Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina pani Heleny ratowała Żydów. Dostali za to medal

Dariusz Brożek
Helena Nycz (z prawej) z przewodniczącą gminy  żydowskiej w Żarach Alicją Skowrońską
Helena Nycz (z prawej) z przewodniczącą gminy żydowskiej w Żarach Alicją Skowrońską Dariusz Brożek
Podczas drugiej wojny światowej Stanisław Zalwowski razem z rodzicami i braćmi ukrywał Żydów. Dostali za to medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata", który jest teraz najcenniejszą pamiątką jego córki Heleny Nycz.

Wojenne losy rodziny Zalwowskich mogą posłużyć za scenariusz filmu dokumentalnego. Przez dziewięć miesięcy z narażeniem życia ukrywali w swoim gospodarstwie miejscowych Żydów. Uratowali ich przed śmiercią, dlatego w 1977 r. instytut Yad Vashem z Izraela nadał im tytuł "Sprawiedliwych wśród narodów świata". Oraz przyznał im okolicznościowy medal, który obecnie jest jedną z najcenniejszych rodzinnych pamiątek Heleny Nycz z Nietoperka pod Międzyrzeczem. - Medal przyznano mojej rodzinie. Dziadkom, ojcu i jego braciom - opowiada.

Historia familii Zalwowskich była tematem spotkania, które odbyła się w piątek wieczorem w muzeum im. Alfa Kowalskiego w Międzyrzeczu. Okazją była przypadająca w tym dniu 70. rocznica wybuchu powstanie w getcie żydowskim w Warszawie.

- To najbardziej polskie z polskich powstań. I najbardziej tragiczne. Żydzi z warszawskiego getta mieli do wyboru śmierć w komorach gazowych lub z bronią w ręku. Wybrali straceńczą walkę - mówił dyrektor muzeum Andrzej Kirmiel.

Dziewięć miesięcy w schronie

Rodzina Zalwowskich mieszkała w Zbarażu na terenie obecnej Ukrainy. Ich sąsiadami byli Żydzi i Ukraińcy. 17 września 1939 r. miasto zajęli Rosjanie, którzy wiosną 1940 r. wywieźli wiele polskich rodzin na Syberię i do Kazachstanu. Gehenna Żydów rozpoczęła się latem 1941 r., kiedy do Zbaraża wkroczyli Niemcy. Pod koniec 1942 r. spędzono ich do getta. W kwietniu 1943 r. Niemcy przystąpili do eksterminacji żydowskiej diaspory.

Najbardziej tragicznym dniem był 7 kwietnia, kiedy hitlerowcy rozstrzelali blisko tysiąc kobiet, mężczyzn i dzieci. Z masakry ocalał m.in. żydowski fryzjer Michał Zamojre. Poprosił o pomoc ojca H. Nycz - Stanisława Zalwowskiego, którego znał jeszcze z dzieciństwa.

- Matka była temu przeciwna, ale ojciec zdecydował, że ukryjemy Michała i jego znajomego Izaaka Konberga. W międzyczasie dołączyło do nich żydowskie małżeństwo Altcherów z kilkumiesięczną dziewczynką - opowiada - H. Nycz.

Zalwowscy wybudowali w oborze schron i przekopali z niego tunel, żeby Żydzi mogli uciec na zewnątrz w przypadku odkrycia kryjówki. Dziewczynka trafiła do ochronki prowadzonej przez ukraińskie zakonnice. Polskiej rodzinie trudno było wyżywić uciekinierów z getta. Tym bardziej, że sami borykali się z rozmaitymi problemami. - Pod koniec wojny ojciec sam się musiał ukrywać przed Niemcami, a potem także przed Rosjanami, bo należał do Armii Krajowej - wspomina H. Nycz.

Medal czekał 19 lat!

Medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata" przyznany rodzinie Heleny Nycz.
(fot. Dariusz Brożek )

Polacy ukrywali Żydów przez dziewięć miesięcy. W 1944 r. do Zbaraża weszła Armia Czerwona i ich lokatorzy mogli opuścić kryjówkę. Potem los rozrzucił ich po całym świecie. I Polaków i Żydów. Zalwowscy przyjechali na Ziemię Odzyskane, gdzie po pewnym czasie Stanisław przypadkowo się dowiedział, że M. Zamojre jest fryzjerem w Bytomiu. Pojechał do niego, potem spotkali się jeszcze kilka razy.

- Zamojre wyjechał do Izraela, ale przez wiele lat pisał do nas listy. Po śmierci ojca przysłał pieniądze na wieniec dla niego, a przed świętami dostawaliśmy od niego skrzynki z pomarańczami. Potem kontakty się urwały. Zamojre prawdopodobnie zmarł, ale nie udało się nam ustalić, gdzie został pochowany - kontynuuje swoją opowieść H. Nycz.

W latach 90. minionego wieku H. Nycz dowiedziała się o tym, że jej dziadkom, ojcu i wujkom przyznano medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata". Szukała go przez kilka lat. Wręczenie odbyło się w 1996 r. w Opolu, gdzie pojechała z mężem i wujkiem Michałem, który po uroczystości przekazał jej medal i certyfikat. - Szukając medalu odkrywałam, zupełnie nieznane mi wątki z życia rodziny - opowiada.

Gorzów, czyli Kobyla Góra

Wacław Nycz przy ekspozycji jego zdjęć i dokumentów z przedwojennego Zbaraża.
(fot. Dariusz Brożek)

W spotkaniu uczestniczyło około 60 osób. M.in. przewodnicząca gminy żydowskiej w Żarach Alicja Skowrońska. - To było wielkie bohaterstwo ze strony rodziny pani Heleny. Za ukrywanie Żydów mogli zapłacić życiem - zaznaczała.

Z okazji spotkania w muzeum otwarto wystawę rodzinnych pamiątek i dokumentów ze zbiorów Wacława Nycza, męża pani Heleny. Od lat kolekcjonuje pamiątki z Kresów Wschodnich, skąd pochodzi jego rodzina, ale także regionalia związane z Ziemią Międzyrzecką i jej historią. Jest autorem monografii Nietoperka, z jego inicjatywy w centrum wsi powstało lapidarium w którym złożono kamienie fundacyjne z wyburzonej w latach 70. minionego wieku Wieży Bismarcka.

W muzeum W. Nycz zaprezentował tylko część swoich eksponatów związanych ze Zbarażem. Ciekawostką jest mapa wydana w 1943 r. dla polskich oficerów internowanych w Szwajcarii. Zaznaczono na niej przedwojenne granice Polski, ale ówczesne niemieckie miejscowości z zachodniej części Trzeciej Rzeszy mają polskie nazwy. Np. niemiecki Landsberg an der Warthe, czyli obecny Gorzów Wlkp. występuje jako Kobyla Góra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska