Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reprezentacja Polski zagrała tak, jak od lat prezentuje się nasza ekstraklasa – podsumowuje mundial Jacek Kazimierski

Jacek Kmiecik
Jacek Kmiecik
Jacek Kazimierski: Gdzie Lewandowskiemu do Messiego? To dwa różne światy, całkiem inna klasa
Jacek Kazimierski: Gdzie Lewandowskiemu do Messiego? To dwa różne światy, całkiem inna klasa Bartek Syta/EPA/PAP
Jacek Kazimierski, trzykrotny uczestnik mistrzostw świata, dwa razy w roli rezerwowego bramkarza w 1982 i 1986 oraz raz jako trenera bramkarzy w reprezentacji Polski Pawła Janasa w 2006, ocenia specjalnie dla nas mundial.

Jak oceni pan mistrzostwa świata w Katarze?
Turniej był wręcz kosmiczny, to była piłka na najwyższym, nieosiągalnym dla wielu poziomie. Światowe potęgi rozwijają futbol w niewyobrażalnej postaci. Niektóre kraje, zwłaszcza z Dalekiego Wschodu oraz północnej Afryki starają się równać do najlepszych. Ale w Katarze znalazły się też zespoły, które w tym turnieju wyraźnie odstawały, a nawet do niego nie pasowały.

Jakie drużyny ma pan na myśli?
Przede wszystkim gospodarzy mundialu – Katar, mimo wszystko Walię, Serbię i Kanadę. Do tej grupy zaliczyłbym też, niestety, reprezentację Polski.

Ale jak to? Przecież zanotowaliśmy historyczny awans do fazy pucharowej. Po 36 latach oczekiwania wyszliśmy z grupy. Ostatni raz udało się to kadrze Antoniego Piechniczka w Meksyku, kiedy pan był jej zawodnikiem.
Wtedy jednak w reprezentacji mieliśmy kilku kozaków i naprawdę graliśmy w piłkę.

Jednak podobnie jak teraz wyszliśmy z grupy z czterema punktami i odpadliśmy w 1/8 finału po najlepszym występie na mundialu.
Tak, z Brazylią pechowo przegraliśmy 0:4, mimo że prowadziliśmy grę i mieliśmy kilka okazji do zdobycia bramki. W Katarze, mimo wszystko w meczu z Francją, nie mieliśmy żadnych szans. I nie przysłoni tego nawet jedna sytuacja Piotra Zielińskiego. Do tego czasu mogliśmy już stracić trzy gole. Francuzi się z nami zabawili i cały mecz mieli pod pełną kontrolą. Na tym mundialu po prostu prezentowaliśmy antyfutol.

Awans do fazy pucharowej w ogóle pana nie cieszy?
My nie wyszliśmy z grupy, tylko się z niej wyczołgaliśmy. W zasadzie dzięki dobrej woli Argentyńczyków i ich niechęci do Meksykanów zawdzięczamy ten histeryczny, a nie historyczny awans. Przecież gdyby Leo Messi i spółka chcieli, to mogliby nas zlać jak Hiszpania Kostarykę. Powtórzylibyśmy Haiti z 1974 roku, tylko w odwrotnym wyniku. Naprawdę nie ma się czym szczycić. A już dowartościowywanie się na podstawie jedynych porażek w turnieju z finalistami mistrzostw świata, to jest śmiech na sali. Nasza reprezentacja przecież w ogóle nie grała w piłkę. Była jak soczewka, która skupiła i powiększyła wszystko to, co od lat pokutuje w naszej ekstraklasie, to znaczy kopaninę i bezmyślną bieganinę, klasyczne kopanie się w czoło, czyli parodię futbolu, uprawianą za całkiem niezłe pieniądze.

Zaraz, zaraz, ale na mecze ekstraklasy pan przecież regularnie uczęszcza, bywając co dwa tygodnie choćby na stadionie Legii przy Łazienkowskiej.
Stadion Legii odwiedzam, ale przecież nie dla oglądania nań ligowej kopaniny. Legia dorobiła się całkiem porządnego obiektu, z przestronnym VIP-roomem i bardzo smacznym poczęstunkiem. Z przyjemnością więc chodzę na Łazienkowską dla całkiem miłego zabicia czasu, spotkania znajomych i pogadania z nimi w sympatycznej atmosferze i przy dobrym cateringu.

Wracając jednak do katarskich mistrzostw świata, to który bramkarz wywarł na panu największe wrażenie?
Zdecydowanie Hugo Lloris z reprezentacji Francji. Wybitny zawodnik, siła spokoju i ogromne doświadczenie. Wielka klasa i znakomite zabezpieczenie tyłów. Choć do Emiliano Martineza też nie mam żadnych zastrzeżeń. Wspaniały argentyński golkiper z Aston Villi Birmingham. Widać, że kapitalnie ograny w piekielnie wymagającej dla bramkarzy Premier League.

A kapitalnie broniący rzuty karne Chorwat Dominik Livaković czy Marokańczyk Bono?
To już jednak półka niżej. Livaković miał dużo szczęścia przy karnych, a Bono z kolei pecha w decydującej fazie turnieju.

A Wojciech Szczęsny, którego trenował pan w Legii Warszawa i reprezentacji Polski? Wyrównał przecież rekord Jana Tomaszewskiego i obronił na jednym mundialu dwa rzuty karne.
Wojtek prezentował się bardzo solidnie. Widać było, że bardzo zależało mu na dobrym występie w Katarze. Ale co z tego, skoro przed sobą miał skład węgla i papy.

Przynajmniej dzięki temu mógł się wykazać interwencjami...
Tak, ale czy o to w piłce powinno chodzić, że drużyna gra praktycznie bez obrony. Przecież te wybicia w górę piłki przez Kamila Glika wołają o pomstę do nieba.

A jak pańskim zdaniem spisał się Robert Lewandowski, który miał pociągnąć drużynę do zwycięstwa?
Robert to niezły „herbatnik”. Chyba jednak na turniej znowu nie dojechał. Głowa nie wytrzymała. A już to wykonywanie karnych na dwa, trzy tempa, to jakaś parodia. A dlaczego nie spróbował na cztery? Jakieś drobienie, skradanie się do piłki, zakończone anemicznym kopnięciem... Taki Messi pokazał, jak się strzela karne. Z Chorwacją kropnął po męsku i nie było co zbierać. Zresztą gdzie Robertowi do Messiego? Leo to jest Pan Piłkarz, profesor pełną gębą, prawdziwy wódz, generał, przy którym każde plemię Indian rośnie i prezentuje zabójczy futbol. Argentyna taktycznie doskonała. To kompaktowe przesuwanie formacji, tak że się mysz nie przeciśnie – aż przyjemnie popatrzeć i podziwiać! Pełna maestria.

A co pan powie o Kylianie Mbappe?
Powiedzieć o nim, że to francuskie TGV, to nic nie powiedzieć. To prawdziwy pocisk. Gdy pędzi do piłki, to rywale zostają w kole na środku, a on już jest w szesnastce. Nie sposób go doścignąć. Już tyle osiągnął, choć ma dopiero 24 lata. A cała przyszłość jeszcze przed nim.

Rozmawiał Jacek Kmiecik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska