Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radosław Jasiński: - Rywali nigdy się nie bałem

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Radosław Jasiński ma 21 lat, 186 cm wzrostu i 78 kg wagi. Pochodzi z Międzyrzecza. Obrońca. Kolejne kluby: Orzeł Międzyrzecz, UKP Zielona Góra, Groclin Grodzisk Wlkp., Lech Poznań (Młoda Ekstraklasa) i GKP Gorzów Wlkp. Student pierwszego roku gorzowskiej PWSZ (kierunek zarządzanie). Rozegrał dwa mecze w kadrze U-21. Kawaler, sympatyzuje z Katarzyną.
Radosław Jasiński ma 21 lat, 186 cm wzrostu i 78 kg wagi. Pochodzi z Międzyrzecza. Obrońca. Kolejne kluby: Orzeł Międzyrzecz, UKP Zielona Góra, Groclin Grodzisk Wlkp., Lech Poznań (Młoda Ekstraklasa) i GKP Gorzów Wlkp. Student pierwszego roku gorzowskiej PWSZ (kierunek zarządzanie). Rozegrał dwa mecze w kadrze U-21. Kawaler, sympatyzuje z Katarzyną. Kazimierz Ligocki
- Widząc orzełka na swojej koszulce, człowiek aż kipi od energii. A kiedy przed meczem grają Mazurka Dąbrowskiego, emocje sięgają zenitu - mówi RADOSŁAW JASIŃSKI, 21-letni stoper pierwszoligowego Gorzowskiego Klubu Piłkarskiego.

- Masz za sobą debiut w olimpijskiej kadrze U-21. Kto cię wypatrzył do reprezentacji?
- Wstępną selekcję prowadził Stefan Majewski. Ale on jest teraz chory. Trenerzy mają dobre rozeznanie w dwóch najwyższych ligach. Wiedzą, kto ile czasu spędza na boisku. I jaką formę prezentuje. Pewno ktoś mnie polecił. Może trener Krzysztof Pawlak?... Mogę się tylko domyślać, bo nikt nie powie mi tego otwarcie.

- Jak przyjąłeś powołanie?
- Przyszło do gorzowskiego klubu w piątek, tuż przed naszym wyjazdem do Radzionkowa. Przyniósł mi je kierownik. Popatrzyłem na skład 18-osobowej kadry i zobaczyłem wiele osobowości. Byłem jednym z czterech zawodników z pierwszej ligi. Z najbiedniejszego w tym towarzystwie klubu. Poczułem się jak rodzynek. Ale też rozpierała mnie duma.

- Ile czasu spędziłeś na kadrze?
- Dziesięć dni. Byliśmy zgrupowani w Sulejówku, zupełnie odcięci od świata. Tam nie ma nawet sklepu! Dni upływały w identycznym rytmie: treningi, jedzenie, spanie. Zajęcia prowadziło dwóch szkoleniowców Młodej Ekstraklasy z Widzewa Łódź. Zaczynaliśmy od analizy meczów na telebimie, potem ćwiczyliśmy na boisku. Wycisku nie było, lecz dużo na tym pobycie skorzystałem.

- Czy świat reprezentacji bardzo różni się od klubowego?
- Wszystko jest w nim inne. Jeszcze przed wyjściem na trening, widząc orzełka na swojej koszulce, człowiek aż kipi od energii. A kiedy przed meczem trzymamy się z kolegami za ramiona i słyszymy Mazurka Dąbrowskiego, na dodatek śpiewanego przez kilka tysięcy kibiców, emocje sięgają zenitu.

- Dzięki pobytowi na kadrze nie musiałeś choć przez kilka dni myśleć o problemach dnia codziennego...
- To prawda. Z jedzeniem nie mam problemu, bo dojeżdżam do Gorzowa z rodzinnego domu w Międzyrzeczu. Za to opieka medyczna rzeczywiście była na najwyższym poziomie. Przed każdym treningiem dostawaliśmy odżywki w ampułkach i batony energetyczne. Do naszej dyspozycji pozostawali przez 24 godziny na dobę lekarz i dwóch masażystów. Pojechałem na zgrupowanie z przewlekłym skręceniem prawego stawu skokowego, którego nabawiłem się jeszcze przed ligą. Opiekunowie zakładali mi na noc opatrunki i dawali tabletki przeciwzapalne. Wróciłem do klubu zdrowy, choć w dwóch meczach kadry grałem jeszcze na środkach przeciwbólowych.

- Zadebiutowałeś w reprezentacji w towarzyskim meczu z Niemcami w Cottbus. Dużo tam sobie nie pograłeś, bo wszedłeś na boisko dopiero w 83. minucie...
- ... ale mogłem zmienić wynik z 1:1 na 2:1 dla nas. Trener desygnował mnie na lewą pomoc i w jednej z akcji miałem strzelecką okazję. Zmarnowałem ją jednak, bo dokonałem złego wyboru i nie pobiegłem kilka metrów dalej do przodu. Oklaskiwało nas dwa tysiące polskich kibiców, w tej liczbie moi rodzice i dziewczyna. Przeżycie było naprawdę duże.
- Przeciwko Szwajcarii zagrałeś już w Sulejówku od pierwszej minuty...
- Tak, na lewej obronie. Zostałem zmieniony w przerwie, ale do tego czasu dałem z siebie wszystko. Łatwo nie było, bo rywale to ubiegłoroczni mistrzowie Europy. Ich boczni pomocnicy błyskawicznie schodzą do środka. Z jednym z nich toczyłem walkę wręcz. Zaliczyłem również kilka wyjść do przodu i wrzutek piłki w pole karne. Po pierwszej połowie utrzymywaliśmy bezbramkowy remis. Potem straciliśmy trzy bramki, nie umiejąc się obronić przed kontrami przeciwników.

- Jesteś jedynym w historii lubuskiego futbolu zawodnikiem, który - grając w tutejszym klubie - otrzymał powołanie do kadry olimpijskiej. Jakie są szanse, być wystąpił na igrzyskach w Londynie?
- Jesteśmy najstarszą grupą po pierwszej reprezentacji. Przypomniał nam o tym trener Jerzy Engel, który przyjechał na zgrupowanie. Nie ukrywam, że bardzo liczę na następne powołania. Nadejdą, jeśli będę regularnie grał w klubowej drużynie. W pierwszym półroczu zagramy jeszcze towarzysko w ramach Turnieju Czterech Narodów z Włochami. A jesienią rozpoczną się olimpijskie kwalifikacje. Grupę mamy bardzo trudną, bo zmierzymy się między innymi z Holandią i Anglią.

- Masz niespełna 21 lat, a jesteś już wytrawnym, pierwszoligowym obrońcą. Od początku wiosennej rundy trener Pawlak wystawia cię na pozycji stopera. Nie ciągnie cię do przodu?
- Swoją karierę zaczynałem jako ofensywny, środkowy pomocnik. W czwartej lidze, a potem w Młodej Ekstraklasie w Lechu Poznań grałem nawet na pozycji napastnika. I strzelałem gole! W miarę upływu czasu trenerzy zaczęli mi powierzać defensywne zadania: najpierw w drugiej linii, a od kilku lat w obronie. Sądzę, że zadecydowały o tym moje fizyczne warunki i cechy wolicjonalne.

- Nie masz tremy, walcząc w lidze z niedawnymi, ekstraklasowymi wygami?
- Nikogo się nie boję, od nikogo nie czuję się gorszy. W pierwszej lidze gra wielu naprawdę dobrych, szybkich i ruchliwych napastników. Robię jednak wszystko, by to oni mówili, że spotkali w Gorzowie twardego i trudnego do przejścia obrońcę. Świetnie współpracuje mi się z partnerem ze środka obrony Pawłem Grocholskim i bramkarzem Kamilem Ulmanem. Bardzo mi pomagają.

- Jaka będzie twoja klubowa przyszłość?
- Nie mam zielonego pojęcia. Do końca rundy zostaję na wypożyczeniu w GKP, potem mam ważny jeszcze przez rok kontrakt z Lechem. Chętnie pograłbym w Gorzowie dłużej, ale dziś nikt nie wie, czy ta drużyna będzie za kilka miesięcy istniała. Nie chcę narzekać na finansowe trudności. Bo ktoś mógłby pomyśleć, że tworzę sobie jakieś sportowe alibi. A ja jestem facetem, który chce jak najlepiej grać w piłkę.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska