Choć mecz z "Aniołami" obfitował w upadki i ostre starcia na dystansie, wszyscy przeżywali głównie ostatni wyścig i nieudany start Jarosława Hampela (11 pkt. i bonus). Cóż, "Mały" prezentował się najlepiej z całej drużyny, a jego wyjścia były po prostu imponujące. W XV biegu miał za zadanie wygrać z Tomaszem Gollobem (13) i Darcym Wardem (12 i 2), bo choćby remis w tym wyścigu dawał nam korzystny wynik 45:44 (III bieg skończył się niepełnym rezultatem 2:3). Presja przygniotła lidera gospodarzy, arbiter do ostatniej chwili przeczekał z palcem na przycisku i skończyło się zerwaniem taśmy.
- Zabrakło punktów w końcówce. Całe zawody jechałem dobrze, szkoda tylko tego ostatniego biegu. Szkoda tej taśmy, ale to był wyścig o wszystko. Chcieliśmy wziąć całą pulę, nie chodziło o remis, tylko o wygraną. W takim biegu emocje są ogromne - powiedział Hampel. - Zostałem trochę przechytrzony. Miałem wrażenie, że poruszył się Darcy Ward. To nie to, że nie wytrzymałem presji, ale chciałem się wstrzelić, żeby równo wyjechać ze wszystkimi i pognać do przodu. Niestety, nie udało mi się, ale mogło się to skończyć zupełnie inaczej. Nic już na to nie poradzimy. Nie pamiętam, kiedy przydarzyła mi się podobna historia.
- Ładnie przegraliśmy - powiedział później trener Rafał Dobrucki, ale czy można obarczyć Hampela odpowiedzialnością za porażkę? Na pewno nie. Zabrakło punktów Andreasa Jonssona (4), który wycofał się po upadku drugim starcie. Po meczu "Adrenalina" chodził po budynku klubowym, ale nie uśmiechał się, kiedy koledzy żartowali i pytali, ile palców widzi. Cud, że po takim "dzwonie" obeszło się bez złamań. - Nie spodziewaliśmy się, że Andreas tak zakończy zawody. Myślę, że to był główny powód naszego niepowodzenia, bo przegraliśmy trzema punktami, a rezerwami za niego zrobiliśmy punkt. Myślę, że z takim dorobkiem nie skończyłby zawodów - ocenił Dobrucki. - Naprawdę szacunek dla Andreasa, bo po upadku powiedział, że mimo wszystko spróbuje i będzie chciał powalczyć. Pojechał, ale uderzenie było naprawdę potężne. Lekarz absolutnie odradzał mu start, ale decyzja należała do niego. Mam nadzieję, że w następnych meczach zaprezentujemy się już w pełnym składzie.
Jeśli jesteśmy przy filarach, o pełnej czy też optymalnej dyspozycji raczej nie może powiedzieć Piotr Protasiewicz (7 i bonus). Punktów kapitana zabrakło głównie w starciach z liderami Unibaksu. "PePe" raz pokonał Chrisa Holdera (11), ale Gollob i Ward byli poza jego zasięgiem. - Piotr ma kłopoty. Dysponuje szybkimi motocyklami, bo to widać, ale dziś w żużlu decydujący jest start. Właśnie z tym tematem wciąż jest mniejszy lub większy problem. Piotr stara się, walczy i nie jest wolny, ale potrzeba nieco więcej uwagi. Myślę, że sobie z tym poradzi - skwitował Dobrucki.
Sporo działo się na torze, gdzie pracami dyrygował komisarz Grzegorz Dzikowski. Przyjezdni gestykulowali, robili miny, a toromistrz Adam Warecki zrezygnowany machał ręką. Czy były spory? - Mieliśmy świadomość, że padał deszcz, ale jechaliśmy z wielką nadzieją, że te zawody się odbędą. Kiedy przyjechaliśmy tor był w ciężkim stanie i dziękuję toromistrzowi oraz działaczom, że udało się go doprowadzić do kultury - mówił trener drużyny gości Mirosław Kowalik.
Od niedzieli jedynym niepokonanym zespołem są "Anioły", a nasi muszą popracować.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?