Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Lutynki twierdzi, że bezprawnie zajęto część ich własności

Janczo Todorow
- Świetlicę mogli urządzić gdzie indziej, a nie w naszym domu - mówią (od lewej) córka Dorota, Adam Hnatyszyn, Wanda, mama Ewy, wnuczek Rafał i Ewa Hnatyszyn.
- Świetlicę mogli urządzić gdzie indziej, a nie w naszym domu - mówią (od lewej) córka Dorota, Adam Hnatyszyn, Wanda, mama Ewy, wnuczek Rafał i Ewa Hnatyszyn. fot. Janczo Todorow
Hnatyszynowie z Lutynki twierdzą, że w latach 60. bezprawnie zabrano im połowę domu na świetlicę wiejską. Od wielu lat walczą o przywrócenie ich własności. Po tym jak sąd nie przyznał im racji, liczyli na pomoc ministra. Ale i on ich zawiódł.

W 1947 roku Michał, ojciec Adama Hnatyszyna otrzymał od powiatowej komisji osadnictwa rolnego akt nadania gruntów rolnych (ok. 7 hektarów), domu mieszkalnego, stodoły, obory, szopy, drwalni oraz jednej krowy. Rodzina była liczna, wszyscy mieścili się w sześciu pokojach.

Sielanka skończyła się w latach 60., kiedy przyszli urzędnicy z wiadomością, że zabierają trzy pokoje na świetlicę. - Bez żadnego papierka, ot tak, straszyli milicją i więzieniem - wspomina Adam.

Pod koniec lat 90. wojewoda wydał decyzję, która zalegalizowała istniejący stan rzeczy. Stwierdził, że gmina nabyła nieodpłatnie na własność mienie państwowe. - Zrobili nam krzywdę, bo dziadek nie miał przy sobie dokumentów na dom, dopiero później się okazało, że wojewoda przekazał połowę naszego domu gminie - opowiada Ewa Hnatyszyn, żona Adama.

- Pisaliśmy dwa razy do wicepremiera, który jednak nadal podtrzymuje decyzję wojewody. Będziemy walczyć o swoje, nie spoczniemy, zanim nie odzyskamy naszej własności. Teraz odwołujemy się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

A kamienice oddają

Cztery lata temu gmina Wymiarki postanowiła świetlicę wyremontować. - Stanęłam w drzwiach, nie wpuściłam robotników - wspomina E. Hnatyszyn. - Bo jak mogą remontować bez naszej zgody, przecież to jest nasze. Przyszła policja i musiałam ustąpić. Przecież to jest bezprawie, rodzice od początku płacili podatki i ubezpieczenie za cały dom, a nie za połowę. A teraz musimy się gnieździć w sześć osób w trzech pokojach - dodaje.

- Wszystko odbywało się na dziko, zabrali nam bezprawnie połowę domu - zaznacza A. Hnatyszyn.- Jak to jest? Ludzie odzyskują nawet kamienice, które należały do nich przed wojną. A nam dali, a potem odebrali. Gmina zrobiła podział geodezyjny budynku i na dodatek obciążyła nas kosztami w całości. Dlaczego? To nie my powołaliśmy biegłego, jeżeli już, to zapłacimy tylko połowę. Ale gmina się na to nie zgadza - wyjaśnia mieszkaniec Lutynki.

Granica w pokoju

Hnatyszowie są rozgoryczeni. Nie tylko stracili połowę domu, ale na dodatek muszą znosić hałasy, kiedy w świetlicy obok odbywają się zabawy i inne imprezy. - Oddamy chętnie świetlicę, choć zainwestowaliśmy w nią unijne pieniądze podczas remontu - mówi wójt gminy Wymiarki Henryk Zołotucha.

- Ale niech najpierw Hnatyszynowie udowodnią, że są właścicielami drugiej połowy domu. Bo z aktu nadania to nie wynika, przegrali też sprawę w sądzie, którą gmina założyła, bo chcieliśmy sprawę załatwić polubownie. I tak staraliśmy się nie szkodzić, podziału geodezyjnego nie dokonano dokładnie po środku, więc granica podziału przechodzi po ścianie działowej, a nie przez pokój. To oni się procesują, więc niech ponoszą koszty, dlaczego gmina ma za nich płacić? - podsumowuje wójt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska