- Padło już wiele słów na temat twojego startu w Szczecinie. Powiedz tak od siebie: co czułeś, gdy już wystartowałeś? Jakie myśli miałeś w głowie?
- Byłem bardzo skoncentrowany. Kiedy usłyszałem głos trenera na ostatnich 25 metrach, przycisnąłem jeszcze mocniej. Nawet nie wiem, co do mnie krzyczał. W momencie, gdy płynąłem na 200 metrów grzbietem, poczułem wielką moc. Nie wierzyłem, że znajdę w sobie takie pokłady energii.
- Sukces zapisujesz tylko na swoje konto? A może jest ktoś, kto ci pomógł w jego osiągnięciu?
- Bardzo wsparła mnie publiczność. Dziękuję również rodzicom, którzy zawsze we mnie wierzą. Wiem, że to się nigdy nie zmieni. Są prawdziwym przykładem kochanych, wspaniałych ludzi. W ten obraz wpisuje się też oczywiście trener Jacek Miciul, który jest dla mnie jak drugi ojciec. To są ludzie, do których nigdy nie stracę zaufania.
- Długo czekałeś na taki sukces?
- Dwa lata. W Stambule byłem czwarty na 100 metrów. Na 200 metrów drugi. To był pierwszy srebrny medal w tak ważnych zawodach. Opłaciło się. Mam szacunek do siebie i swojego trenera. Już zaczynam ostro ćwiczyć, by być jeszcze lepszym.
- Teraz ruszasz do USA na pojedynek Stany Zjednoczone - Europa. Liczysz tam na dobre miejsce?
- Na pewno popłynę na pełnię swoich możliwości. Zobaczymy, jaki będzie rezultat. Zawsze podkreślam, że nie lubię za daleko wybiegać w przyszłość z kolorami medali i z miejscami, jakie mogę zająć.
- W tym samym czasie odbywają się mistrzostwa Polski. Nie masz poczucia, że opuszczasz kolegów w potrzebie?
- Żałuję, że nie wystąpię w tych zawodach. Chciałbym w końcu popływać w sztafecie. Pomóc kolegom, wesprzeć ich, ale co mogę zrobić? Tak wyszło, że mecz Stany Zjednoczone - Europa jest w tym samym czasie, co mistrzostwa Polski. Zostałem powołany i nie mogę z tym dyskutować. Pogodziłem się, choć nie ukrywam, że fajnie byłoby wystąpić w czempionacie swojego kraju.
- Po Szczecinie ponoć cierpisz na bezsenność. Są jakieś konkretne przyczyny?
- Wszystkiemu winne emocje, które nadal mi towarzyszą pod zdobyciu dwóch złotych medali. Po prostu nie mogę się wyspać. Ze Szczecina wróciliśmy o północy z niedzieli na poniedziałek. Zasnąłem dopiero o szóstej rano i spałem trzy godziny. To wszystko ze szczęścia.
- Czy takie imprezy, jak mistrzostwa Europy w Szczecinie, są dla ciebie przygotowaniem do igrzysk?
- Wszystkie zawody są ważne. Myślę, że takie jest podejście każdego sportowca, również moje. W niektórych imprezach startuję ,,z marszu'', ale to nie znaczy, że je odpuszczam. Każdy zawodnik światowej czy europejskiej rangi trenuje po to, by coś osiągnąć. Często przełamuje sam siebie w bólu i niemocy. Podchodzę do każdych zawodów w pełni profesjonalnie.
- Który ze złotych medali jest dla ciebie cenniejszy?
- Obawiałem się, że nie zdobędę żadnego na 100 grzbietem. Z trenerem myśleliśmy, że nawet do piątego miejsca nie dotrę. Z tym dystansem zawsze miałem problemy, po prostu nie potrafię pływać setki. Jednak dzięki emocjom, które miałem w sobie, dzięki adrenalinie, ostatnie 25 metrów popłynąłem na kompletnym bezdechu. Jak wyszedłem z wody, było mi niedobrze. Przed dekoracją leżałem na ziemi i ledwo żyłem.
- Trenowałeś już na nowym obiekcie w Drzonkowie. To miejsce ci odpowiada?
- Na pewno będziemy tam z trenerem często zaglądali. To piękny obiekt i mają wspaniały basen. Wcześniej już tam trenowałem i miałem zapewnioną dobrą opiekę. Wiem, że zawsze mogę pojechać do Drzonkowa i nikt mnie stamtąd nie wygoni.
- Czy po takim wysiłku, jaki ostatnio miałeś w Szczecinie, dokuczają ci jakieś kontuzje?
- Mam mocne bóle pleców. Ponaciągałem sobie mięśnie koło kręgosłupa. Kolega z grupy cierpi na podobne dolegliwości, przesunął mu się jeden kręg w prawo. Taki sport. Gdyby nie pomoc mojego masażysty, pana Mirka i innych fizjoterapeutów, byłoby mi ciężko szybko wrócić do wysokiej formy.
- Czego ci życzyć na najbliższy czas?
- Sporo szczęścia i dobrego snu. Obecnie tylko o tym marzę.
- Masz czas na świętowanie swojego triumfu?
- Na to zaczekam do okresu po igrzyskach w Londynie. Na razie najważniejsze są treningi. Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych pójdę z tatą na kawę, pogadam, pośmieję się, pobędę z rodziną. Bo już dawno ich nie widziałem. Zapomnę o pływaniu i chociaż na chwilę delikatnie się zrelaksuję.
- Święta spędzisz z rodziną w domu?
- Trzy dni będę w swojej rodzinnej miejscowości koło Głogowa. W poniedziałek wracam do Zielonej Góry, by kontynuować treningi.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?