Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rio 2016. Maracana ma nie zamilknąć w meczu o złoty medal

Paweł Hochstim, Rio de Janeiro
Piłkarze Brazylii i Niemiec zagrają w sobotę o godz. 22.30 polskiego czasu na Maracanie o złoty medal olimpijski w turnieju piłkarskim.

Futbol na igrzyskach właściwie się nie liczy, ale jest jeden wyjątek - jeśli igrzyska są w Brazylii, to wiadomo, że będzie najważniejszy. Bo nie tylko dlatego, że największe areny igrzysk to właśnie stadiony piłkarskie, mecze gromadzą największą liczbę kibiców.

Sobotni finał jest pełen podtekstów. Raz, że odbędzie się na Maracanie, czyli w miejscu, które mimo upływu 66 lat nadal jeszcze kojarzy się z największą sportową klęską Brazylii, a dwa - rywalem Brazylii będą Niemcy, którzy dwa lata temu, w oddalonym o czterysta kilometrów na północ Belo Horizonte, upokorzyli canarinhos, wygrywając 7:1 w półfinale mundialu.

Piłka nożna na igrzyskach to tak naprawdę mistrzostwa świata do lat 23, z tym, że w każdym zespole może grać trzech starszych graczy. Futbol jest jedynym sportem olimpijskim, który nie ma w turnieju swych najwybitniejszych graczy.

Ale jednego wybitnego ma - Neymara. W Brazylii wszystko kręci się wokół gwiazdora Barcelony, który drugi raz z rzędu występuje na igrzyskach. Cztery lata temu nie udało mu się zapewnić canarinhos złota, bo w finale na Wembley lepsi byli Meksykanie. W sobotę wszystko ma się odmienić, właśnie za sprawą Neymara, który, w przeciwieństwie do wielu innych wielkich graczy, wolał zrezygnować z wakacji, byle tylko móc zagrać w igrzyskach w swojej ojczyźnie. I nie bał się wirusa Zikka.

- Neymar jest potworem. Ma dar od Boga i zachwyca wszystkich swoim talentem. Mając taką gwiazdę w zespole trzeba być wdzięcznym, bo on pcha tę drużynę na wyższy poziom - to słowa trenera olimpijskiej drużyny Brazylii Rogerio Micale. I choć szkoleniowiec zakłóca równowagę w zespole komplementując szczególnie jednego gracza to jednak wie, że nikt się nie obrazi. Neymar jest tu kimś więcej, niż tylko piłkarzem. Nieprzypadkowo z blisko osiemdziesięciu tysięcy ludzi w żółtych koszulkach, którzy zasiądą dziś na Maracanie, połowa, a może i więcej będzie miała na plecach wydrukowany numer 10 i nazwisko: Neymar Jr. W środowym półfinale na Maracanie z Hondurasem zdobył dwa gole, w tym pierwszego w piętnastej sekundzie. Neymar nie chciał być gorszy od herosów igrzysk i też ma swój olimpijski rekord.

- Zagramy przeciwko Brazylii, a nie Neymarowi - odpowiada trener Niemców Horst Hrubesch, ale tylko pozornie ma rację. Neymar, poza dwoma pierwszymi meczami zremisowanymi 0:0 z Republiką Południowej Afryki i Irakiem, spisuje się fenomenalnie. Na koncie ma trzy gole i trzy asysty, ale te liczby, które na kolana nie rzucają, w ogóle nie oddają jego roli w drużynie. I trudno przeszłyby przez usta słowa, że większymi gwiazdami od Neymara są Niemcy Nils Petersen, czy Serge Gnabry, choć przecież mają już na swoim koncie po sześć goli.

Na piłkarski finał dawno już nie ma biletów. Nie było ich też na półfinał, a handlarze proponowali wejściówkę za cenę kilkukrotnie wyższą od nominalnej. W sobotę ceny na pewno jeszcze wzrosną, bo cała Brazylia chce zobaczyć triumf swoich piłkarzy na Maracanie.

Właśnie. Maracana. Miejsce niezwykłe, pełne magii, zresztą mające status zabytku, ale dla jednak dla Brazylii - nie tylko pod względem sportowym - tragiczne. Choć kilka tygodni temu minęło 66 lat od przegranego przez canarinhos w tym miejscu mistrzostwa świata z Urugwajem, to jednak Cariocas o tej porażce nadzwyczaj często mówią. Choć, z racji upływu lat, pamiętać jej nie mogą, to jednak historię tego meczu zna każdy, młody, czy stary, a słowo „maracanazo” oznaczające tragedię, czy klęskę, weszło na stałe do brazylijskiej odmiany języka portugalskiego.

- Tylko trzy osoby uciszyły Maracanę. Papież, Frank Sinatra i ja - przez lata mawiał urugwajski piłkarz Alcides Ghiggia, który strzelił wtedy gola zabierając milionom Brazylijczyków - w tym dwustu tysiącom na stadionie - poczucie, że mają najlepszych piłkarzy na świecie. Jeśli dzisiaj Neymar i spółka przegrają z Niemcami, tragedii nie będzie. Ale Maracana znów pewnie by wtedy zamilkła. Piłkarze i trener Brazylii zapowiadają, że do tego nie dopuszczą. Na papierze mają na pewno silniejszy zespół od Niemców, muszą to jeszcze pokazać na boisku.

A papież, o którym mówił Ghiggia, to Jan Paweł II, który dziewiętnaście lat temu odprawił tu mszę. Zresztą w muzeum Maracany stoją drewniane schodki, którymi Ojciec Święty wchodził na ołtarz. I są tak samo podziwiane, jak siatka, do której Pele strzelił swojego pierwszego gola na Maracanie. Zresztą piłka, która wtedy wpadła do tej siatki też tam jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rio 2016. Maracana ma nie zamilknąć w meczu o złoty medal - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska