Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica Powstania Wielkopolskiego

Tomasz Hucał
Grupa internowanych do Żagania Wielkopolan.
Grupa internowanych do Żagania Wielkopolan. fot. Archiwum
W Żaganiu istniał obóz dla wielkopolan internowanych w 1919 roku.

Niemcy obawiając się nasilenia rozruchów i wystąpień zbrojnych ludności polskiej w styczniu 1919 r. ogłosili stan doraźny. Rozpoczęto aresztowania. Wielu internowanych trafiło do żagańskiego obozu jenieckiego.

W dniu ogłoszenia stanu doraźnego aresztowano 15 zasłużonych leszczynian, którzy następnego dnia zostali przewiezieni koleją do Głogowa.

- Wraz z mieszkańcami Leszna w głogowskim więzieniu przebywali mieszkańcy Wschowy. Po kilku dniach zostali przewiezieni koleją do Zgorzelca i pobliskiego obozu jenieckiego - opowiada Jacek Jakubiak, dyrektor żagańskiego Muzeum Martyrologii Alianckich Jeńców Wojennych.

- Baraki były tam w opłakanym stanie, brudne, zaniedbane i nie ogrzewane. Jak się później okazało również z dużą ilością insektów. W związku z trudnymi warunkami zatrzymanych przetransportowano do Żagania, do obozu jenieckiego w zachodniej części miasta zwanej Gruenthal, czyli Zielona Dolina.

Spali na wiórach

W okresie I wojny światowej w rejonie Zielonej Doliny, funkcjonował duży obóz jeniecki przeznaczony głównie dla żołnierzy z carskiej armii rosyjskiej. Pod koniec 1918 i na początku 1919 r. jeńcy zostali zwolnieni i przeniesieni do innych obozów.

W połowie stycznia obóz był pusty. Był on w lepszym stanie niż w Zgorzelcu, ale styczniowe mrozy były dokuczliwe. Brakowało opału, baraki były niezabezpieczone przed wiatrem i brudne. - Szybko jednak internowani doprowadzili je do właściwego stanu sanitarnego. W niewielkich pomieszczeniach znajdowały się dwupiętrowe drewniane oraz metalowe prycze, zbite z nieheblowanych desek.

W pomieszczeniach były małe żelazne piece w których palono wszystkim co nadawało się i co można było spalić. W każdej izbie przebywało około 40 zatrzymanych i z każdym dniem przybywali nowi z terenów Wielkopolski nie objętych powstaniem - informuje J. Jakubiak.

Zatrzymani zabrali ze sobą tylko podręczny bagaż i nie przewidując długiego okresu zatrzymania nie posiadali ciepłej bielizny. Zabrana żywność skończyła się już po kilku dniach. Jedzenie w obozie, które otrzymywali było niewystarczające, podawane w małych ilościach i źle przyrządzone. W pierwszych dniach pobytu w Żaganiu zatrzymani głodowali.

- Nocą z 28 na 29 stycznia 1919 roku przewieziono internowanych do Leszna i innych rodzinnych miast i rozlokowano w pilnowanych hotelach. Część zwolniono do domów - wyjaśnia żagański dyrektor.

Ponownie w Żaganiu

28 maja, po czteromiesięcznym okresie aresztów domowych, ponownie nastąpiły aresztowania. I wiele osób znów trafiło do Żagania. Obóz był tym razem przygotowany na ich przyjęcie. - Warunki były dużo lepsze niż w styczniu. Przede wszystkim nie dokuczało już zimno i głód, choć obozowe wyżywienie było skromne - mówi J. Jakubiak.

Informacja o uwięzieniu Wielkopolan spowodowała wręcz lawinowy napływ darów. Od początku czerwca do obozu zaczęły nadchodzić paczki z żywnością. Pierwsze zostały przesłane i przekazane przez Polaków zamieszkałych w najbliższej okolicy Żagania, następnie z miejscowości całego dawnego zaboru pruskiego, nie zajętego przez powstańców od Kępna do Międzyrzecza.

Dużą pomocą służyły dobrze zorganizowane środowiska polonijne Berlina i Wrocławia. Sami organizowali zbiórki i transport, dostarczając bezpośrednio do obozu żywność i niezbędne przedmioty. Dary te przekazywane były do kuchni obozowej, do wspólnego podziału. W obozie dozwolone były odwiedziny rodzin, które również dostarczały żywność. Po podpisaniu pokoju wersalskiego (28 czerwca), odwiedziny żon i dzieci nie były ograniczane.

Ponieważ rozpoczynał się okres letni, w przeciwieństwie do pierwszego pobytu zatrzymanych w Żaganiu, teraz zaczęły dokuczać upały.

- Dzięki staraniom i pomysłowości zatrzymanych, szczególnie grupy lekarzy, zorganizowano kąpiele natryskowe, które pomagały przetrwać upały - wspomina dyrektor Muzeum.

Obozowe dni były bardzo podobne. Zatrzymani nie pracowali. - Życie obozowe było bardzo monotonne. Zatrzymani uczestniczyli w codziennej porannej mszy odprawianej przez zatrzymanego księdza Kopczyńskiego z Leszna. W związku z tym, że wśród zatrzymanych znajdowali się przedstawiciele różnych zawodów rozpoczęto cykle wykładów i pogadanek tematycznych. Ponadto grano w gry towarzyskie, wspólnie śpiewano i wspominano oraz opowiadano niewiarygodne zdarzenia - wylicza J. Jakubiak.

W czasie dyskusji ustalono kto zostanie burmistrzem Leszna po przyłączeniu do Polski. Były wypadki, że internowanym zezwalano na opuszczenie na kilka dni obozu. Przepustka dotyczyła załatwienia ważnych spraw rodzinnych, osobistych lub zdrowotnych. Poważniejsze choroby leczono w szpitalach Żagania i Żar. Powrót do obozu traktowany był bardziej honorowo, niż jako przymus karny.

Mimo, że obóz był pilnowany przez liczne posterunki, podejmowano próby ucieczek. Próby ucieczek były dość niebezpieczne, ponieważ wartownicy strzelali bez ostrzeżenia w przypadku przekroczenia ustalonych granic. Pewnej nocy, jeden z próbujących uciekać, mieszkaniec Bukówca, który nazywał się Lorych został postrzelony z bliskiej odległości w twarz. Próbował ucieczki przez druty, ale zauważony schował się do pustego baraku. Tam znalazł go wartownik i strzelił do niego. Po tym zdarzeniu wartownika przeniesiono z obozu.

W obozie przebywało łącznie około 500 Polaków. 28 czerwca 1919 r. podpisany został pokój wersalski, który normował m. in. sprawy zachodnich granic Polski i Wielkopolski. Zatrzymani liczyli, że wrócą do domów. Zwolnienie jednak zostali dopiero 5 sierpnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska