Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Makłowicz: Dom powinien być pierwszą szkołą smaku

Ilona Burkowska 68 324 88 18 [email protected]
Robert Makłowicz urodził się 12 sierpnia 1963 w Krakowie. Pochodzi z rodziny o korzeniach polskich, ukraińskich, ormiańskich, węgierskich i austriackich. Publicysta, krytyk kulinarny i podróżnik. Żonaty, ma dwóch synów Mikołaja i Ferdynanda. Od 2008 prowadzi w TVP 2 program „Makłowicz w podróży”.
Robert Makłowicz urodził się 12 sierpnia 1963 w Krakowie. Pochodzi z rodziny o korzeniach polskich, ukraińskich, ormiańskich, węgierskich i austriackich. Publicysta, krytyk kulinarny i podróżnik. Żonaty, ma dwóch synów Mikołaja i Ferdynanda. Od 2008 prowadzi w TVP 2 program „Makłowicz w podróży”. Mariusz Kapała
Znany w Polsce krytyk kulinarny i podróżnik. Gotował w Jerozolimie i Australii, na szczytach gór i nad morzami. Jego programy to nie tylko kulinarne popisy, ale też wspaniałe wykłady o kulturze, zwyczajach i historii regionu.

A jak Austro-Węgry. Dlaczego? Bo jestem z Krakowa, a zabory miały ogromny wpływ na dzisiejszy stan świadomości kulinarnej w różnych częściach Polski. Kultura kulinarna rodziła się w XIX i pierwszej połowie XX wieku. Dzisiaj widać, jakby pogrzebać w annałach rodzinnych, kto z jakiej części Polski pochodzi.

B jak beczka. Bo w beczkach odbywają się bardzo istotne procesy. Tu kisi się kapustę, tu dojrzewa wino. I w ogóle z beczką związane są same przyjemne sprawy, za wyjątkiem tego, gdy się jest grubym jak beczka.

C jak cieciorka albo ciecierzyca. Ostatnio przeczytałem w jednej pracy naukowej, pisanej przez polskich profesorów, o wojnie domowej w Hiszpanii, że podstawą tamtejszego wyżywienia było garbanzo - w nawiasie cieciorka - rodzaj grochu niespotykany w Polsce. I uważam, że pisanie o historii nie zwalnia, nawet profesora, z konieczności posiadania elementarnej wiedzy na różnorakie tematy, także na temat historii kuchni. Bo cieciorkę vel ciecierzycę uprawia się w Polsce od średniowiecza.

D jak dom. Mówi się, że większość rzeczy, jakie mamy w życiu, wynosimy z domu. Także gust kulinarny. Dlatego apeluję, by nie gotować w domu specjalnie dla dzieci. U nas istnieje takie przekonanie, że dla dzieci musi być osobna kuchnia, dla dzieci nie wolno używać przypraw. Gdyby tak było, to Hindusów byłoby najmniej na świecie, a nie prawie najwięcej. Bo tam małe dzieci jedzą tak, jak dorośli, wcinają curry i papryczki chili. Nie wolno gotować specjalnie dla dzieci, bo się czyni z dzieci kaleki. Dom powinien być pierwszą szkołą smaku, a nie antyszkołą.

E jak enzymy. Trawienne. Są niezbędne. Trzeba zaostrzać apetyt aperitifem przed każdym posiłkiem, żeby uruchomić enzymy trawienne. Z trawieniem nie ma żartów...

F jak Francja. Kuchnia w dalszym ciągu uważana za światową kulinarną potęgę. Kiedyś małopowaliśmy z kuchni francuskiej co tylko się da. Polskie słownictwo kulinarne XIX-wieczne pełne jest francuskich zapożyczeń. Ale dziś nie Francja świeci najjaśniejszym blaskiem w reszcie Europy i świata, a Włochy, Tajlandia, Chiny, Indie.

G jak głód. Jest twórczy i destrukcyjny zarazem. Nie należy mu się poddawać na tyle, by gdy jesteśmy głodni jeść byle co. Mimo głodu zwracajmy uwagę na to co jemy. Nie jedzmy świństw w fast foodach. Zbyt często przynajmniej.

H jak humor. Jest niezbędny we wszystkim. Dieta wpływa na poczucie humoru. Niemieckie jest zupełnie inne niż włoskie. A te kuchnie się od siebie różnią. U nas… różnie to bywa. Wczoraj na przykład oglądałem wiadomości i było bardzo słabo.

I jak.... Iiiii? Hmmm, i bardzo proszę o następne pytanie.

J jak jedzenie. Człowiek jest jedyną istotą, dla której jedzenie nie jest tylko koniecznością biologiczną, ale również aktem wiary. Formą wyznania, żądzą, miłością. Jeśli jednak dojdziemy do konstatacji, że jedzenie jest wszystkim, możemy skończyć jak Apicjusz, rzymski smakosz, który kiedy zbiedniał i okazało się, że nie może jeść tego co lubi, popełnił samobójstwo.

K jak.... krążenie. Jak nam krew nie krąży, to umieramy. Bardzo pobudzają krążenie ostre przyprawy. Mój poziom tolerowania ostrości jest pewnie tysiąc procent wyższy niż średnia krajowa. Ale ja się uczyłem gotowania w Tajlandii.

L jak Lubuskie. Ciekaw jestem, jakby zapytać respondentów z waszego województwa, ilu wiedziałoby, skąd wzięła się nazwa Lubuskie. Nazwa nieco dziś dziwna, skoro Lubusza już nie ma, nie ma od tysiąca lat... Zatem etymologicznie jesteście najstarszym regionem w Polsce.

Ł jak łaknienie. Prowadzi do otyłości, bo to łagodniejsza forma głodu. I tak jak w różnych innych sprawach nie zaspokajamy bezmyślnie łaknienia na różne inne rzeczy, tak też tutaj bądźmy ostrożni...
M jak mądrość. Potrzebna jest we wszystkim. A mądrość wypływa z nas. Wystarczy się zastanowić nad tym, co się dzieje wokół, rozejrzeć, zamyślić. W ten sposób należy jej szukać.

N jak... Nie mam już czasu... (śmiech)

O jak... Okropnie się spieszę. (znowu śmiech) O… jak ocet. Znacznie lepszy jest winny albo jabłkowy niż spirytusowy. I proszę sobie tę cenną uwagę zapamiętać.

P jak post. Rzecz bardzo ważna, nawet jeśli nie jesteśmy ludźmi wierzącymi. Bo jeśli mamy wszystko zawsze w dowolnych ilościach, to nie odczuwamy radości z tego, co otrzymujemy. Więc post od czasu do czasu ma bardzo terapeutyczne wskazanie. Nie mówię tylko o zdrowiu fizycznym, ale i psychicznym.

R jak rosół. Moja hipoteza jest taka. W żadnym słowiańskim języku nie ma takiego słowa jak rosół, ta zupa się nazywa zupełnie inaczej. Mięsna zupa - tak się na to mówi po czesku, słowacku itd. Moim zdaniem słowo rosół, to jest tylko moja hipoteza, ale myślę, że celna pochodzi z czasów królowej Bony. Która na Wawel sprowadziła również swoich kucharzy, którzy gotowali wywary mięsne z dodatkiem jarzyn i mówili przy tym “rosolare", co po włosku znaczy gotować. Rosolare to po włosku gotować. I tyle.

S jak swąd. Są rzeczy, które strasznie śmierdzą i dobrze smakują. Jest ich niewiele, ale są. Na przykład zgniłe szwedzkie śledzie. Albo bardzo dojrzały camembert, ser pleśniowy. Albo grenlandzki rekin, który musi być zakopany w ziemi, żeby móc zostać zjedzonym. Smakuje jak przejrzały ser. I pachnie mocznikiem. Albo chińskie stuletnie jaja. Śmierdzą jak jasna cholera, ale są bardzo dobre.

T jak Tajlandia. Jedyne miejsce na świecie, w którym chodziłem do szkoły kulinarnej. Jakby ktoś kazał mi wybierać, to oczywiście potwornie trudny wybór, najlepszą kuchnię na świecie, to nie wiem, czy właśnie na Tajlandię bym się nie zdecydował. To coś pomiędzy Indiami i Chinami. Wspaniała kuchnia.

U jak Urugwaj, pierwsze miejsce na świecie, w którym przez trzy tygodnie odżywiałem się wyłącznie czerwonym winem i wołowiną i schudłem znacząco. Wołowina jest tam takiej jakości, że można ją kroić łyżką.

W jak waza. I nie chodzi mi tu bynajmniej o tego, który przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy, lecz o wazę na zupę. Bo zupy to chluba naszej kuchni. Chluba jakże niedoceniana. Ograniczamy ją do pomidorowej z przecieru i rosołu, a mamy zup mamy w Polsce kilkaset. Możemy błyszczeć w tej kategorii na świecie, bo chyba nikt inny nie ma tylu rodzajów zup. Dlatego korzystajmy z tego dobrodziejstwa.

Z jak... Patrz W. Z jak zupa.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska