- Wiele już w życiu nonsensów widziałem, ale takiego to jeszcze nie – mówi nam pan Piotr, nasz Czytelnik. Jest ojcem czteroletniego dziecka, które chodzi do Przedszkola Miejskiego nr 15 „Baśniowy Dom” przy ul. Bohaterów Warszawy.
- Gdy kilka dni temu żona wróciła z zebrania w przedszkolu, wprost nie mogłem uwierzyć. Dostaliśmy do wypełnienia upoważnienia, w których musieliśmy nawzajem upoważnić siebie do odbioru naszego dziecka z przedszkola. Ja miałem napisać, że upoważniam żonę, a żona – że upoważnia mnie. Wiem, że RODO (rozporządzenie o ochronie danych osobowych – dop. red.) rodzi absurdy, ale żeby aż takie?! – dziwi się Czytelnik. Pokazał nam upoważnienie. Trzeba w nim wpisać imię i nazwisko, numer dowodu osobistego, numer telefonu oraz pokrewieństwo.
Przeczytaj też: Absurdy RODO w szkole. Czy dzieci powinny podpisywać sprawdziany? Wywoływanie numerem z dziennika. Jak działa RODO w szkole?
Wczoraj byliśmy w przedszkolu. - Rodzice błędnie zinterpretowali naszą prośbę. Na pewno nie żądamy, aby upoważniali siebie nawzajem do odbioru dziecka – zapewniła nas Dorota Załucka, dyrektor przedszkola przy ul. Bohaterów Warszawy. Tłumaczyła, że podczas zebrania rodzice zostali poproszeni o to, aby podali numery telefonów na wypadek, gdyby trzeba było kogoś w razie potrzeby zawiadomić.
- Podobnie jak ja z żoną prośbę przedszkola zinterpretowało też pięcioro innych rodziców – mówi pan Piotr, który opisał sprawę na Facebooku.
Od kilku lat dziecko z przedszkola może odebrać osoba, która jest wskazana przez rodziców. Może to być babcia, dziadek, a nawet sąsiad.
- Trzeba przedstawić dwa druczki. Jedno to upoważnienie rodzica wraz z podaniem numeru dowodu osoby, która będzie odbierać dziecko, a drugie – oświadczenie tej osoby, że godzi się, aby jej dane do nas trafiły – opowiada nam Małgorzata Mikucka z Przedszkola w Maszewie (gmina Deszczno). Tłumaczy, że obowiązek wypisywania upoważnień wziął się w Polsce, gdy kilka lat temu ktoś nieupoważniony odebrał dziecko.
- Raz zdarzyło się nam, że po dziecko przyszła do nas osoba nieupoważniona. My dziecka jej nie oddaliśmy. Później się okazało, że to matka specjalnie wysłała kogoś, aby nas sprawdzić. I mówiła, że jest z nas dumna, że tak się zachowaliśmy – opowiada dyr. Mikucka.
Przeczytaj też: ILE ZARABIA SIĘ W LIDLU? PENSJE PRACOWNIKÓW NALEŻĄ DO JEDNYCH Z NAJWIĘKSZYCH W BRANŻY SPOŻYWCZEJ
Zobacz też: W KRZESZYCACH DZIAŁAŁA OGROMNA FABRYKA SUBSTANCJI ODURZAJĄCYCH. ROZBILI JĄ POLICJANCI Z CBŚP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?