- Ta uchwała jest bezprawna. Większość radnych na nią zagłosowała, bo chyba „chce” przysporzyć miastu kłopotów. Wojewoda ją najprawdopodobniej uchyli – mówiła nam tuż po piątkowej sesji rady miasta radna Marta Bejnar-Bejnarowicz z Kocham Gorzów. Na gorąco komentowała decyzję, jaką – zdalnie (to pierwszy taki przypadek w historii miasta) - jej koledzy z rady podjęli w sprawie diet radnych.
16 głosami „za” rada Gorzwa podjęła decyzję, że radni, którzy nie będą uczestniczyli w sesji z powodu choroby, będą otrzymywać dietę w pełnej wysokości.
Pieniądze nie są małe, bo szeregowy radny w Gorzowie dostaje 1878 zł miesięcznie, a przewodniczący rady – 2684 zł. Zgodnie z prawem dieta jest formą rekompensaty dla radnego za utracone zarobki, których nie może on uzyskać, bo wykonuje on mandat radnego. Przykładowo: gdyby radnym był właściciel jednoosobowego sklepu, to na czas udziału w posiedzeniach rady na sesji lub w komisjach musiałby zamknąć sklep i przez to by nie zarabiał.
Pomysłodawcą wypłacania diety w całości był Jan Kaczanowski, przewodniczący rady.
– Były przypadki, że radni przez długie tygodnie chorowali i nie mogli uczestniczyć w pracach rady. Dlaczego pozbawiać ich diety? Są przecież takimi samymi ludźmi jak wszyscy – tłumaczył nam dzień przed sesją.
Pomysł Kaczanowskiego nie rodzi żadnych skutków finansowych dla miasta. W pracach rady przeważnie uczestniczą wszyscy, a przypadki, że któryś z radnych choruje, zdarzają się niezwykle sporadycznie. W większości radni otrzymują więc całą dietę.
- Tu jednak nie chodzi o pieniądze, ale o zasadę – mówi nam anonimowo jeden z przeciwników pomysłu. Pobieranie diety w sytuacji, gdy jest się na zwolnieniu, może bowiem budzić kontrowersje.
Choć, jak podkreśla Dariusz Sass, miejski prawnik, dieta nie jest wynagrodzeniem, to „zwykły Kowalski”, gdy jest na chorobowym, dostaje 80 proc. pensji. W przypadku radnego chodzi jednak o 100 proc.
Przeciwko pomysłowi przewodniczącego od początku była też Bejnar-Bejnarowicz.
- Brak udziału w sesji nie powoduje jakiegokolwiek uszczerbku w dochodach. Gdy ktoś jest na L4, to nie ma dochodu, tylko świadczenie z ZUS – uważa radna. Chciała, by projekt uchwały został zdjęty z porządku obrad. Większość radnych była jednak temu przeciwna. A gdy przyszło do głosowania nad uchwałą, to została ona przyjęta.
Co o uchwale może powiedzieć wojewoda? Gdy w zeszłym roku uchwałę o pomniejszeniu wysokości diety podejmowała rada miejska w Żaganiu, wojewoda uznał, że „wprowadzenie możliwości usprawiedliwienia nieobecności radnego powoduje, że dieta traci swój kompensacyjny charakter. […] Dieta nie może być świadczeniem pracowniczym, wobec tego, jeżeli radny w czasie swojej nieobecności podczas prac rady nie wykonuje innych czynności z pełnieniem mandatu, nie powinien otrzymać z tego tytułu diety, chociażby ta nieobecność była usprawiedliwiona”.
Co warte odnotowania, większość radnych miała zupełnie inne zdanie niż uczestnicy naszej internetowej sondy. Na pytanie: „Czy chory radny powinien dostawać dietę w całości?”, ponad 96 proc. głosujących na gazetalubuska.pl odpowiedziało: „Nie”.
Czytaj również:
Sesja rady miasta w Gorzowie po raz pierwszy będzie zdalna. Radni przyjmą program pomocowy dla przedsiębiorców
ZOBACZ WIDEO:
Konferencja Powiatowy Urząd Pracy - Podcast „Z pracą na TY”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?