Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z czwórką dzieci straciła w pożarze niemal wszystko

Anna Białęcka
Trwa remont spalonego mieszkania w Starym Strączu
Trwa remont spalonego mieszkania w Starym Strączu Anna Białęcka
- Pewnie nigdy nie zapomnimy tego, co się wydarzyło w naszym domu - opowiada Radosław Nowak. - Dzieci do tej pory są przestraszone, żona aż drży, gdy pomyśli, że przecież pożar mógł wybuchnąć wtedy, gdy dzieci były w swoim pokoju.

Helena Nowak i jej czworo dzieci byli w kuchni na parterze domu w Starym Strączu. - Córka chciała pójść na piętro do pokoju dzieci, po swojego laptopa - opowiada pan Radek. Dziewczynka zdążyła tylko wyjść tylko na klatkę schodową, nie weszła nawet na schody, tylko zaczęła krzyczeć, że jest straszne gorąco i widzi dym.

- Mnie nie było w domu, kiedy to się stało. Jestem kierowcą i ciągle w drodze, by zarobić na rodzinę - tłumaczy ojciec dzieci. - Na szczęście był kuzyn. Przede wszystkim, razem z żoną, wyprowadzili dzieci z domu do ogrodu. Żeby były bezpieczne. Później ostrzegli sąsiadów.

Straż przyjechała bardzo szybko. Na szczęście cały dom nie zajął się ogniem. Strażacy gasili ogień, jednocześnie wyrzucali palące się sprzęty z pokoju przez okno, wprost na podwórko. Pożar zaczął się od łóżka, stojącego w pobliżu kaflowego pieca. Dlaczego stanęło ono w ogniu? Podłoga przy drzwiczkach pieca nie została wypalona, może dlatego pan Radek obawia się, że mogło to być podpalenie.

W pokoju, w którym wybuchł pożar, ogień pochłonął wszystko. Pomieszczenie poniżej ucierpiało z powodu zalania wodą. Rodzina poniosła ogromne straty. - Byliśmy załamani, ale teraz powróciła w nas nadzieja, że wszystko będzie dobrze, że damy radę - mówi pan Radek. - To ludzie dali nam tę nadzieję. Kiedy na Faceboku napisał o naszej tragedii pan Paweł Żygadło, dostaliśmy ogromną pomoc. Nie sądziłem, że na świecie jest tak wielu ludzi dobrego serca. Dzwonili, podnosili nas na duchu, przywozili różne potrzebne rzeczy. Podziękujcie im w naszym imieniu - poprosił nas mężczyzna, a łzy kapały mu z oczu ze wzruszenia.

Obecnie rodzina Nowaków - rodzice i ich czworo dzieci - mieszkają w Ciosańcu, w malutkim mieszkaniu mamy pana Radka. - Mama wraca za kilka dni, będziemy mieli problem, bo mieszkanie jest tak malutkie, że się nie pomieścimy - dodaje.

Obecnie spalone mieszkanie w Starym Strączu, które należy do gminy, jest remontowane. Prace postępują szybko. - Zostawiliśmy inną robotę i zajęliśmy się tym spalonym mieszkaniem - mówi Adam Zając, właściciel firmy budowlanej, która prowadzi remont na zlecenie gminy. - Wiadomo, to nagły przypadek. Jak dobrze pójdzie, powinniśmy skończyć tu remont w ciągu tygodnia, sporo roboty mamy już za sobą.

Wszystkie rzeczy, które dostała rodzina Nowaków od ludzi dobrej woli, składowane są w stodole sąsiadki ze Starego Strącza. - Jest ich bardzo dużo. Dla nas na pewno za dużo. Dlatego zapewniam, że weźmiemy tylko to, co będzie nam niezbędne. Pozostałe rzeczy oddamy innym potrzebującym rodzinom.

Każdy, kto chciałby pomóc rodzinie Nowaków, może skontaktować się z nią telefonicznie pod nr. 721 597 887. Szczególnie potrzebne są elementy do założenia centralnego ogrzewania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska