- Ojciec pochodzi z Żagania, a mieszka od 16 lat w Afryce. Jak to się stało?
- Tak jest, jestem rodem z Żagania, w tym mieście w 1981 r. skończyłem liceum techniczne. Potem podjąłem studia teologiczne w Kłodzku. Święcenia kapłańskie otrzymałem w 1990 r. Rok później pojechałem do Paryża na naukę języka francuskiego. Po dwóch latach pojechałem do Afryki, do Togo.
- Od dwóch lat ojciec mieszka w Burkina Faso, kraju afrykańskim dla nas zupełnie egzotycznym.
- Powierzchnią jest prawie tak samo duży jak Polska, ale ma tylko 12 mln mieszkańców. To jeden z najbiedniejszych krajów, ludzie żyją tu bardzo skromnie albo wręcz biednie. Moja parafia liczy 40 wiosek, odległości pomiędzy nimi są bardzo duże, pokonuję odległości jeżdżąc na motocyklu. Mam hondę 125.
- Jak wygląda życie parafian?
- Jak już wspomniałem, żyją bardzo biednie, w niektórych wioskach nie ma elektryczności, mieszkańcy kopią głębokie studnie, aby pozyskać wodę. Nękają ich groźne choroby. Uprawiają głównie ryż, sorgo, kukurydzę, hodują świnki, kury i perliczki. Nie jest tam łatwo być misjonarzem, jest to kraj muzułmański, w mojej parafii jest zaledwie 3 tysiące wiernych. Ale kraj jest spokojny, już się przyzwyczaiłem do tamtejszego życia.
- Nie miał ojciec nigdy tego dość, nie pragnął wrócić do ojczyzny, gdzie życie jest jednak łatwiejsze i bardziej cywilizowane, a na dodatek nie ma tak niebezpiecznych chorób?
- Jestem w Polsce na urlopie, jak się skończy - wracam do Burkina Faso, tam jest moje miejsce i moje życie. Mieszkańcom tego biednego kraju trzeba udzielać wsparcia, pomagać im przetrwać. To jest moje powołanie i nie zamierzam z niego rezygnować.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?