A jeszcze kilka chwil potem Renata zjawia się z tacą.
A na tacy świeża kawusia.
- Może lepiej w domu posiedzieć... - proponuje nieśmiało.
- Eee, tu dopiero jest atmosfera! Co tam dom - Szpila zatacza ręką półkole. I siada na plastikowym krześle. Naprawdę nazywa się Irek Kościk, ma 42 lata i jest wiceszefem bractwa motocyklowego Boxer w Lubsku. Szpila to jego ksywa. - Każdy u nas ma jakąś ksywkę, często nawet nie wiemy, jakie nazwiska ludzie noszą. Jest ksywka i to wystarczy.
Bobek ma na imię Kamil, ma 11 lat i jest synem Szpili. Drugi syn Adrian, czyli Nikita, lat 17 jeszcze śpi, bo pora dość wczesna. W bractwie są jeszcze bracia Szpili: Robert czyli Nygus i Jarek, czyli Johny. A także szwagier Paweł na którego wołają Masaj.
- Tylko ja ksywki żadnej nie mam - Renata kładzie na stoliku zdjęcia z ostatniego zlotu w Mrągowie. I wypija łyk kawy. Renata jest żoną Szpili i matką Boba oraz Nikity. Mają jeszcze córkę Ewelinę, ale ona za motorami nie przepada.
- A byłby komplet rodzinny, ale ona woli swój świat... trudno - wzdycha Szpila.
Odkręcili Gołocie tablicę
Bunkier jest zwykłym garażem. Tuż za wejściem, z sufitu zwisa "dedeerowska" flaga, a do niej przypięte odznaczenia z czasów Polski Ludowej. Drugą flagę Szpila trzyma w szufladzie. Jest ważna, bo kiedyś powiewała na granicy w Olszynie, o on dostał ją w prezencie po zjednoczeniu Niemiec.
W głębi bunkra tłoczą się poniemieckie hełmy. - Mam ich ze 25, różne są, nawet z Wehrmachtu i kilka po spadochroniarzach - pokazuje.
Ale najbardziej dumny jest z pamiątek po przedwojennym Sommerfeld. - W tych butelkach stała kiedyś woda pitna, bo w Lubsku była rozlewnia.
Są jeszcze stare zegary, jakieś monety, medale. I cała ściana zdjęć - wspomnień po różnych zlotach. A wśród nich jedno szczególne: Szpila, Bobek, Nygus i... Andrzej Gołota. Fotka ma siedem lat i robiona była w domu Kościków w Lubsku. - Znamy się sporo lat, a nawet przyjaźnimy... Andrzej często u nas bywał...
Skąd ta przyjaźń? Było tak: z 10 lat temu Szpila pojechał do Lubina sprzedać na giełdzie yamahę. Podchodzi do niego gość, Feliks jestem, mówi i jeszcze mówi, że jest z Chicago i że harleya, którym do Lubina przyjechał, ma od Gołoty, bo Andrzej to jego wielki przyjaciel i też ma hopla na punkcie motorów. Od tamtej pory Szpila i Feliks bardzo się polubili. Trzy miesiące później u Kościków dzwoni telefon: Cześć, Andrzej Gołota jestem - Szpila usłyszał. I omal nie zemdlał.
- Kiedyś Andrzej przyjechał do nas wielkim lincolnem. Sensację w Lubsku wzbudził, że hej... Ale ktoś odkręcił tablicę rejestracyjną. Pewnie na pamiątkę. I Andrzej był trochę wkurzony i poprosił, żebym ją odnalazł. No i odnalazłem, ale Gołota był już za oceanem i machnął ręką. No więc trzymam ją w garażu - Szpila wyjmuje ze szpargałów białą, kwadratową tablicę: MLU 78 K New Jersey...
Kapelusze z Mrągowa
Pośrodku bunkra stoi prawdziwe cacko: czarna "beemwica", rocznik 2003, 90 koni. Szpila ściągnął ją z Niemiec. - Dwieście wyciągam, więcej nie da rady... Wczoraj też docisnąłem... Ryk silnika, adrenalina i wiatr we włosach... To jest to! Kiedyś miałem hondę, 280 prułem... Ach!...
- Ze mną tak nie szarżuje, ale generalnie jeździ bezpiecznie, tylko czasami ma takie odpały - Renata rozsypuje na stoliku zdjęcia. Właśnie wrócili z pikniku country z Mrągowa. Ekipa Boxera wyróżniała się na paradzie. W prezencie od pani burmistrz wszyscy dostali czarne kapelusze. - Jak ulał do naszego stroju - cieszy się Szpila.
Zjazdy motocykli to największa frajda. Spotykają się w całej Polsce, jeżdżą po Europie. - Irek zawsze mnie zabiera - Renata z półki zdejmuje swoje trofeum. Dostała je na zjeździe w Niemczech za... wbijanie gwoździa. Taka konkurencja śmieszna. Bobek też z nimi jeździ.
- Miał trzy miesiące, jak pierwszy raz z nami ruszył - opowiada Renata. Jako dowód, Bobek przynosi biało-czerwoną flagę z przypiętymi odznakami ze zjazdów. - Jest ich z 90 - mówi.
Bobek marzy o crosie. To taki szybki motor, na którym pokonuje się wzniesienia i przeszkody. Crosa ma brat Nikita, ale Bobkowi nie pożycza, bo jest za młody - Jemu na razie wystarczyć musi quad - dopowiada Szpila. - A jak podrośnie, to zobaczymy...
Szpila rozumie Bobka, bo jak sam był dzieciakiem, to też zakochał się w motorach. Miał junaka, potem kupił ruskiego M 72 z silnikiem boxera... - Ekstra no nie, sam go składałem - pokazuje czarno-białą fotografię.
Pamięta: w 1984 pojechał na pierwszy zlot winobraniowy do Zielonej Góry... I tak to się wszystko zaczęło. A potem tą swoją miłością pozarażał wszystkich dookoła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?