Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Makłowicz w Żarach. Gawędził o sznyclu, czy jak kto woli staropolskim schabowym, bigosie, gołąbkach

Lucyna Makowska
Autograf Roberta Makłowicza zdobyła Elżbieta Łobacz - Bącal z Żar.
Autograf Roberta Makłowicza zdobyła Elżbieta Łobacz - Bącal z Żar. Lucyna Makowska
Czy istnieje coś takiego jak kuchnia narodowa? Robert Makłowicz, kucharz z zamiłowania malowniczo gawędzący o kulturach krajów, w których kręci swoje programy, twierdzi,że niekoniecznie...

Śledząc je przekonujemy się, że tak naprawdę czerpie ona z różnorodności kultur narodów. – Bo czymże różnią się nasze gołąbki w sosach od tych, które robi się w Turcji czy na Bałkanach, a nasz tradycyjny schabowy to nic innego jak wiedeński sznycel, a bigos? Cóż kapustę w różnych postaciach jada się w wielu krajach - mówił w poniedziałek na spotkaniu autorskim w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Żarach. A że gość, ciekawy, to i palca nie było gdzie włożyć w czytelni.

Bo czymże różnią się nasze gołąbki w sosach od tych, które robi się w Turcji czy na Bałkanach, a nasz tradycyjny schabowy to nic innego jak wiedeński sznycel, a bigos? Cóż kapustę w różnych postaciach jada się w wielu krajach

O jedzeniu mówi jak mało kto, wystarczy go posłuchać, kubki smakowe szaleją, a gdy patrzymy na jego proste, ale jakże prawdziwe, nieudziwnione sposoby gotowania na łonie natury, trudno nie nabrać apetytu. Tę prawdziwość R. Makłowicza mówiła w Żarach jedna z mieszkanek. Sam mówi o swoich korzeniach polsko- ormiańsko-austriacko- węgierskich.

Zaczął studia prawnicze, ale po dwóch latach przeniósł się na historię. Studia traktował jako przeczekanie poboru do wojska. W 1985 roku wyjechał do Francji na prace sezonowe, to tam po raz pierwszy próbował szampana i ostryg.- Pomyślałem wtedy że jak ta żelazna kurtyna znów się zatrzaśnie się z hukiem i odetnie mnie od tego wszystkiego i dokończę swego żywota wśród kiełbasek leszczyńskich i paprykarza szczecińskiego, w przeciwieństwie swoich kolegów, którzy zbierali wtedy na zakup małego fiata lub kawalerki, ja przejadałem i przepijałem te dwumiesięczne wyjazdy- opowiadał ze znaną sobie błyskotliwością.

W Wielkiej Brytanii, podczas rocznego pobytu u cioci pracował przy budowie parkingu. Tam poznał hindusa. To jego domu jadł cudowne hinduskie danie. Tam poznał kuchnię hinduską. Wrócił w 1989 roku, i jak mówił został krytykiem kulinarnym dzięki swojemu obżarstwu i opilstwu. Mnie w tych programach nie chodzi tylko o jedzenie, ale o kulturę- wyjaśniał. – Wtedy przydała mi się historia, którą studiowałem.

R. Makłowicz jako jeden z pierwszych miał w telewizji program kulinarny, równolegle z Maciejem Kuroniem.
W gawędziarskich opowieściach R. Makłowicza znalazł się wątek wadowickich kremówek, jakie jadał papież, Karol Wojtyła, czerwone zrazy, rolady siekane, polski bigos, barszcz ukraiński, rosół i wiele wiele innych smakowitości.
Spotkanie prowadził Dariusz Rekosz, na koniec ustawiła się kolejka po autografy do jego najnowszej książki.

Polecamy wideo: 19 lat temu nikt nie robił takich programów, czuję się pionierem

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska