Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratujemy konie przed rzeźnią

Redakcja
Ewa Mastyk i Krzysztof Skałecki ze ślepą Kabałą, jednym z uratowanych koni obecnie cieszącym się życiem w Wojnowie
Ewa Mastyk i Krzysztof Skałecki ze ślepą Kabałą, jednym z uratowanych koni obecnie cieszącym się życiem w Wojnowie fot. Krzysztof Kubasiewicz
Emerytowany nauczyciel spod Gorzowa chce brać pożyczkę, żeby ratować zwierzęta, a zielonogórzanka z Chicago przysłała 200 dolarów.

Po naszych apelach w sprawie pomocy dla "końskiej" fundacji "Centaurus" z Wojnowa odezwało się wiele głosów i pojawiły się na koncie skromne pieniądze. Niestety, za mało, żeby wystarczyły do uratowania 20 koni spod Bolesławca, które czekają na decyzję: pod nóż rzeźnicki albo do ludzi.

- Niektórzy chcieli nawet kupować te konie, ale tak nie można; jeśli akcja się uda muszą przejść kwarantannę, trzeba je odkarmić i wyleczyć - przekazuje poznanianka Krystyna Urbanek z fundacji. W Wojnowie, w gospodarstwie rolnym należącym do rodziny Krzysztofa Skałeckiego, są wcześniej uratowane wierzchowce.

Ocalili 43 rumaki

- Do tej pory udało się nam ocalić 43 konie, z czego dziewięć jest w Wojnowie, a 20 w tzw. adopcji, czyli będąc naszą własnością są u życzliwych ludzi - wylicza Ewa Mastyk, szefowa fundacji.

Obecnie zaś członkowie "Centaurusa" intensywnie walczą o życie 20 wierzchowców spod Bolesławca. Ich właściciel zmarł, zaś jego brat planuje oddać konie do rzeźni. Dał fundacji czas na wykupienie zwierząt wpierw do 27 grudnia, potem do końca roku.

.

- Teraz przesunął termin do 12 stycznia, gdyż okazało się, iż cena żywca, na którą liczył obniżyła się, ostatnio wychodzi po 3 zł za kilogram, co oznacza, iż z 60 tys. zł za 20 koni cena wykupu spadła do 42 tys. zł - informuje K. Urbanek. - Niestety, to i tak jest dla nas za dużo. Dotąd zebraliśmy tylko 6 tys. zł

- Na konto wpłacają studenci, ludzie wrażliwi, ale nie najbogatsi, zatem nie mamy kokosów - dodaje K. Skałecki. - Poza tym jeden problem konia wykupić, ale dużo większy - utrzymać go.

Ludzie z "Centaurusa" nie opuszczają jednak rąk. Organizują opinię społeczną, zbierają złotówki wszelkimi możliwymi sposobami. Można im pomóc wysyłając SMS-a za trzy kwoty, od małej do dużej, w zależności od zasobów portfela. Można wpłacać na konto.

Ludzie są życzliwi

- Po apelu prasowym odezwała się bardzo dużo życzliwych ludzi - podaje pani Krystyna. - Emerytowany nauczyciel spod Gorzowa chce brać pożyczkę, żeby ratować zwierzęta, a młoda zielonogórzanka, mieszkająca od czterech lat w Chicago, przysłała 200 dolarów. Z kolei jeszcze ktoś inny spod Gorzowa podarował nam dla uratowanych koni całą stodołę siana.

Wcześniej Ewa i Krzysztof działali we Wrocławiu, który okazał się jednak miastem za drogim dla ludzi i zwierząt. Taniej jest w niewielkim Wojnowie. Tutaj mieszkają w gospodarstwie, a dla koni mają starą stodołę oraz 30-arową ogrodzoną łączkę, na której mogą wypasać uratowane wierzchowce.

- Ratujemy konie, żeby pomagały dzieciom i młodzieży z problemami emocjonalnymi - ciągnie E. Mastyk. - W czasach wrocławskich kuratorium przysyłało do nas młodych, którzy "rozładowywali się" przy koniach, po przeprowadzce to się urwało. Choć czasem niektórzy wpadają. Na wakacje, bywa, iż w weekendy. Ale w naszych warunkach trudno o systematyczną pracę terapeutyczną.

Tym bardziej, że Ewa i Krzysztof wiele czasu spędzają w samochodzie. Jeżdżą po kraju, ratują konie. Nawet dla siebie nie mają czasu.

EUGENIUSZ KURZAWA
0 68 324 88 54
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska