Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Dowhan: Przyjdzie taki moment

Redakcja
Rozmowa z Robertem Dowhanem, prezesem Zielonogórskiego Klubu Żużlowego SSA.

- Zasygnalizował pan we wtorek, że może zrezygnować z prezesury. To rodzaj sondażu, czy faktycznie chce pan ustąpić?- Przede wszystkim nie należy łączyć moich zapowiedzi ze zmianą warunków współpracy z Kronopolem. Po prostu, ktoś coś zrobił, może trochę się wypalił, jest zmęczony...

- Mówi pan: ktoś, ale myśli o sobie?- No tak, mówię o sobie. Ale jest też paru innych ludzi, którzy zrobili coś dobrego i chcą to teraz podsumować.

- Choć nie używał pan takiego słowa. Dymisja?- Nie, bo to złe słowo. Nie wiąże mnie z klubem żaden kontrakt, umowa, nie pobieram wynagrodzenia. Od sześciu lat pracuję społecznie i tak to traktowałem. To moja misja, chciałem coś zrobić dla Zielonej Góry, klubu. Wielokrotnie mówiłem, co zastałem na początku. Udało nam się to jakoś poukładać. Długo to trwało, ale nie przyszedł nagle ktoś i nie powiedział: oto kasa, proszę kupować najlepszych i bawimy się od nowa w żużel. Myślę jednak, że warto było poczekać.
- Czyli "okręt" ma się dobrze?- Oczywiście. Nawet gdybym ustąpił w tej chwili, to zostawiam niemal gotową drużynę. Ważne kontrakty mają Walasek, Protasiewicz oraz juniorzy Zengota, Lindgren, Wodjakow i Dudek o innych nie wspominając. Sezon kończymy na plusie i to prawdopodobnie sporym. Za chwilę podpisujemy dwie, trzy umowy z nowymi sponsorami, został Kronopol, który w dalszym ciągu będzie nas wspomagał. Ten klub to dziś perełka. Gdyby ktoś przyszedł, nie musiałby na początku nic robić. Wszystko potoczy się siłą rozpędu.

- Myślał pan, jaki powinien być następca?- To musi być osoba, która zna się na sporcie, zarządzaniu. Musi być pozytywnie odbierana w lokalnym środowisku biznesu i polityki również. Taki człowiek powinien mieć rozeznanie w sferze dotacji i budżetu miasta. Typ wizjonera, planującego z wyprzedzeniem swe ruchy...

- ...i gość z twardym tyłkiem.- Musi mieć twardy tyłek, bo po każdej porażce spada stos obelg. Wysoka cena biletu, toy toy w złym miejscu, przecież najgorszy jest prezes i ludzie z zarządu.

- Pan dokładnie wie, kogo widziałby na swoim miejscu i chyba mocno skłania się do ustąpienia?- Ta decyzja dojrzewa we mnie - bo nie mogę powiedzieć, że zdecydowałem się na sto procent - od dość dawna.

- A na ile procent jest pan zdecydowany?- Trudne pytanie. Nie wiem czy to będzie za chwilę, jutro czy za kilka tygodni, ale przyjdzie taki moment, że ustąpię. Nie przestałem lubić tego, co robię, kocham ten klub, ale przez sześć lat zaniedbałem firmę i rodzinę. Na przykład od tygodnia nie byłem w domu. Pojechałem do Gelsenkirchen na rozmowy z przedstawicielami BSI. Stamtąd prosto do Częstochowy, a po meczu do Warszawy na spotkanie w PZM-ocie.

- Kilka tygodni, czyli możemy być spokojni?- Najłatwiej napisać odpowiednie pismo, złożyć je na ręce przewodniczącego rady nadzorczej, spakować rzeczy i wyjść. Ale gdybym to zrobił dziś, bardzo skomplikuję pracę klubu. Rano rozmawiałem z Grzegorzem Walaskiem, który oznajmił, że jeśli odejdę, także chce mieć wolną rękę. Wyjaśnień zażądali także Grzegorz Zengota i Fredrik Lindgren. Ledwo skończył się sezon, ale do 5 listopada musimy złożyć wniosek licencyjny. Trzeba zabezpieczyć stadion przed zimą, zamówić silniki i części dla juniorów. Nie mamy jeszcze pełnego składu, a zawodnicy muszą wiedzieć z kim rozmawiają, czy ktoś im nie zrobi numeru. Podpisanie umów, to także pilna sprawa.

- Przeciwnicy mówią, że wylansował się pan i chce uciec.- Co to znaczy: wylansowałem się? Radnym nie zostałem dlatego, że jestem prezesem klubu. Mam na koncie także inne sukcesy niż sportowe. Poza tym moja prezesura przypadła w bardzo ciężkich czasach, nie było sukcesów, więc trudno mówić, że to pomogło. Nie mam aspiracji, by bawić się w wielką politykę. Nie ugrałem dla nikogo stanowiska, nie zatrudniłem rodziny. Ba, stałem się osobą rozpoznawalną i nie na wszystko mogę sobie pozwolić. Każde potknięcie jest nagłaśniane. Czytam felietony i listy, w których jestem bardzo ostro i często niesprawiedliwie oceniany. To inni próbują się lansować na moim nazwisku i klubie.

- Co pan będzie robił, jeśli jednak odejdzie?- Pojawiają się plotki, że przymierzam się do stanowiska w Ekstralidze, ale to nieprawda. Jeśli miałbym pracować w żużlu, to tylko dla zielonogórskiego klubu. Muszę w ogóle trochę odpocząć, bo za mnę kolejny trudny sezon. A z resztą wspominałem, że mam co robić.

- Dziękuję.
Marcin Łada
0 68 324 88 14
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska