Przed spotkaniem gorzowscy kibice liczyli chorobowe ubytki w obu drużynach. Wyszło na remis, bo gospodarze wystąpili bez Pawła Kupisza i Piotra Adamowicza, a wśród gości zabrakło Michała Jaskulskiego i Marcina Jarosza.
- Założyliśmy sobie, że musimy omijać zagrywkami libero Avii Mariusza Kowalskiego. To doświadczony zawodnik, mający w swoim sportowym życiorysie występy w ekstraklasie - mówił kilka minut po meczu trener naszej drużyny Sławomir Gerymski. - Powinniśmy byli za to celować w Wojciecha Pawłowskiego, by jak najczęściej eliminować go z ataku. Chłopcy niby wszystko zrozumieli, pokiwali głowami, ale na boisku robili zupełnie odwrotnie. Z naszej taktyki wyszły nici, nie było nas dziś w tym pojedynku. Przechodzimy kryzys, znaleźliśmy się na równi pochyłej. Po dobrym początku rozgrywek nasza sytuacja w tabeli znacznie się zagmatwała.
W pierwszym secie gorzowianie zupełnie nie radzili sobie z odbiorem mocnych serwisów rywali, a rozgrywający Konrad Woroniecki z gubieniem ich bloku. Środkowi Avii Marcin Malicki i Adam Michalski łatwo zatrzymywali uderzenia gospodarzy, zaś Wojciech Pawłowski bezwzględnie kończył wszystkie kontry. Gdy - głównie dzięki zagrywkom Dominika Wójcickiego - Avia odjechała od rezultatu 11:15 na 11:20, losy inauguracyjnej partii były przesądzone. Nie pomogło nawet wejście do hali spóźnionych członków Klubu Kibica GTPS i wytaszczenie przez nich na trybuny ogromnego bębna. Kolejne uderzenie Pawłowskiego zakończyło tę odsłonę już za pierwszym setbolem.
Na początku drugiego seta nasi kilka razy prowadzili różnicą jednego punktu (ostatni raz 7:6), ale od remisu 12:12 powtórzył się scenariusz z pierwszej partii. Wójcicki i Jakub Guz siali spustoszenie w szeregach gorzowian bitymi z wyskoku serwisami, Pawłowski nie mylił się w atakach z pierwszej i drugiej linii, a skrzydłowi Rajbudu GTPS - Bartosz Mischke i Krzysztof Grzesiowski - co chwilę odbijali się od bloku przeciwników. W końcówce miejscowi podciągnęli jeszcze wynik na 21:23, ale więcej nie zdołali wskórać.
Odsłona numer trzy była bliźniaczo podobna do poprzedniej: najpierw 9:7 dla gorzowian, a chwilę później... 14:7 dla Avii. Świdniczanie zdobyli siedem oczek z rzędu, gdy w polu zagrywki pojawił się ich rozgrywający Łukasz Makowski.
- Biorę tę porażkę na siebie, bo w kluczowych momentach spotkania wpadło mi pod nos chyba pięć piłek - męsko i odważnie oświadczył po meczu przyjmujący gospodarzy Grzesiowski.
Kilka ostatnich akcji trener Gerymski obserwował w nietypowej dla siebie pozycji: złapał się za głowę i przykucnął za końcową linią boiska. Patrzył z niedowierzaniem, jak jego podopieczni nie potrafią w jednej akcji skończyć czterech ,,wiszących’’ w powietrzu piłek, a chwilę później dają sobie wrzucić loba za kołnierz. Męczarnie swego zespołu postanowił skończyć za drugim meczbolem Woroniecki, posyłając stacjonarny serwis... w połowę siatki.
RAJBUD GTPS GORZÓW - AVIA ŚWIDNIK 0:3 (17:25, 21:25, 21:25)
RAJBUD GTPS: Hunek, Woroniecki, Grzesiowski, Stępień, Szlubowski, Mischke, Ratajczak (libero) oraz Wroński, Olichwer i Mach.
AVIA: Makowski, Pawłowski, Malicki, Wójcicki, Guz, Michalski, Kowalski (libero) oraz Kurek i Grabarczyk.
Sędziowali: Anna Czywczyńska i Sławomir Mikołajczak (oboje z Bydgoszczy). Widzów 300.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?