Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Sokólska, której palił się dom, prosi o pomoc

Agata Wolańska
70-letnia Aniela Guzik z Sokólska wraz z rodziną obecnie mieszka u bliskich.
70-letnia Aniela Guzik z Sokólska wraz z rodziną obecnie mieszka u bliskich. Agata Wolańska
- Palicie się - krzyknęła córka sąsiadki, gdy wpadła do ich domu w Sokólsku. Teraz rodzina nie ma gdzie mieszkać. Jak na ironię, właściciele domu tuż przed pożarem... kończyli go remontować.

Dach domu 6-osobowej rodziny zapalił się w niedzielę. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale budynek nie nadaje się do użytku. Obecnie rodzina mieszka u swoich bliskich. - Wróciliśmy w niedzielę z kościoła i jedliśmy rosół.... Nagle przyszła synowa i mówi, że światła nie ma. Włączyłam i faktycznie się okazało, że nie ma. Po paru minutach przybiega córka sąsiadki i mówi „palicie się”. Wybiegamy z synem i synową, faktycznie, dach cały w dymie… - wspomina 70-letnia Aniela Guzik, która zajmowała jedną z dwóch części mieszkalnych domu. Przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej. - Całe szczęście, że myśmy u góry mieli tylko styropian, to nas może trochę uratowało, bo to się nie paliło, a tliło - mówi pani Aniela.

Rodzina jest teraz w bardzo trudnej sytuacji finansowej, bo tuż przed pożarem wydała wszystkie pieniądze na... remont domu. Na razie pomaga im każdy, kto tylko może i chce. - W niedzielę, jak to się działo, było tu bardzo dużo ludzi. Wszyscy pomagali wynosić nasze rzeczy z domu, żeby je uratować - mówi z wdzięcznością w głosie 48-letni Jan Maleńczak, właściciel domu i syn pani Anieli. - Pomagali policjanci, strażacy...

Rodzina utworzyła sobie także specjalne konto w banku, na które każdy, kto chce ich wesprzeć, będzie mógł wysłać pieniądze.

Jedziemy do Sokólska, gdzie w niedzielę zapalił się budynek byłej szkoły. W chwili tragedii mieszkała w nim 6-osobowa rodzina. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale dom nie nadaje się do użytku. Rodzina przebywa więc chwilowo u swoich bliskich - także w Sokólsku. - Druga babcia zwolniła nam mieszkanie - mówi nam 18-letnia Natalia Maleńczak.

Na miejscu z daleka widzimy uszkodzony dach. W środku - na parterze - sprawy nie mają się źle. Co prawda nie ma sufitów, ale pomieszczenia nadają się do użytku. O wiele gorzej jest u góry, na strychu: popalone belki, kable, książki, ubrania... Także wybite przez strażaków okna przypominają o akcji gaszenia ognia.

Najpierw poszło światło

- Wróciliśmy z kościoła w niedzielę koło 10, ja i syn - wspomina 70-letnia Aniela Guzik, babcia Natalii. Pani Aniela zajmowała jedną z dwóch części mieszkalnych budynku. - Zjedliśmy sobie rosołek, a za chwilę przychodzi synowa i mówi, że światła nie ma. Mówię: u nas chyba jest. Ale włączyłam i faktycznie się okazało, że nie ma. Po paru minutach przybiega córka sąsiadki i mówi „palicie się”. Wybiegamy z synem i synową, faktycznie, dach cały w dymie… Nie wiedzieliśmy od czego.

Jak się później okazało, światła nie było m.in. dlatego, że powodem pożaru było najprawdopodobniej zwarcie instalacji. Ogień gasiły 4 wozy Państwowej Straży Pożarnej przy wsparciu Ochotniczej Straży Pożarnej z Bronowic. - Całe szczęście, że myśmy u góry mieli tylko styropian, to nas może trochę uratowało, bo to się nie paliło, a tliło - uważa Aniela Guzik.

Jak na ironię, rodzina właśnie kończyła remont domu. Do zrobienia został tylko strych i pokój na górze. - Nie mamy pieniędzy, żeby postawić ten dom na nogi, bo wszystko żeśmy wydali na remont... - smuci się pani Aniela.

Zwykle pomaga innym

- To osoba, która zanim pomyśli o sobie, pomyśli najpierw przede wszystkim o innych - opowiada nam o Natalii Maleńczak jedna z nauczycielek w szkole, w której uczy się dziewczyna. - Zawsze chętna do pomocy, oddaje krew, zapisała się do bazy potencjalnych dawców szpiku, nawet włosy na perukę oddała - mówi kobieta.

Teraz Natalia wraz z rodziną sama potrzebuje wsparcia. - A niestety, tylko pieniądze mogą nam w tej sytuacji pomóc - mówi Aniela Guzik, babcia. I prosi, byśmy podkreślili, że cała rodzina serdecznie dziękuje wszystkim, którzy do tej pory się zaangażowali: przyjaciołom, mieszkańcom, policjantom i strażakom. Każdemu, kto był na miejscu. Jeśli i Wy chcecie pomóc rodzinie, możecie wpłacać pieniądze na nr rachunku: 69 8362 0005 0391 1178 3000 0010.

Czytaj również:Pogorzelcy z Niecieczy. Nieszczęście niby jedno, ale potrzebujących więcej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska