Ślusarskiemu i Krzysztofowi Janusowi, w 38 min Radomski próbował podawać do Ślusarskiego zamiast kropnąć na bramkę gorzowian, w 42 min Alexandru Suvorov trafił piłką w poprzeczkę po centrze Sławomira Szeligi z wolnego, zaś w 44 min Ślusarski i Saidi Ntibazonkiza strzelali na raty w obrońców lub golkipera miejscowych. Po drugiej stronie boiska Marcin Cabaj musiał interweniować tylko raz - w 32 min, gdy precyzyjną ,,główką'' próbował go zaskoczyć... własny obrońca Marian Jarabica.

Druga odsłona zaczęła się niezwykle obiecująco dla GKP. W 47 min Andruszczak i w 49 Radosław Jasiński wykonali ze skrzydeł znakomite podania do Emila Drozdowicza. Supersnajper GKP najpierw uderzał w pełnym biegu, potem wślizgiem, lecz w obydwu przypadkach chybił celu. Zaledwie trzy minuty później wynik mógł otworzyć Szeliga, ale jego strzał głową okazał się minimalnie niecelny.

Rozstrzygnięcie padło w 69 min. Stoper krakowian Jarabica ze wszystkich sił wybił piłkę z własnego przedpola, ta przeleciała nad głową źle ustawionego Pawła Wojciechowskiego i Ślusarski - chyba niespodziewanie dla siebie samego - znalazł się sam przed Skrzyńskim. Były napastnik trzech polskich, jednego portugalskiego oraz trzech angielskich klubów nie zmarnował prezentu. Przebiegł z futbolówką jeszcze kilkanaście metrów i uderzeniem po ziemi umieścił ją w dalszym rogu bramki gorzowian.

Nasi się nie poddali. Choć trzy następne okazje zmarnował Hesdey Suart, to meczową piłkę mieli gospodarze. W 89 min Radosław Mikołajczak precyzyjnie dośrodkował z prawego skrzydła, jednak Maciej Górski, główkując na szóstym metrze bez asysty rywali, szpetnie przestrzelił. Gdy nie wykorzystuje się takich okazji, trzeba zdjąć czapki z głów nawet przed ostatnim zespołem ekstraklasy...

GKP GORZÓW WLKP. - CRACOVIA KRAKÓW 0:1 (0:0)

Bramka: Ślusarski (69).

GKP: Skrzyński - Ganowicz (od 79 min Mikołajczak), Ciach, Wojciechowski, Jasiński - Łuszkiewicz, Feciuch (od 84 min Górski) - Andruszczak, Banasiak (od 70 min Kaczmarczyk), Petrzik - Drozdowicz.

CRACOVIA: Cabaj - Mierzejewski, Jarabica, Kosanović, Janus - Suvorov (od 46 min Klich), Szeliga, Radomski, Suart - Ntibazonkiza, Ślusarski.

Żółta kartka: Jasiński. Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz). Widzów: 2,5 tysiąca.

OCZAMI ZWYCIĘZCY

BARTOSZ ŚLUSARSKI, napastnik Cracovii

- W Gorzowie liczyło się dla nas tylko jedno: zwycięstwo. Nie wygraliśmy od dłuższego czasu, więc ponad wszystko pragnęliśmy przełamać złą passę. Denerwowały nas prasowe opinie, że zagramy dla lub przeciw trenerowi Rafałowi Ulatowskiemu. W drużynie nigdy nie ma takich kalkulacji. Na boisko zawsze wychodzimy po to, by wygrywać. W końcu się udało, choć nie grzeszyliśmy skutecznością. Chcemy wierzyć, że będzie to dla nas dobry prognostyk na kolejne spotkania, tym razem już o ligowe punkty. Proszę nie rozumieć przez to, iż Puchar Polski jest dla nas mniej ważny. Traktujemy go równie poważnie jak ekstraklasę. Słyszałem opinie, że pierwsza liga znacznie odstaje poziomem od ekstraklasy. Mecz z GKP zaprzeczył tej teorii. Musieliśmy się strasznie namęczyć, by skromnie triumfować. Futbol poszedł ogromnie do przodu. Rywale wcale nie ustępowali nam pod względem fizycznym, a nawet technicznym. Bramkę zdobyłem po błędzie obrońców. Paweł Wojciechowski źle się ustawił po wybiciu Mariana Jarabicy. Piłka przeleciała mu nad głową, a ja, będąc w pełnym biegu, wyszedłem ,,sam na sam'' z bramkarzem gorzowian. Od razu postanowiłem, że strzelę po ziemi w dalszy róg bramki. Jeszcze trochę podciągnąłem i uderzyłem futbolówkę wewnętrzną częścią stopy. Stało się tak, jak chciałem: tuż przy słupku wpadła do siatki.

OCZAMI POKONANEGO

PAWEŁ WOJCIECHOWSKI, stoper GKP

- Szkoda tego meczu. Z przebiegu gry wcale nie byliśmy gorsi od Cracovii. Mieliśmy swoje sytuacje strzeleckie. Gdyby Emil Drozdowicz trafił na początku drugiej połowy, spotkanie mogło się różnie potoczyć. Jeszcze w przedostatniej minucie przed szansą doprowadzenia do remisu stanął Maciek Górski, ale jemu też zabrakło precyzji. Trudno, przegraliśmy. Nie robimy z tej porażki tragedii, bo to rywale byli faworytami. My bardziej mogliśmy niż musieliśmy. Mieliśmy sporo do zyskania, ale nie wykorzystaliśmy swojej szansy. Gola straciliśmy po błędzie moim i Daniela Ciacha. Muszę przyznać samokrytycznie, że byliśmy źle ustawieni przy wybiciu piłki przez obrońcę krakowian. W żadnym wypadku nie powinniśmy byli dopuścić do tego, by Bartek Ślusarski w tak prosty sposób wyszedł ,,sam na sam'' z Jackiem Skrzyńskim. Co prawda nie ja pilnowałem w tej akcji Ślusarskiego, ale zdecydowanie ponoszę winę za utratę bramki. Ponieśliśmy trzecią porażkę z rzędu, co na pewno nie podbuduje nas psychicznie przed najbliższym, ligowym pojedynkiem w Ostrowcu Świętokrzyskim. KSZO na razie nie błyszczy, ale to bardzo trudny przeciwnik. Musimy ponownie zacząć strzelać gole i zrobić wszystko, by samemu zagrać z tyłu na zero. W dwóch ostatnich meczach, w dodatku rozegranym na naszym boisku, ta sztuka się nam nie udała...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska