W mieście powstało w ostatnim czasie wiele skwerów przeznaczonych dla mieszkańców. Tutaj powinny przychodzić rodziny z dziećmi, tutaj można by było odpocząć, popatrzeć na zieleń. Niestety, okazuje się, że niektóre miejsca opanowali menele, którzy biesiadują tutaj godzinami, a co gorsze także załatwiają swe potrzeby fizjologiczne. I nie tylko.
Szczególnie upodobali sobie skwerek na Kaczym Dołku. Na wprost jest pasaż, w którym mieszczą sklepy, salon edukacyjny dla małych dzieci oraz dwa punkty gastronomiczne. To, co obserwują codziennie ich pracownicy, klienci, ale także rodzice przyprowadzający swe pociechy do popularnego punktu edukacyjnego może zmrozić krew w żyłach.
Latające butelki
Agnieszka Skibińska i Filip Spiczak są pracownikami jednego z lokali na Kaczym Dołku. Codziennie są też świadkami tego, co dzieje się przed oknami budynku. Libacje rozpoczynają się z rana, alkohol leje się strumieniami. I tak to trwa aż do południa. Wtedy zmęczeni biesiadnicy z reguły zaczynają przysypiać. Niektórzy powoli toczą się do swych domów. Impreza rozpoczyna się na nowo we wczesnych godzinach popołudniowych. I to właśnie wtedy dochodzi do najbardziej bulwersujących scen. – Byliśmy świadkami, jak nagle panowie zaczęli okładać się jakimiś sztachetami – mówi Filip Spiczak. – Fruwające butelki to normalka. Z reguły rzucają je za siebie. Widziałem, jak taka przelatująca butelka omal nie uderzyła przechodnia w głowę.
Miłość pod chmurką
Pod wieczór zaczynają się orgie. - Sami widzieliśmy, jak pewna para, choć skwerek położony jest zaledwie jakieś dwadzieścia metrów od mostu, pewna para postanowiła uprawiać w tym miejscu seks. – mówi pan Filip. – Za nic mieli, że na moście są przechodnie. Ci, czasami zatrzymują się i fotografują to co się tutaj dzieje.
Wieczorem powoli impreza dogorywa. Choć zdarza się, że niektórzy biesiadnicy pozostają na miejscu, bo nie mogą zebrać się do domu. Niektórzy zasypiają jednak dużo wcześniej. Czasami w pełnym słońcu. - Obserwowałam mężczyznę, który padł i leżał w upalny dzień w pełnym słońcu – mówi Agnieszka Skibińska. – Zaniepokoiłam się, więc postanowiłam sprawdzić co z nim.
Pani Agnieszka założyła więc rękawiczki podeszła do mężczyzny, który wydawał się być nieprzytomny. Żył. – Zbluzgał mnie w pijackim widzie – wspomina restauratorka.
Teren monitorowany
Jak podkreślają Agnieszka i Filip, policja jest na każdy sygnał. Także pogotowie przyjeżdża, kiedy jest sygnał, że ktoś leży nieprzytomny na ławce, bo nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem ta osoba nie zasłabła, bo jest chora.
Rzecznik prasowy policji w Międzyrzeczu Mateusz Maksimczyk podkreśla, że zarówno Kaczy Dołek, jak i tzw. patelnia przy bazarze są szczególnie mocno monitorowane przez patrole.
Tylko, że ,,biesiadnicy’’ też już się wycwanili. – Jak widzą, że nadciąga patrol, to natychmiast wkładają pełne jeszcze butelki czy puszki do koszy na śmieci, czyli formalnie alkoholu nie piją – mówi Agnieszka. – Patrol odjeżdża, to alkohole wyciągają i kontynuują imprezę.
Na bywalców Kaczego Dołka skarżą się nie tylko restauratorzy, ale i pracownicy komunalni sprzątający to miejsce. Wywożą stąd dziesiątki kilogramów śmieci. Kosze są non stop zapychane. Choć jak restauratorzy zauważyli, sami biesiadnicy doceniają co to porządek dookoła miejsca, w którym się przebywa. Jak już totalnie obrzucą butelkami i puszkami teren wokół ławki, na której siedzą, przenoszą się na kolejną.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?