Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Lewandowski: - Bundesliga to dobra szkoła

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Robert Lewandowski (w środku, przy piłce) ma 23 lata, 184 cm wzrostu i 78 kg wagi. Pochodzi z Warszawy. Napastnik. Kolejne kluby: Varsovia, Delta i Legia II Warszawa, Znicz Pruszków, Lech Poznań oraz Borussia Dortmund. W pierwszej reprezentacji 40 występów i 13 goli.
Robert Lewandowski (w środku, przy piłce) ma 23 lata, 184 cm wzrostu i 78 kg wagi. Pochodzi z Warszawy. Napastnik. Kolejne kluby: Varsovia, Delta i Legia II Warszawa, Znicz Pruszków, Lech Poznań oraz Borussia Dortmund. W pierwszej reprezentacji 40 występów i 13 goli. Tomasz Gawałkiewicz
- Nawet w grupie z Włochami, Portugalią i Francją nie przestaniemy myśleć o awansie. Każda drużyna ma swoje atuty, ale też każdą można pokonać! - zapewnia ROBERT LEWANDOWSKI, napastnik piłkarskiej reprezentacji Polski i Borussi Dortmund.

- Polscy kibice są zaniepokojeni. W siedmiu towarzyskich grach z finalistami Euro 2012 zanotowaliśmy trzy remisy i cztery porażki. Żadnej wygranej...
- Dziś wszyscy patrzą na reprezentację Polski przez pryzmat przegranego 0:2 meczu z Włochami we Wrocławiu. Do straty pierwszej bramki potrafiliśmy długo utrzymywać się przy piłce i konstruować akcje. Potem rzeczywiście szło nam znacznie gorzej. Źle czuliśmy się fizycznie, nie wychodziły nam indywidualne zagrania, brakowało współpracy między poszczególnymi formacjami. Cóż, takie spotkania się zdarzają. Zagraliśmy z wielkim zespołem, który nas wypunktował z zimną krwią. Ale bywało też inaczej. Że przypomnę choćby zremisowany 2:2 pojedynek z Niemcami w Gdańsku. Do odniesienia historycznego zwycięstwa zabrakło wtedy zaledwie kilku sekund. A i nasza gra wyglądała zupełnie inaczej.

- Kuba Błaszczykowski przestanie strzelać w reprezentacji karne?
- Każdemu zdarza się nie trafić z jedenastu metrów. Historia futbolu zna większe dramaty niż pudło w towarzyskim meczu. Nie przesadzajmy. Nasz kapitan ma mocną psychikę i na pewno sobie poradzi z jednym niepowodzeniem.

- Wygląda na to, że podczas finałów mistrzostw Europy będziesz jedynym napastnikiem polskiej drużyny. Nie przeraża cię rywalizacja z obrońcami Włoch, Niemiec czy Anglii?
- Na co dzień występuję w Bundeslidze, więc skracanie pola gry czy podwajanie krycia przez defensorów to dla mnie żadna nowość. Już dawno przywykłem do sytuacji, że po minięciu jednego obrońcy natychmiast atakuje mnie drugi. Taki styl obowiązuje dziś we wszystkich najlepszych ligach i na wysokim poziomie reprezentacyjnym.

- Chciałbyś mieć obok siebie na przykład Pawła Brożka?
- Taktykę ustala trener. Tyko on. Większość drużyn, także moja Borussia Dortmund, gra dziś z jednym napastnikiem. Dawno nie miałem partnera w ataku. Ale jeśli tę rolę dobrze spełnia ofensywny środkowy pomocnik, to dylemat praktycznie nie istnieje.

- Do pierwszego meczu na Euro pozostało niespełna siedem miesięcy. Wystarczy czasu, by poprawić wszystkie błędy?
- Naszym największym mankamentem jest dziś gra obronna całego zespołu. Mówię to świadomie: nie obrońców, lecz całego zespołu. Łącznie ze mną. W meczach o stawkę nie możemy sobie pozwolić na takie kiksy, jak na przykład przy drugiej bramce dla Włochów. Piłka przeszła obok kilku zawodników i żaden nie zdołał jej wybić. Głupio stracone gole bywają potem nie do odrobienia.

- Masz swoją grupę marzeń na Euro?
- Z żadnym rywalem nie będzie łatwo. Nawet jeśli los ześle nam Włochy, Portugalię i Francję, to nie przestaniemy myśleć o awansie. Każda drużyna ma swój styl i niebagatelne atuty, ale też każdą można pokonać!

- W kadrze Franciszka Smudy znajduje się aż sześciu graczy, występujących na co dzień w Bundelidze: ty, Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Sławomir Peszko, Eugen Polanski i Adam Matuszczyk. Być może dojdzie jeszcze Sebastian Boenisch. Kibice powinni się spodziewać, że będziecie preferowali niemiecki styl gry?
- Chyba nie byłby najgorszy (śmiech)?! A tak na poważnie: z powodu znajomości Bundesligi na pewno lepiej zagraliśmy z Niemcami niż przeciwko Włochom. Ważne, by jak najczęściej mierzyć się z rywalami z najwyższej półki. Wtedy żaden styl nie będzie nam straszny.

- Potrafisz powiedzieć, ile brakuje wam jeszcze do poziomu europejskich tuzów?
- Coraz mniej. Nawet przegrany mecz z Włochami nie wyglądał tak, że rywale łatwiutko strzelili dwa gole, stwarzali sytuację za sytuacją, a my nic nie mogliśmy zrobić. Ciągle gonimy czołówkę, a porażki też mają swoją wartość. Bo pokazują nam, jakie elementy gry powinniśmy poprawić. Mamy na ich wyeliminowanie jeszcze siedem miesięcy. W lutym zagramy na otwarcie Stadionu Narodowego w Warszawie z Portugalią. Potem cały maj spędzimy na zgrupowaniu, przetykanym towarzyskimi potyczkami. Jestem przekonany, że wspólnie z selekcjonerem nie zmarnujemy tego czasu.

- Masz swoje zdanie na temat protestów kibiców, nie godzących się na reprezentacyjne koszulki bez orzełka?
- Na pewno wolimy gorący doping niż ciszę jak w teatrze i słowne przepychanki spikera z widzami. Wszystko to dociera na murawę i tak naprawdę tracimy na całym zamieszaniu tylko my, piłkarze. A przecież niczemu nie jesteśmy winni, bo nie zrobiliśmy niczego złego! Dobrze, że nasz związek w końcu dostrzegł problem i obiecał się nad nim pochylić podczas najbliższego posiedzenia zarządu.

- Pierwszy raz w życiu grasz od pierwszej minuty na trzech frontach: w reprezentacji, Bundeslidze i Lidze Mistrzów. Nie czujesz zbyt dużego obciążenia psychicznego i fizycznego?
- Absolutnie nie! Cieszę się, że praktycznie co trzy dni mogę grać na bardzo wysokim poziomie. To na pewno sprzyja podnoszeniu mojego sportowego poziomu. Czuję ciągłe podekscytowanie, cały czas dzieje się coś fascynującego. Z motywacją nie mam żadnych problemów. Pozostaje tylko dbałość o odpowiednią dyspozycje fizyczną i taktyczne przygotowanie do poszczególnych pojedynków. A poza tym, jak większość piłkarzy, wolę mecze niż całotygodniowe treningi.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska