Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rany po tej tragedii długo będą się goić

Janczo Todorow Dariusz Chajewski
Bogusława Babicka wciąż nie może dojsć do siebie. W poniedziałek straciła nienarodzonego wnuka. O mało nie straciła córki.
Bogusława Babicka wciąż nie może dojsć do siebie. W poniedziałek straciła nienarodzonego wnuka. O mało nie straciła córki. fot. Janczo Todorow
Monika dopiero w piątek dowiedziała się, że Kamil się powiesił. Rozpłakała się, choć to on zabił jej nienarodzonego synka. Śmierci chłopczyka nie może darować babcia.

Śmierci chłopczyka nie może darować babcia. - Kupiłam mu ciuszki i wózek, a jego nie ma - rozpacza. Agnieszka, druga ofiara Kamila, stawia pierwsze kroki.

Dramat rozegrał się w poniedziałek wieczorem. Po kłótni ze swoim życiowym partnerem Kamilem T. (24 lata), Monika (22 lata) bała się sama wracać do domu. Wzięła ze sobą koleżankę Agnieszkę (15 lat). Kiedy weszły do domu, zamknęły za sobą drzwi na klucz. Nie wiedziały, że on czekał na nie w mieszkaniu. Zaatakował jak w szale.

Rzucał dziewczyną o meble

Dźgał nożem obie na przemian. Ciągnął za włosy. Rzucał o meble. Także Moniką, która od siedmiu miesięcy nosiła pod sercem jego dziecko... Agnieszka chciała ją ratować. Wtedy dostała cios nożem w szyję. Tak mocny, że ostrze się wygięło.
Gdy szaleniec pobiegł do kuchni po drugi nóż, jakimś cudem udało jej się uciec z mieszkania. Dotarła do rodzinnego domu koleżanki. Słaniając się na nogach, błagała o pomoc.

- Kąpałam się, kiedy usłyszałam łomotanie w oknie - opowiada Bogusława Babicka, matka Moniki. - Agnieszka krzyczała: "Ratujcie Monikę!". Potem upadła. Miała trzy dziury w plecach... Nie wiem, jak dotarła pod moje okna. Pobiegłam, ubrana tylko w szlafrok, do mieszkania córki. Wszędzie była krew. Straciłam przytomność.

Pogotowie wezwali sąsiedzi. Karetki zabrały obie dziewczyny do szpitala w Zielonej Górze. Monika trafiła na stół operacyjny. Najpierw usunięto jej uszkodzoną nerkę. Potem cesarskim cięciem otworzono brzuch. Dziecko z powodu niedotlenienia było już martwe.

Wymierzył sobie sprawiedliwość

Jego ojca przechodnie zauważyli we wtorek, jak wisiał na drzewie przy ul. Lubelskiej. Powiesił się na własnej koszuli. W pobliżu policjanci znaleźli zakrwawiony nóż. - Dobrze zrobił. Jakie miał wyjście po tym, co się stało - komentują ludzie na ul. Średniej, gdzie rozegrał się dramat.

- Sam sobie wymierzył sprawiedliwość - mówi z łzami w oczach Jadwiga Urynowicz, matka Agnieszki. - Córka bardzo cierpi. Jest w szoku. Cały czas bała się, że nożownik przyjdzie do szpitala i ją zabije. Dopiero, jak się dowiedziała, że nie żyje, trochę się uspokoiła.

To miał być chłopczyk

Monika odzyskała przytomność w środę i została odłączona od respiratora. Nie dopuszczono do niej mamy, ale ta jest dobrej myśli. Wie, jak bardzo źle było, jednak lekarzom udało się uratować życie dziewczyny. - Strasznie boli mnie to, że straciłam wnuka. Bo to miał być chłopczyk... Kupiłam mu ciuszki i wózek, a jego nie ma - rozpacza pani Bogusława. Potem przytula wnuczkę Wanesę i zalewa się łzami. Szepcze do niej: - Nie będziesz miała braciszka.

Monika wraca do zdrowia. Już próbuje wstawać. Dopiero w piątek powiedziano jej, że Kamil się powiesił. Rozpłakała się. Mama Moniki wciąż nie może się odnaleźć. Przeżyła też najazd mediów. Tyle ekip telewizyjnych przewinęło się przez jej mieszkanie. - Wydarli mi wszystkie zdjęcia z albumu. Dzwonili nawet ze Szkocji - narzeka.

Mama Agnieszki też nie może sobie znaleźć miejsca. Jej córka chodziła do OHP, chciała zostać fryzjerką. Ale teraz nie wiadomo, co będzie. Zanim wróci do zdrowia, minie sporo czasu. I nie wiadomo, jak to się odciśnie na jej psychice.

- We wrześniu Agnieszka rozpoczęła naukę w pierwszej klasie gimnazjum - opowiada Elżbieta Płodzich, komendant żarskiego OHP. - Ładna, spokojna dziewczyna. Bardzo systematyczna. Byliśmy w szoku, kiedy dowiedzieliśmy się o napaści. W najbliższych dniach chcemy ją odwiedzić w szpitalu. Postaramy się jej pomóc.

Nadzieja na zdrowe oko

Monika jest mężatką, ale nie żyła z własnym mężem, tylko z Kamilem. Układało im się, dziecko miało jeszcze ten związek umocnić... Wszystko wskazuje na to, że Kamilem kierowała zazdrość. Dotarliśmy do jego siostry, ale nie chciała rozmawiać o tej tragedii. - Nie chcę, żeby mnie z tym łączono - ucina drobna i ładna młoda kobieta.

Mama Moniki nie może się uspokoić. Zapala papierosa za papierosem. Ciągle powraca w myślach do tamtego wieczoru. Średnia, przy której polała się krew, to krótka, nieutwardzona ulica. O każdej porze wałęsają się po niej psy. Z głośnym szczekaniem rzucają się na każdego przechodnia. Na dziedzińcu jakaś kobieta wiesza pranie. - Wie pan, wieczorem ja nie wychodzę z domu. A po co? Żeby oberwać? - pyta.

Na razie nie wiadomo, czy sprawca był pod wpływem narkotyków. - Wyniki sekcji zwłok będą znane za kilka tygodni - powiedział nam w piątek Kazimierz Rubaszewski z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Pani Bogusława znów zapala papierosa. - Jest nadzieja, że lekarzom uda się uratować oko Moniki, bo źrenica nie jest uszkodzona - wzdycha. - Ale rany będą się długo goić.

To nie zajęcie dla psychologa

Trzy pytania do Tomasza Florkowskiego, psychologa

1 Najpierw rzuca się z nożem na konkubinę, zabija swoje dziecko, jeszcze w łonie matki, później popełnia samobójstwo... Co może pchnąć człowieka do takiego czynu?- To nie jest pytanie do psychologa czy do socjologa, ale raczej do... psychiatry. Trudno tłumaczyć podobne tragedie pogodą czy nawet postępującym rozpadem więzi rodzinnych. Nie można także łączyć tego na przykład z ekonomią i postępującym ubożeniem społeczeństwa. To raczej patologia podlana sowicie alkoholem.

2 Jednak tak często słyszymy zdanie, że byli to tacy normalni ludzie... Czy potwory są wśród nas? Czy każdy może zamienić się w bestię?- Funkcjonuje oczywiście teoria, że każdy z nas zdolny jest do zabójstwa. Ale ja nie ulegałbym tego rodzaju panice. Wyjątkowe sytuacje potrafią wywoływać nieobliczalne reakcje.

3 Często sprawca karze się sam, popełnia samobójstwo...- To jeszcze inne zjawisko. Czasem frustracje, sytuacje stresowe mogą się nakładać, kumulować i tylko do pewnego momentu psychika znosi napięcie. Później wystarczy drobiazg i pojawiają się reakcja, czyny trudne do opanowania. Ekstremalne napięcie, które znosi wszelkie hamulce. Później jednak przychodzi opamiętanie...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska